Play-off NHL: Crosby zagubiony, "Pingwiny" sfrustrowane (WIDEO)
Formacja "twardzieli" New York Islanders w dwóch pierwszych meczach serii play-off zupełnie wyłączyła z gry Sidneya Crosby'ego i jego atak. Wyraźnie sfrustrowani Pittsburgh Penguins przegrali tej nocy drugie spotkanie i mają o czym myśleć przed powrotem do swojej hali.
Trener "Wyspiarzy" Barry Trotz najczęściej wystawia przeciwko pierwszemu atakowi Penguins złożonemu nominalnie z Crosby'ego, Jake'a Guentzela i Bryana Rusta swój tercet Cal Clutterbuck - Casey Cizikas - Matt Martin. Zwłaszcza Clutterbuck i Martin są uważani za elitę NHL, jeśli chodzi o ataki ciałem na rywali. Na razie ta taktyka zdaje egzamin, bo w drugim kolejnym meczu Crosby zupełnie nie mógł sobie poradzić. Oddał tylko jeden strzał, zaliczył trzy straty, przegrał 13 z 21 wznowień i spędził dwie minuty na ławce kar. Za to w ogóle nie punktował, a jego drużyna przegrała spotkanie numer 2 serii z Islanders 1:3.
Za strzelanie nie odpowiadał atak "twardzieli" z Long Island. To Penguins zresztą wyszli na prowadzenie jako pierwsi w 31. minucie po strzale z dystansu Erika Gudbransona. Już niespełna trzy minuty później jednak krążek z bliska wepchnął do bramki Matta Murraya Anthony Beauvillier, który strzelił pierwszego gola w play-offach NHL i doprowadził do remisu. A w trzeciej tercji gospodarze przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę. Zwycięski okazał się być kapitalny backhand Jordana Eberle'ego z 48. minuty, którym Kanadyjczyk dał drużynie prowadzenie 2:1. A później wygraną przypieczętował trafieniem w przewadze Josh Bailey, który dwa dni wcześniej strzelił zwycięskiego gola na 4:3 w dogrywce meczu numer 1.
Drużyna z Nowego Jorku wreszcie trafiła w przewadze, bo wcześniej zmarnowała aż pięć takich okazji, w tym jedną trwającą prawie minutę 5 na 3. Ten problem może jeszcze odbić się w play-offach Islanders czkawką, bo nie jest nowy. W ostatnich 12 meczach u siebie w sezonie zasadniczym podopieczni Trotza wykorzystali zaledwie 1 z 27 przewag. Wczoraj jednak ostatecznie za te problemy nie zapłacili i po dwóch meczach u siebie prowadzą z Penguins 2-0.
Sam fakt, że "Pingwiny" dopuściły do aż sześciu gier Islanders w przewadze dobrze obrazuje problemy drużyny z Pittsburgha z dyscypliną. Goście wyglądali na sfrustrowanych skuteczną defensywną grą gospodarzy i to nawet jeszcze wtedy, gdy nie przegrywali. Często wykłócali się z sędziami, jeszcze przy stanie 0:0 Jack Johnson zaraz po wyjechaniu z ławki kar zaatakował od tyłu Adama Pelecha i znów został wykluczony, a Gudbranson wchodząc do boksu kar po swoim faulu z całej siły trzasnął jego drzwiami.
Trener Mike Sullivan na trzecią tercję rozdzielił swój pierwszy atak i za Rusta do Crosby'ego oraz Guentzela wprowadził Dominika Simona, ale nie dość, że nie było pozytywnego efektu, to jeszcze ta tercja przesądziła o porażce. Szkoleniowiec gości próbował także w taki sposób mieszać zmiany, by unikać wystawiania formacji Crosby'ego przeciwko atakowi Clutterbucka, Cizikasa i Martina. Nie mógł jednak tego robić po każdej przerwie w grze, bo to rywale jako gospodarze mieli ostatnią zmianę i wtedy zwykle Trotz widząc na lodzie Crosby'ego posyłał do boju ten tercet. Crosby w obu pierwszych spotkaniach przegrał z Cizikasem także pojedynek we wznowieniach. Penguins co prawda oddali wczoraj prawie tyle samo strzałów, co rywale (33-34), ale Robin Lehner na dystansie bronił lepiej niż Murray i zatrzymał 32 z tych uderzeń.
Historyczne statystyki NHL pokazują, że drużyna rozpoczynająca serię od wyniku 0-2 po dwóch spotkaniach wyjazdowych wygrywa rywalizację tylko w 10,9 % przypadków. Nieco lepiej jest w pierwszej rundzie play-offów, bo to udało się 11 zespołom na 88 próbujących, czyli 12,5 %. Penguins po raz ostatni w takiej sytuacji odwrócili losy rywalizacji w 2009 roku i to dwukrotnie. Najpierw w półfinale konferencji przeciwko Washington Capitals, a później w finale Pucharu Stanleya z Detroit Red Wings. W obu przypadkach wygrali 4-3. Pocieszeniem dla "Pingwinów" jest fakt, że teraz rywalizacja wraca do ich hali, gdzie w niedzielę odbędzie się mecz numer 3. Będzie to ważne również dlatego, że teraz to Sullivan będzie miał drugą zmianę, więc być może znajdzie korzystniejsze pojedynki dla swoich ofensywnych formacji. - Skoro oni mogli wygrać dwa mecze, to dlaczego my nie możemy? - pytał po wczorajszym meczu Jewgienij Małkin, który przesiedział cztery minuty na ławce kar. - To nie będzie łatwe, ale musimy się trzymać razem.
Prowadzący Islanders Barry Trotz już po raz czwarty z rzędu rywalizuje z Pttsburgh Penguins w play-offach. W poprzednich trzech sezonach robił to jako szkoleniowiec Washington Capitals. Co ciekawe, za każdym razem zwycięzca takiej serii zdobywał później Puchar Stanleya. W 2016 i 2017 roku robiły to "Pingwiny", a przed rokiem "Stołeczni". Doświadczony trener mówi, że za każdym razem powtarza zawodnikom o grze w play-offach to samo. - Powiedziałem im: "dajcie z siebie wszystko, co macie - każdy wieczór, każda zmiana". A sprawy wtedy same się ułożą - skomentował wczoraj Trotz.
New York Islanders - Pittsburgh Penguins 3:1 (0:0, 1:1, 2:0)
0:1 Gudbranson - Małkin 30:36
1:1 Beauvillier - Barzal - Eberle 33:25
2:1 Eberle - Barzal - Boychuk 47:54
3:1 Bailey - Lee - Toews 51:38 (w przewadze)
Strzały: 34-33.
Minuty kar: 8-16.
Widzów: 13 917.
Stan rywalizacji: 2-0. Trzeci mecz w niedzielę w Pittsburghu.
Na dużą sensację zanosi się w rywalizacji Tampa Bay Lightning z Columbus Blue Jackets. Po porażce w pierwszym meczu, w którym najlepszy zespół sezonu zasadniczego stracił trzybramkowe prowadzenie, tym razem "Błyskawica" uległa u siebie rywalom z Columbus aż 1:5 i przed dwoma meczami na wyjeździe przegrywa w serii już 0-2. Matt Duchene strzelił wczoraj dla zwycięzców swojego pierwszego gola w karierze w play-offach i dołożył trzy asysty, Artiemij Panarin i Zach Werenski zaliczyli po bramce i asyście, a swoje gole zdobywali także: Cam Atkinson i Riley Nash. Werenski nie tylko zdobył zwycięskiego gola i dołożył asystę, ale także w pierwszej tercji stoczył bójkę z Braydenem Pointem, dzięki czemu zaliczył "hat trick Gordie'ego Howe'a". Sytuacja w meczach w Columbus może być dla Lightning jeszcze dodatkowo trudniejsza ze względu na zdarzenie z 56. minuty wczorajszego spotkania. Nikita Kuczerow najpierw podciął wtedy Markusa Nutivaarę, a następnie przybił go do bandy. Na lodzie otrzymał karę meczu za niesportowe zachowanie, ale dziś zostanie też wysłuchany przez komórkę dyscyplinarną NHL i trudno się spodziewać, by obyło się bez zawieszenia. Inna sprawa, że Rosjanin, który w sezonie zasadniczym zdobył najwięcej punktów w XXI wieku, w play-offach nie daje na razie drużynie nic. W dwóch pierwszych spotkaniach z Blue Jackets nie zdobył nawet punktu. Zespoły prowadzące 2-0 po dwóch wyjazdowych meczach serii play-offów w NHL wygrywają rywalizację w 78,7 % przypadków. Blue Jackets muszą jednak pamiętać, że ostatnią drużyną, której się to nie udało, byli dokładnie rok temu oni sami w pierwszej rundzie play-offów z Washington Capitals.
Tampa Bay Lightning - Columbus Blue Jackets 1:5 (0:2, 0:1, 1:2)
0:1 Atkinson - Duchene 05:15
0:2 Werenski - Duchene 11:44 (w przewadze)
0:3 Duchene - Panarin - Werenski 21:28 (w przewadze)
1:3 Siergaczow - Miller - Černák 45:00
1:4 Nash - Jenner 49:06
1:5 Panarin - Duchene - Bjorkstrand 52:15
Strzały: 24-27.
Minuty kar: 38-21.
Widzów: 19 092.
Stan rywalizacji: 0-2. Trzeci mecz w nocy z niedzieli na poniedziałek w Columbus.
Atak Nikity Kuczerowa na Markusa Nutivaarę
Także 2-0 po dwóch meczach wyjazdowych prowadzą St. Louis Blues z Winnipeg Jets. Drużyna Craiga Berube'ego wczoraj wygrała w Winnipeg 4:3. Zwycięstwo dał jej Ryan O'Reilly, a wcześniej swoje dwa pierwsze gole w karierze w play-offach NHL strzelił Oskar Sundqvist. Szwed miał stuprocentową skuteczność, bo do zdobycia dwóch bramek wystarczyły mu dwa strzały. Na listę strzelców w zwycięskim zespole wpisał się także Patrick Maroon. Gospodarzom nie pomogło nawet to, że wykorzystali dwie z trzech gier w przewagach, podczas gdy ich rywale nie zamienili na gola żadnej ze swoich trzech takich okazji. St. Louis Blues przegrali dwie z ostatnich trzech serii w play-offach, w których prowadzili 2-0. W obu tych przypadkach jednak dwa pierwsze spotkania wygrywali u siebie. Nigdy jeszcze w 52-letniej historii nie zdarzyło im się odpaść z play-offów po dwóch pierwszych zwycięstwach na wyjeździe. A ich rywale ani w Winnipeg, ani wcześniej jako Atlanta Thrashers nigdy takiej sytuacji, w jakiej są obecnie, nie odwrócili na swoją korzyść. Obie drużyny w sezonie zasadniczym zdobyły tyle samo punktów.
Winnipeg Jets - St. Louis Blues 3:4 (1:1, 2:2, 0:1)
0:1 Sundqvist - Bouwmeester - Schwartz 05:23
1:1 Wheeler - Scheifele - Copp 12:01
2:1 Laine - Wheeler - Byfuglien 22:49 (w przewadze)
2:2 Maroon - Thomas - Pietrangelo 26:42
2:3 Sundqvist - Perron - Edmundson 29:50
3:3 Scheifele - Connor - Byfuglien 38:55 (w przewadze)
3:4 O'Reilly - Bouwmeester - Parayko 43:46
Strzały: 29-32.
Minuty kar: 8-6.
Widzów: 15 321.
Stan rywalizacji: 0-2. Trzeci mecz w nocy z niedzieli na poniedziałek w St. Louis.
Stan serii po dwóch meczach wyjazdowych wyrównał za to zespół Vegas Golden Knights, który w San Jose pokonał tamtejszych Sharks 5:3. Zwłaszcza w pierwszej tercji, w której padło sześć goli, był to dość szalony mecz. Goście prowadzili już 3:0, ale gospodarze zdołali wyrównać zdobywając trzy gole w 129 sekund. W całej historii Pucharu Stanleya nikomu wcześniej nie udało się w pierwszej tercji wyrównać wyniku ze stanu 0:3. Co więcej, na początku drugiej odsłony krążek wpadł do bramki gości po raz czwarty, ale sędziowie gola nie uznali, bo Logan Couture przeszkadzał bramkarzowi, za co dostał karę. A ostatnie słowa należały później do "Rycerzy". William Karlsson i Colin Miller zdobyli dla nich bramki w osłabieniu, Mark Stone trafił w przewadze, strzelając już trzeciego gola w tej serii i to jego strzał dał zwycięstwo drużynie z Las Vegas. Bramkę i asystę dla gości zaliczył Max Pacioretty, a na liście strzelców znalazł się też Cody Eakin. Sharks strzelali znacznie częściej (37-23), ale 34 ich uderzenia obronił wybrany graczem meczu Marc-André Fleury. Po drugiej stronie tafli Martin Jones po wpuszczeniu trzech z siedmiu strzałów w ciągu nieco ponad sześciu i pół minuty, ustąpił między słupkami miejsca Aaronowi Dellowi. Trzecie spotkanie odbędzie się w Las Vegas w niedzielę.
San Jose Sharks - Vegas Golden Knights 3:5 (3:3, 0:1, 0:1)
0:1 Eakin - Pacioretty 00:58
0:2 Miller 04:37 (w osłabieniu)
0:3 Pacioretty - Stastny 06:11
1:3 Couture - Pavelski - E. Karlsson 16:59
2:3 Hertl - E. Karlsson - Couture 17:38 (w przewadze)
3:3 Thornton - Dillon - Kane 19:08
3:4 Stone - Stastny - Tuch 21:31 (w przewadze)
3:5 Karlsson - Smith - Schmidt 47:35 (w osłabieniu)
Strzały: 37-23.
Minuty kar: 12-22.
Widzów: 17 562.
Stan rywalizacji: 1-1. Trzeci mecz w nocy z niedzieli na poniedziałek w Las Vegas.
Komentarze