NHL: "Thriller" w Chicago. Tavares wyrównał rekord... byłego trenera Sanoka (WIDEO)
Był pierwszy w barwach Toronto Maple Leafs hat trick Johna Tavaresa, niesamowita końcówka trzeciej tercji, dogrywka i 13 goli. Tego meczu kibice w Chicago długo nie zapomną, choć dla ich drużyny nie skończył się dobrze.
Gdy dziennikarze weszli do szatni Toronto Maple Leafs po wyjazdowym meczu z Chicago Blackhawks, z głośników dobiegały dźwięki utworu "Thriller" Michaela Jacksona. Chwilę wcześniej Morgan Rielly dał gościom zwycięstwo w dogrywce meczu, który naprawdę był thrillerem. Najpierw gospodarze prowadzili w nim 2:0, później goście wyszli na prowadzenie 3:2, a następnie Blackhawks odpowiadali na każdego gola swoich rywali, czterokrotnie odrabiając straty. Maple Leafs prowadzili 3:2, 4:3, 5:4 i wreszcie 6:5. A końcówkę trzeciej tercji dziennikarz gazety "Chicago Sun-Times" nazwał w swojej relacji jedną z najbardziej szalonych, jakie widzieli kibice Blackhawks.
W przedostatniej minucie goście prowadzili 5:4, ale Patrick Kane doprowadził do remisu. Już 22 sekundy później Auston Matthews ponownie dał "Klonowym Liściom" prowadzenie, tym razem 6:5, ale Kane po kolejnych 33 sekundach wyrównał na 6:6 i przesądził o tym, że będzie dogrywka. W niej odrobić strat już się nie dało, więc gdy Rielly pokonał stojącego w bramce gospodarzy Cama Warda, to podopieczni Mike'a Babcocka odnieśli zwycięstwo 7:6.
Wcześniej pierwszym hat trickiem w barwach drużyny z Toronto popisał się John Tavares. Gracz rozgrywający swój trzeci mecz ligowy w barwach Maple Leafs po podpisaniu w lipcu siedmioletniego kontraktu trafiał na 3:2, 4:3 i 5:4. Tavares oddał 7 strzałów, ale słabo wypadł we wznowieniach, przegrywając 12 z 19. I tak został jednak dopiero czwartym w ciągu ostatnich 75 lat zawodnikiem klubu z Toronto, który w jednym z pierwszych trzech meczów w jego barwach popisał się hat trickiem. Pierwszym był były trener KH Sanok Miroslav Fryčer, który 17 marca 1982 roku strzelił 3 gole i zaliczył asystę w meczu przeciwko Quebec Nordiques. Mścił się wtedy na byłym klubie, bo właśnie z niego 8 dni wcześniej został oddany do Toronto razem z wyborem w siódmej rundzie draftu za Wilfa Paiementa. 2 bramki i 2 asysty zaliczył wczoraj dla zwycięzców Matthews, Rielly przed swoim zwycięskim golem dwukrotnie asystował, a bramkę i asystę uzyskał Kasperi Kapanen.
To nie był mecz bramkarzy. Ward wpuścił 7 z 34 strzałów, a stojący po drugiej stronie tafli Garret Sparks interweniował skutecznie 25 razy na 31 strzałów. Dla tego ostatniego i tak było to jednak wyjątkowe wydarzenie. Najlepszy bramkarz poprzedniego sezonu w AHL, gdzie zdobył z Toronto Marlies Puchar Caldera, rozpoczął w bramce mecz NHL po raz pierwszy od dwóch i pół roku. Co więcej, stało się to w jego rodzinnym mieście, bo urodził się w Elmhurst na przedmieściach Chicago. Jak przystało na jego nazwisko, trafił mu się mecz, w którym naprawdę leciały iskry. - 7-6? Biorę to - z uśmiechem mówił Sparks po meczu. - Świetnie było tu być, biorąc pod uwagę, że wiele razy byłem w tej hali po drugiej stronie, tam na trybunach. Po to się gra w hokeja. A na końcu najważniejsze jest to, że wygraliśmy.
Dla Blackhawks oprócz dwóch goli Kane'a strzelali: Jonathan Toews, który dzień wcześniej zaliczył hat trick w meczu z St. Louis Blues, a także Alex DeBrincat po pięknym szybkim rozegraniu akcji w trójkącie, John Hayden i Brandon Manning. "Czarne Jastrzębie" przegrały pierwszy mecz w tym sezonie, ale przechodzą do historii jako pierwszy zespół, który rozpoczął sezon NHL od trzech dogrywek. Patrick Kane przyznał po spotkaniu, że choć on jako ofensywny gracz może być zadowolony, to trener z pewnością inaczej spojrzy na taką "strzelaninę". - Napastnikowi fajnie się gra w takim meczu, ale jestem przekonany, że z punktu widzenia trenerów to jest koszmar - skomentował. - Możemy i musimy grać lepiej w obronie.
Mecz rozpoczęła symbolicznym pierwszym rzuceniem krążka żona zmarłej 7 sierpnia legendy Blackhawks Stana Mikity, którego pamięć została uczczona specjalną ceremonią przed spotkaniem.
Chicago Blackhawks - Toronto Maple Leafs 6:7 (2:2, 1:2, 3:2, 0:1)
1:0 Toews - Kahun - Keith 09:00
2:0 DeBrincat - Kahun - Keith 12:02
2:1 Kapanen - Matthews 14:09
2:2 Matthews - Kapanen 14:43
2:3 Tavares - Hyman - Rielly 23:56
3:3 Hayden - Jokiharju - Keith 25:37
3:4 Tavares - Marner - Rielly 27:37 (w przewadze)
4:4 Manning - Seabrook - Kunitz 42:20
4:5 Tavares - Marner 49:29
5:5 Kane - Jokiharju - Schmaltz 58:36 (bez bramkarza)
5:6 Matthews - Marleau - Gardiner 58:58
6:6 Kane - Jokiharju - Schmaltz 59:31 (bez bramkarza)
6:7 Rielly - Marleau - Matthews 60:19
Strzały: 31-34.
Minuty kar: 4-6.
Widzów: 21 812.
Niezwykłe jest to, że 13 goli obejrzeli tej nocy także kibice w Raleigh. Tu jednak wynik był mniej wyrównany i Carolina Hurricanes pokonali New York Rangers 8:5. Zwycięskiego gola dla "Huraganów" strzelił wybrany z numerem 2 tegorocznego draftu NHL 18-latek Andriej Swiecznikow, który także zaliczył asystę i został pierwszym w historii ligi urodzonym w 2000 roku strzelcem. Dwa gole i asystę uzyskał dla zwycięzców Warren Foegele, bramkę i dwie asysty Jordan Staal, a o jedno punktowe podanie mniej Micheal Ferland i Jordan Martinook. Listę strzelców Hurricanes uzupełnili: Teuvo Teräväinen i Lucas Wallmark. Gospodarze w 45. minucie przegrywali jeszcze 4:5, ale strzelili 4 ostatnie gole. W całym meczu przegrywali aż 4 razy. Po raz pierwszy w historii klubu udało się im wygrać mecz, w którym czterokrotnie trzeba było odrabiać straty. W bramce Rangers kosztem odpoczywającego Henrika Lundqvista zagrał urodzony w Bułgarii Rosjanin Aleksandr Georgiew, ale mimo że wpuścił 7 z 39 strzałów, to trener David Quinn nie zdecydował się go zmienić. Drużyna z Nowego Jorku po 3 pierwszych meczach w sezonie jako jedyna w konferencji wschodniej nie ma na koncie punktu.
Dużo mniej goli padło w Los Angeles, gdzie Kings pokonali Detroit Red Wings 4:2. Nieoczekiwanym bohaterem wieczoru został Alex Iafallo, który strzelił dla "Królów" dwa gole w trzeciej tercji. Na listę strzelców w zwycięskim zespole wpisali się także: Anže Kopitar i Paul LaDue, a Ilia Kowalczuk asystując dwukrotnie zdobył swoje pierwsze punkty w NHL od 2013 roku, przekraczając przy okazji barierę 400 asyst w tej lidze. 36 strzałów rywali obronił stojący między słupkami w ekipie Kings Jack Campbell, który zastępował umieszczonego na liście zawodników kontuzjowanych Jonathana Quicka. Amerykanin doznał urazu na sobotnim treningu i nie wiadomo, kiedy będzie mógł wrócić do gry. Wczoraj z kolei w pierwszej tercji z kontuzją opuścił taflę obrońca Red Wings Trevor Daley, przez co jego zespół musiał większą część meczu rozegrać piątką defensorów.
Komentarze