NHL: Prawie rocznica Muzzina (WIDEO)
Swoje pierwsze punkty w barwach Toronto Maple Leafs zdobył pozyskany ostatnio z Los Angeles Kings Jake Muzzin. Obrońca ekipy z Toronto został wybrany pierwszą gwiazdą spotkania, notując najlepszy występ w ofensywie od... roku i jednego dnia.
Klub z Toronto pozyskał Muzzina tydzień temu w wymianie, w ramach której odesłał "Królom" Carla Grundströma, prawa do młodego Seana Durziego i wybór w pierwszej rundzie tegorocznego draftu. Muzzin czekał na swoje pierwsze punkty w barwach "Klonowych Liści" do trzeciego spotkania. Wczoraj zdobył od razu 3 i poważnie przyczynił się do zwycięstwa nad zespołem Anaheim Ducks, który jeszcze niedawno był jego derbowym rywalem.
Punktowanie zaczął w 34. minucie, asystując przy golu Andreasa Johnssona, którym Szwed podwyższył na 2:0, bo wcześniej prowadzenie dał gospodarzom John Tavares. A później były obrońca Los Angeles Kings sam podwyższył na 3:0 w przewadze. Jego zespół w drugiej tercji miał tylko 7 sekund na wykorzystanie przewagi po karze dla Nicka Ritchie'ego, bo właśnie na 7 sekund przed końcem drugiej odsłony napastnik gości został odesłany do boksu. Gospodarze zdążyli, bo zaraz po wygranym wznowieniu Muzzin popisał się perfekcyjnym strzałem spod linii niebieskiej. Potrzebne były na to tylko 4 sekundy.
Na początku trzeciej tercji Rickard Rakell zmniejszył straty strzałem w "okienko", ale już po 31 sekundach Maple Leafs znów prowadzili trzema golami, a Muzzin znów asystował. Tym razem przy trafieniu Connora Browna po dynamicznej akcji Williama Nylandera. Później jeszcze Nylander sam podwyższył na 5:1, a Johnsson trafił w 55. minucie, ustalając wynik na 6:1. Tego ostatniego gola wpuścił już Chad Johnson, który między słupkami w ekipie Ducks zmienił Johna Gibsona po piątej bramce.
Johnsson zaliczył najlepszy w karierze w NHL występ pod względem liczby zdobytych punktów, bo zakończył go z 4 "oczkami" za 2 gole i 2 asysty. Szwedzki napastnik przed rokiem był najskuteczniejszym graczem i MVP play-offów ligi AHL, którą wygrał z filialnym klubem Maple Leafs, Toronto Marlies. Dzięki temu wywalczył sobie miejsce w NHL, ale dotąd w tej lidze nie zachwycał. Teraz po 46 meczach ma na koncie 12 goli i 14 asyst. - Potrzebuję siły mentalnej i pewności siebie. Trenerzy cały czas pozytywnie do mnie podchodzą i mi pomagają - mówił wczoraj. - Nawet gdy mi bardzo nie szło, to cały czas pracowaliśmy i przypominali mi, co powinienem robić. Dostałem też dużą pomoc od drużyny.
Ale pierwszą gwiazdą spotkania wybrano wczoraj Muzzina, który uzbierał 3 "oczka" i wyrównał swój ofensywny rekord w NHL. Co ciekawe, poprzedni tak dobry występ pod względem zdobyczy punktowych zaliczył 3 lutego 2018 roku, czyli dokładnie rok i dzień przed wczorajszym meczem. Wtedy także raz trafił i dwukrotnie asystował w starciu Los Angeles Kings z Arizona Coyotes. Gola i asystę uzyskał wczoraj dla gospodarzy John Tavares, a Frederik Andersen obronił 24 strzały.
Drużyna z Toronto ma 67 punktów i zajmuje drugie miejsce w dywizji atlantyckiej, ale raczej bez większych szans na pościg za prowadzącymi w niej liderami ligi Tampa Bay Lightning, którzy zgromadzili o 13 "oczek" więcej. Znacznie trudniejsza jest sytuacja Ducks, którzy przegrali czwarte kolejne spotkanie. To w Toronto miało miejsce zaledwie dwa dni po tym, jak podopieczni Randy'ego Carlyle'a ulegli Winnipeg Jets 3:9, tracąc 6 goli w pierwszej tercji. W trzech ostatnich spotkaniach stracili 20 goli, a strzelili tylko 5. Od początku tego roku przegrali 10 z 12 gier. 51 punktów daje im przedostatnie miejsce w dywizji Pacyfiku.
- Nasza gra jest do niczego - trzeźwo ocenił sytuację po meczu załamany Rakell. - Wolałbym o tym nie rozmawiać, bo to po prostu smutne. Cały czas jest to samo. W czasie całego mojego pobytu w Anaheim zawsze byliśmy zespołem, który potrafił walczyć z silnymi rywalami. Oczywiście w tej chwili tak nie jest.
Toronto Maple Leafs - Anaheim Ducks 6:1 (0:0, 3:0, 3:1)
1:0 Tavares - Johnsson - Gauthier 23:02
2:0 Johnsson - Marleau - Muzzin 33:40
3:0 Muzzin - Gardiner - Johnsson 39:57 (w przewadze)
3:1 Rakell - Lindholm - Manson 42:45
4:1 Brown - Nylander - Muzzin 43:16
5:1 Nylander - Hyman 46:04
6:1 Johnsson - Hyman - Tavares 54:51
Strzały: 44-25.
Minuty kar: 2-6.
Widzów: 18 858.
W Nowym Jorku Los Angeles Kings w końcówce odwrócili losy meczu z Rangers i wygrali 4:3 po dogrywce. Adrian Kempe doprowadził do dogrywki golem strzelonym na minutę przed końcem trzeciej tercji, przy którym asystował mu Tyler Toffoli, a w 25. sekundzie dodatkowej części meczu zrewanżował się temu ostatniemu, podając przy jego bramce na wagę zwycięstwa. Kempe skończył mecz z dwoma golami i asystą. Szwed na trafienie do siatki czekał od 11 grudnia ubiegłego roku. W międzyczasie rozegrał 19 meczów bez gola. A na listę strzelców w zwycięskim zespole wpisał się też Anže Kopitar. W ekipie Rangers Mika Zibanejad dzięki bramce i asyście ustanowił klubowy rekord, punktując przy 10 kolejnych golach swojego zespołu. Szwed 7 sekund przed wyrównującym golem Kempego na 3:3 trafił w słupek. Drużyna z Nowego Jorku ma 52 punkty i zajmuje przedostatnie miejsce w dywizji metropolitalnej. Kings z 46 "oczkami" nadal są ostatni w konferencji zachodniej.
Trwa zwycięska seria Philadelphia Flyers. "Lotnicy" odnieśli już ósme zwycięstwo z rzędu, tym razem pokonując Vancouver Canucks 2:1. Gole zdobyli Sean Couturier i Jakub Voráček, ale pierwszą gwiazda spotkania wybrany został bramkarz Flyers Carter Hart, choć jego występ miał dwa oblicza. Z jednej strony sprezentował rywalom gola, wybijając krążek wprost na kij Brocka Boesera, który strzelał do pustej bramki, a z drugiej obronił 41 strzałów. Popisał się zwłaszcza fenomenalną "piłkarską" interwencją podczas gry w osłabieniu w trzeciej tercji, gdy zatrzymał Nikołaja Gołdobina i nie dopuścił do wyrównania na 2:2. Hart jest pierwszym bramkarzem NHL, który wygrał 7 meczów z rzędu przed 21. urodzinami od prawie 11 lat, gdy zrobił to Carey Price. Drużyna z Filadelfii wyrównała wczoraj swój rekord tego sezonu blokując 30 strzałów. Canucks nie tylko przegrali mecz, ale też stracili z powodu fatalnie wyglądającego urazu czołowego obrońcę Alexandra Edlera. Szwed bardzo pechowo zahaczył kijem o łyżwę Voráčka i upadł na lód, uderzając w niego twarzą. Z tafli został zwieziony na noszach. Nie wiadomo, jak poważny jest jego uraz. Flyers, mimo najdłuższej aktualnie w NHL zwycięskiej serii, z 54 punktami pozostają na szóstym miejscu w dywizji metropolitalnej, a do pozycji dającej awans do play-offów tracą 5 "oczek". Canucks z identycznym dorobkiem punktowym są na czwartym miejscu w dywizji Pacyfiku i drugim w klasyfikacji "dzikiej karty" do play-offów na Zachodzie.
Fantastyczna interwencja Cartera Harta po strzale Nikołaja Gołdobina
Piąte z rzędu zwycięstwo odniósł zespół Dallas Stars, który pokonał Arizona Coyotes 5:4. Była to wygrana nietypowa dla zespołu "Gwiazd", bo nie oparta o defensywę, a o "wymianę ciosów". Zwłaszcza w trzeciej tercji, wygranej przez ekipę Jima Montgomery'ego 4:2. Tyler Seguin strzelił zwycięskiego gola i zaliczył asystę, a dla zwycięzców trafiali także: Roope Hintz, John Klingberg, Radek Faksa i Mattias Janmark-Nylén. W końcówce drugiej tercji karę meczu za wepchnięcie w bandę Alexa Goligoskiego otrzymał gracz Stars Brett Ritchie. Jego zespół obronił jednak osłabienie, a co więcej Coyotes skrócili je swoimi dwiema karami, w wyniku których sami stracili dwa gole w mniej liczebnym składzie. Najlepiej broniące się w tym elemencie w obecnym sezonie NHL "Kojoty" dały sobie strzelić gole w 3 z 4 gier w osłabieniu. Zespół z Glendale pierwszy raz w obecnych rozgrywkach nie zdobył punktu w meczu, w którym prowadził po dwóch tercjach. Stars dopiero drugi raz wygrali przegrywając po 40 minutach. 60 punktów daje im trzecie miejsce w dywizji centralnej. Ich wczorajsi rywale mają 51 "oczek" i są na piątej pozycji w dywizji Pacyfiku.
Kara meczu za niesportowe zachowanie dla Bretta Ritchie'ego po rzuceniu na bandę Alexa Goligoskiego
Komentarze