Play-off NHL: Siódmy mecz także w Waszyngtonie. Awans Dallas Stars (WIDEO)
Trzy mecze numer 7 zobaczymy w pierwszej rundzie play-offów NHL. Takie spotkanie odbędzie się również w rywalizacji Washington Capitals z Carolina Hurricanes. Po sześciu spotkaniach za to do półfinału konferencji zachodniej awansował kolejny zespół z "dziką kartą", Dallas Stars.
Od niedzieli wiadomo, że mecze numer 7 rozegrają ze sobą: Boston Bruins i Toronto Maple Leafs, a także San Jose Sharks z Vegas Golden Knights. Tej nocy do tej grupy dołączyli Washington Capitals i Carolina Hurricanes, bo "Huragany" przed własną publicznością pokonały obrońców Pucharu Stanleya w meczu numer 6 5:2 i wyrównały stan rywalizacji na 3-3.
Ta seria od początku toczy się zgodnie z zasadą własnej tafli, bo wszystkie spotkania wygrywają gospodarze. Dziś w nocy polskiego czasu w Raleigh zmieniło się jednak to, że tym razem nie zwyciężył zdobywca pierwszego gola. W pięciu pierwszych meczach bowiem nie doszło do ani jednej zmiany prowadzenia. Tym razem na 1:0 trafił dla gości Brett Connolly, a gdy Warren Foegele wyrównał, to jeszcze w pierwszej tercji Aleksandr Owieczkin ponownie dał przewagę Capitals. To był jednak ostatni tego wieczoru gol Capitals, a przynajmniej ostatni strzelony zgodnie z przepisami.
Za to na początku drugiej tercji do remisu doprowadził Teuvo Teräväinen, który dostał podanie zza bramki od innego Fina Sebastiana Aho. Jeszcze w drugiej odsłonie kapitan gospodarzy Justin Williams pokonał Bradena Holtby'ego, ale chwilę wcześniej zagrał zbyt wysoko uniesionym kijem i to trafienie nie mogło być zaliczone. Hurricanes odbili sobie jednak wszystko w trzeciej tercji, w której uciekli rywalom, zdobywając jeszcze trzy bramki. Zwycięską okazała się być ta strzelona w 44. minucie przez Jordana Staala, który najlepiej odnalazł się w podbramkowym zamieszaniu. A i Williams wreszcie trafił bez złamania reguł gry w 52. minucie. Weteran gospodarzy idealnie dostawił kij do krążka lecącego w powietrzu i pokonał Holtby'ego. Ten jego pierwszy gol w play-offach znacznie przybliżył zespół do siódmego meczu. To tym bardziej znaczące, że on sam kiedyś był nazywany "Mr. Game 7" jako specjalista od takich spotkań, bo zawsze je wygrywał. W końcówce wynik na 5:2 ustalił strzałem do pustej już bramki rywali Dougie Hamilton.
Jeszcze zanim gospodarze przypieczętowali swoje zwycięstwo, gościom wydawało się, że doprowadzili do remisu 3:3. W 51. minucie Owieczkin trafił do siatki, ale sędziowie od razu pokazali, że doszło do przeszkadzania bramkarzowi Petrowi Mrázkowi. Rosjanin z impetem wjechał w pole bramkowe i skierował "gumę" za linię bramkową pod czeskim bramkarzem. Sytuacja została przeanalizowana na wideo i decyzję podtrzymano. Liga wyjaśniła później, że analiza wideo wykazała, iż powodem skierowania krążka do bramki było popchnięcie przez Owieczkina kijem parkanu Mrázka.
Anulowany gol Owieczkina
Ta sędziowska decyzja ewidentnie sfrustrowała rosyjskiego gwiazdora, który nie dotrwał do końca meczu. W przedostatniej minucie uderzył kijem Saku Mäenalanena i otrzymał karę dwuminutową. W odpowiedzi zaczął ironicznie bić brawo sędziom, więc ci odesłali go do szatni nieco wcześniej niż miał w planach. Jego reakcja odnosiła się jednak raczej nie do kary za ewidentne uderzenie Fina, a jeszcze do sytuacji z 51. minuty. - Widziałem krążek, a bramkarz nie miał go pod kontrolą - tłumaczył po spotkaniu kapitan mistrzów NHL. - Nie mam pojęcia, co widział sędzia albo jakie było wytłumaczenie tej decyzji. To było trochę dziwne, ale ok. Mecz się skończył i idziemy dalej, bo nic już z tym nie możemy zrobić. Owieczkin wczoraj od początku był bardzo pobudzony. Gdy w pierwszej tercji nie trafił swoim atakiem ciałem w Hamiltona i rozbił się o bandę, wracając na ławkę zaczął prowokować rywali, imitując... kurczaka.
Capitals wygrali sześć poprzednich spotkań, w których mieli okazję wyeliminować rywala z play-offów. Przed rokiem po drodze do Pucharu Stanleya w każdej rundzie wykorzystywali już pierwszą taką okazję. Bilans meczów numer 7 w historii nie jest dla nich korzystny, bo wygrali tylko 5 z 16 takich gier. Co dość zaskakujące, źle idzie im w takich sytuacjach nawet przed własną publicznością. W Waszyngtonie wygrywali mecze numer 7 tylko trzy razy, a przegrywali aż ośmiokrotnie.
Tymczasem Hurricanes nigdy jeszcze siódmego spotkania nie przegrali. Odnieśli zwycięstwa we wszystkich czterech takich swoich spotkaniach w historii klubu, w tym w dwóch na wyjeździe. W każdym z dotychczasowych meczów numer 7 w barwach "Canes" grał ich obecny trener Rod Brind'Amour, a w dwóch w półfinale i finale NHL w 2006 roku także obecny kapitan Williams. On sam zdobył w play-offach NHL aż 27 punktów w 23 meczach, które mogły wyeliminować jego drużynę z rywalizacji. Ma drugą najlepszą średnią punktową w takich spotkaniach w historii. Z kolei w meczach numer 7 jest najlepiej punktującym graczem w dziejach NHL, bo zdobył w 8 spotkaniach 14 "oczek". Wygrał 7 z nich, a przegrał tylko jedno - akurat wtedy, gdy był zawodnikiem... Capitals. Przed dwoma laty "Stołeczni" z nim w składzie ulegli w siódmym spotkaniu półfinału konferencji Pittsburgh Penguins.
- Mówiłem o tym od początku, że jeśli oni mają nas wyeliminować, to nie pozwolimy im zrobić tego łatwo - powiedział po wczorajszym spotkaniu. - Czasem jest tak, że dla jednego zespołu porażka oznacza, że idzie do domu. W siódmym meczu jest tak dla obu. Cóż, zagrajmy jeszcze ten jeden mecz.
Carolina Hurricanes - Washington Capitals 5:2 (1:2, 1:0, 3:0)
0:1 Connolly - Eller - Burakovsky 05:06
1:1 Foegele - Hamilton - Slavin 10:35
1:2 Owieczkin - Orłow - Niskanen 15:12
2:2 Teräväinen - Aho 21:56
3:2 Staal - McGinn - Faulk 43:51
4:2 Williams - Pesce - Staal 51:58
5:2 Hamilton - Martinook 56:54 (pusta bramka)
Strzały: 36-25.
Minuty kar: 6-20.
Widzów: 18 913.
Stan rywalizacji: 3-3.Siódmy meczw nocy ze środy na czwartek w Waszyngtonie.
Siódmy mecz nie będzie za to potrzebny w rywalizacji Dallas Stars z Nashville Predators, bo sytuacja rozstrzygnęła się już wczoraj w spotkaniu numer 6, choć obie drużyny nieco je przedłużyły. John Klingberg strzelił gola w 18. minucie dogrywki i dał Stars zwycięstwo 2:1 w meczu oraz 4-2 w całej rywalizacji. Teraz w półfinale konferencji zachodniej "Gwiazdy" spotkają się z St. Louis Blues. Wcześniej gola dla zwycięzców strzelił Blake Comeau, a bramkarz Ben Bishop obronił 47 strzałów. Aż 49 uderzeń graczy z Dallas zatrzymał Pekka Rinne, ale dla niego ligowy sezon już się skończył. Jedynego gola dla Predators zdobył Austin Watson, który wykonał także aż 14 ataków ciałem. Godne zauważenia jest to, jak bardzo trener gospodarzy Jim Montgomery zaufał zaledwie 19-letniemu obrońcy Miro Heiskanenowi. Tegoroczny debiutant spędził na lodzie najwięcej czasu ze wszystkich graczy swojego zespołu, bo aż 32 minuty i 25 sekund. Młody Fin oddał trzy celne strzały i zaliczył najwięcej w drużynie, bo trzy odbiory krążka. Predators znów zagrali fatalnie w przewagach i zmarnowali wszystkie cztery. W całej serii nie wykorzystali żadnej z 15 takich okazji. Wcześniej byli w tym elemencie najgorsi w całej lidze w sezonie zasadniczym.
Dallas Stars w ostatnich 11 sezonach NHL dopiero po raz drugi przebrnęli pierwszą rundę play-offów. Poprzednio udało im się to w 2016 roku, gdy pokonali 4-2 Minnesota Wild. Wtedy także w drugiej rundzie trafili na St. Louis Blues i musieli uznać wyższość rywali po siedmiu meczach. "Gwiazdy" są trzecim po Columbus Blue Jackets i Colorado Avalanche zespołem, który awansował do tegorocznych play-offów NHL z "dziką kartą" i zagra w półfinale konferencji. Gdyby Hurricanes wyeliminowali Capitals, to w drugiej rundzie zagrają wszystkie zespoły awansujące do Pucharu Stanleya z "dzikimi kartami". Przed rokiem wszystkie takie zespoły odpadły w pierwszej rundzie. Na pięć drużyn, które już wywalczyły awans do półfinałów konferencji, cztery były po sezonie zasadniczym notowane niżej od swoich rywali.
Dallas Stars - Nashville Predators 2:1 (0:1, 1:0, 0:0, 1:0)
0:1 Watson - Boyle - Subban 05:47
1:1 Comeau - Faksa 25:20
2:1 Klingberg - Radułow - Seguin 77:02
Strzały: 51-48.
Minuty kar: 8-2.
Widzów: 19 025.
Stan rywalizacji: 4-2. Awans Stars.
Gol Johna Klingberga na wagę awansu do półfinału konferencji zachodniej
Komentarze