Łamigłówka w NHL. Liga szuka drogi powrotu
Gdyby nie epidemia koronawirusa, jutro rozpoczynałyby się play-offy NHL. Niemal miesiąc po przerwaniu sezonu liga szuka kolejnych możliwości jego dokończenia, nawet we wrześniu.
Wczoraj odbyła się wideokonferencja komisarza NHL Gary'ego Bettmana i jego zastępcy Billa Daly'ego z właścicielami klubów. Bettman przedstawił informacje, które uzyskał z kolei podczas wideokonferencji komisarzy najważniejszych lig zawodowych w Stanach Zjednoczonych z prezydentem Donaldem Trumpem na temat przyszłych możliwości wznowienia przerwanych rozgrywek. Niewiele jednak z tych rozmów wyniknęło.
NHL ciągle chce dokończyć sezon 2019-20, choć z każdym dniem wydaje się to być coraz mniej prawdopodobne. Wcześniej mówiło się, że władze ligi pytały już kluby o dostępność ich obiektów w lipcu i sierpniu, by w nietypowym dla hokeja wakacyjnym okresie dograć końcówkę rozgrywek zasadniczych i play-offy. Teraz pojawiła się ciągle jeszcze mglista koncepcja przeprowadzenia play-offów w jednym lub w kilku miejscach w Stanach Zjednoczonych i/lub Kanadzie. Mówi się o tym, że drużyny mogłyby grać w jednej hali mecze jeden po drugim w ciągu dnia, tak jak na Mistrzostwach Świata czy Igrzyskach Olimpijskich lub o podziale na grupy rywalizujące w różnych miastach.
Pucharu Stanleya nigdy nie wręczano później niż 24 czerwca. Teraz jednak rozważana jest między innymi możliwość ruszenia od razu z jakąś wersją play-offów w sierpniu i wrześniu z udziałem nawet 24 drużyn, czyli tych zajmujących w momencie przerwania rozgrywek miejsca dające awans oraz tych, które znajdowały się ich najbliżej. - To dla nas taka wieloaspektowa łamigłówka. Wszystkie pytania o to są teraz bardzo istotne, ale w tym momencie jeszcze nie musimy na nie odpowiadać - skomentował Bill Daly pytany o sprawę przez telewizję Sportsnet.
Sam prezydent Trump powiedział kilka dni temu, że chciałby zobaczyć powrót rozgrywek sportowych w sierpniu. Wiele osób widzi w tym sygnał powrotu do normalności i dania rozrywki w trudnym czasie wynikającym nie tylko z samego koronawirusa, ale także z pozostawania w izolacji od innych, co również może bardzo negatywnie odbić się na zdrowiu dużych grup ludzi i stać się poważnym problemem społecznym w wielu krajach. W Stanach Zjednoczonych jednak choruje obecnie grubo ponad 300 tysięcy ludzi, a zmarło 11 tysięcy.
Jednym z powodów dążenia do dokończenia ligi za wszelką cenę są pieniądze. Szacuje się, że bez rozegrania reszty sezonu NHL może stracić nawet miliard dolarów. Wśród pomysłów, gdzie można zgrupować zespoły, by rozegrały turniej o Puchar Stanleya, pojawia się miasto Grand Forks w Dakocie Północnej. To jeden ze stanów o najmniejszej gęstości zaludnienia w USA, ale jednocześnie w okolicy byłby problem z bazą hotelową. Inne wymieniane neutralne miejsca to Manchester w stanie New Hampshire czy kanadyjskie miasto Saskatoon. Z finansowego punktu widzenia nie są to jednak tak atrakcyjne rynki jak wielkie metropolie USA czy Kanady.
Co więcej, kontrakty hokeistów NHL tradycyjnie kończą się 30 czerwca. Według dziennika "National Post" ten problem dałoby się jednak rozwiązać, bowiem zawodnicy w zdecydowanej większości chcą grać dalej i byliby gotowi przedłużyć umowy z ligą na kilka potrzebnych miesięcy, gdyby rozgrywki miały się rozstrzygań w sierpniu lub we wrześniu. Do tej pory w NHL takiej praktyki nie było, a wszystkie kontrakty były podpisywane co najmniej na rok.
Aktualnie problemem jest także kwestia ostatniej transzy wypłat kontraktowych. Gracze mają je otrzymać na swoje konta zgodnie z planem 15 kwietnia. Łącznie jest to kwota około 125 milionów dolarów. Według "National Post" sami hokeiści są podzieleni w sprawie tego czy domagać się pełnej wypłaty, ale najprawdopodobniej tak się stanie. W amerykańskich ligach zawodowych pieniądze na wypłaty kontraktów są deponowane przez kluby wcześniej. Oczekuje się więc, że hokeiści będą chcieli otrzymać całą kwotę, ponieważ po pierwsze nie wiadomo, kiedy dostaną następne wypłaty, a po drugie można się spodziewać znacznych obniżek przy negocjowaniu wysokości kolejnego depozytu, na który wpływ będą już miały wszystkie straty wynikające z przerwania, a być może nawet odwołania obecnych rozgrywek.
- To bezprecedensowy czas dla całego świata, który stara się wygrać wojnę z wirusem i powoli wrócić do normalnego życia. Mam nadzieję, że dokończymy sezon 2019-20 i zobaczymy, co uda nam się osiągnąć - powiedział generalny menedżer Edmonton Oilers Ken Holland.
Komentarze