NHL: Senators ściągnęli byłego hokeistę, żeby nie płacić za mało
Wicemistrz olimpijski z Vancouver Ryan Callahan trafił do Ottawa Senators, mimo że prawdopodobnie jego kariera de facto już się skończyła. Klub ze stolicy Kanady potrzebował jednak jego kontraktu, by... nie płacić zawodnikom zbyt mało.
Senators pozyskali od Tampa Bay Lightning prawa do Callahana oraz wybór w piątej rundzie draftu NHL w 2020 roku, a w zamian oddali bramkarza Mike'a Condona i swój wybór w szóstej rundzie przyszłorocznego naboru.
Callahan nie przyda się jednak drużynie na lodzie. W ostatnim sezonie zasadniczym wystąpił w ekipie Lightning w 52 meczach ligowych, strzelił 7 goli i zaliczył 10 asyst. W play-offach zagrał 2 razy i nie punktował. Ale były to najprawdopodobniej jego ostatnie występy w zawodowej karierze. W czerwcu ogłoszono, że zawodnik zmaga się z chorobą zwyrodnieniową kręgosłupa, a zatem de facto jego kariera jest już skończona. Pozostał mu jednak jeszcze jeden rok kontraktu.
Callahan podpisał tę umowę w 2014 roku na kwotę 34,8 miliona dolarów, którą miał zarobić przez 6 lat. Został ostatni sezon tego kontraktu, podczas którego otrzyma 4,7 miliona. Do sumy wynagrodzeń klubu wlicza się jednak średnia wysokość 5,8 mln. I to właśnie tej kwoty chciał się pozbyć ze swojej listy płac klub z Tampy, by nie przekroczyć limitu wynagrodzeń. Idealnie złożyło się, że Ottawa Senators są w sytuacji odwrotnej. Klub obawia się bowiem czy jego suma wynagrodzeń... nie będzie zbyt niska. Przepisy NHL przewidują, że minimalna suma średnich wysokości kontraktów zawodników musi wynosić przynajmniej 60,2 miliona dolarów. "Senatorowie" dorzucili teraz netto 2,8 miliona, bo oddali 3 miliony z umowy Mike'a Condona.
W tym momencie są dość bezpiecznie powyżej dolnego pułapu. Wynika to jednak w dużej mierze z sytuacji nie do końca normalnej. Władze "Sens" w ostatnim czasie stały się kolekcjonerami kontraktów zawodników, którzy nigdy w tym klubie nie zagrają. Najbliższy sezon będzie już drugim z trzech z kontraktem Mariána Gáboríka, który już oficjalnie pożegnał się z grą w hokeja, a także kolejnym z umową Clarke'a MacArthura, którego też już nikt nie ma nadziei zobaczyć w NHL. Po rozpoczęciu sezonu nie będą oni jednak liczeni do sumy wynagrodzeń, gdy znajdą się na liście zawodników długotrwale kontuzjowani. Do tego kanadyjski klub musi wliczać do swojego limitu pensji Diona Phaneufa, bo oddając go do Los Angeles Kings zgodził się nadal płacić mu 25 % wynagrodzenia. "Królowie" wykupili resztę kontraktu Phaneufa i dziś jest on wolnym graczem, ale nadal oficjalnie obciąża budżety obu klubów.
Władze Ottawa Senators mogą się jedynie cieszyć, że nie muszą płacić pełnych kontraktów oficjalnie swoich kontuzjowanych graczy. Wypłacają im "tylko" 20 % pensji. Resztę pokrywa ubezpieczenie NHL.
Mike Condon, który przeniósł się do Tampy jest przewidziany raczej do gry w AHL w barwach Syracuse Crunch. W ostatnim sezonie wystąpił zaledwie w 2 spotkaniach Ottawa Senators. Uzyskał tylko 80 % obron i fatalnie wyglądający w statystykach wynik 6,4 wpuszczonych goli na mecz. Tylko raz zagrał w AHL w barwach Belleville Senators i to nie w całym meczu. Miał 73,9 % udanych interwencji i średnią wpuszczonych goli 6,01.
Władze Tampa Bay Lightning podziękowały Ryanowi Callahanowi, który pomógł klubowi w trudnej sytuacji płacowej i zgodził się na transfer. Teoretycznie nie musiał tego robić, bo podpisany 5 lat temu kontrakt zawiera klauzulę zabraniającą oddania go w wymianie do części klubów NHL. W jego obecnej sytuacji jednak transfer umowy nie robił mu większej różnicy. - Chodziło nam o większą elastyczność pod limitem płac - skomentował generalny menedżer "Błyskawicy" Julien BriseBois. - Chcę podziękować Ryanowi Callahanowi, który współpracował z nami, by ta wymiana doszła do skutku. Dziękuję również za wspaniałe lata spędzone w naszej drużynie.
Komentarze