Stan Mikita nie żyje (WIDEO)
Jeden z najwybitniejszych środkowych w historii hokeja Stan Mikita zmarł po ciężkiej chorobie w wieku 78 lat.
Mikita od kilku lat zmagał się z otępieniem z ciałami Lewy'ego - chorobą neurodegradacyjną, która jest drugą po chorobie Alzheimera najczęstszą przyczyną demencji. Bliscy byłego wybitnego hokeisty poinformowali, że zmarł we wtorek "otoczony przez rodzinę, którą bardzo kochał".
Całą swoją karierę w NHL Mikita spędził w barwach Chicago Black Hawks, jak wtedy pisało się nazwę tego klubu. Przez wielu jest uważany za najwybitniejszego gracza w jego historii. Zadebiutował w lidze w sezonie 1958-59, a pożegnał się z hokejem 22 lata później. W 1 396 meczach sezonów zasadniczych zdobył 1 467 punktów za 541 goli i 926 asyst. Do dziś pozostaje najskuteczniejszym zawodnikiem w historii "Czarnych Jastrzębi", a w ligowej klasyfikacji punktowej wszech czasów jest 14. W play-offach rozegrał 155 spotkań, strzelił 59 bramek i dołożył 91 asyst.
Dość powszechnie jest uważany za najlepszego środkowego NHL w latach 60. W 1961 roku zdobył z ekipą z Chicago swój jedyny Puchar Stanleya. Black Hawks pokonali wówczas w finale 4-2 Detroit Red Wings. Mikita czterokrotnie (1964, 1965, 1967 i 1968) był najskuteczniejszym graczem sezonu zasadniczego NHL, a w 1967 i 1968 roku był także najbardziej wartościowym graczem ligi. W obu tych latach otrzymał również Trofeum Lady Byng dla gracza najlepiej łączącego sportową postawę i dżentelmeńskie zachowanie na lodzie z umiejętnościami hokejowymi. Jest jedynym graczem w historii, który w jednym sezonie został MVP rozgrywek, najskuteczniejszym zawodnikiem i otrzymał Trofeum Lady Byng, a zrobił to dwukrotnie rok po roku.
9 razy występował w Meczu Gwiazd NHL, a 6-krotnie był wybierany do Drużyny Gwiazd sezonu. W 2011 roku odsłonięto jego pomnik przed halą United Center w "Wietrznym Mieście".
Mikita urodził się w 1940 roku w Sokolcach na terenie obecnej Słowacji jako Stanislav Gvoth. Po II wojnie światowej, gdy w Czechosłowacji zaczęły się rządy komunistów został adoptowany przez wuja i ciotkę z Kanady i wyjechał z nimi do prowincji Ontario. W nowej ojczyźnie przyjął nazwisko wujostwa Mikita. Był pierwszym urodzonym na Słowacji hokeistą, który sięgnął po Puchar Stanleya, a do dziś jest najlepszym strzelcem, najlepszym "asystentem" i najlepiej punktującym graczem NHL pochodzącym z tego kraju.
Mikita w 1983 roku został włączony do Galerii Sław Hokeja, a trzy lata wcześniej klub z Chicago zastrzegł numer 21, z którym występował popularny "Stosh".
- Nie mam słów, żeby wyrazić nasz smutek po odejściu Stana. Znaczył tak wiele dla Chicago Blackhawks, dla całego hokeja i dla naszego miasta - powiedział w specjalnym oświadczeniu właściciel Blackhawks Rocky Wirtz. - Zostawił po sobie ślad, który na zawsze będzie wyryty w sercach naszych kibiców - obecnych, byłych i przyszłych. Stan czynił każdego, z kim się spotkał lepszym człowiekiem. Będzie nam go bardzo brakowało, ale nigdy go nie zapomnimy.
Wiadomo, że w ostatnich latach Mikita nie pamiętał już swoich wielkich osiągnięć i nie rozumiał tego, co się wokół dzieje. W kwietniu jego córka powiedziała dziennikarzom, że "od szyi w dół jest silny jak tur, ale od szyi w górę właściwie go już nie ma". Glenn Hall, wybitny bramkarz, który w 1961 roku sięgnął z Mikitą po Puchar Stanleya, a prywatnie jego przyjaciel, powiedział po otrzymaniu wiadomości o śmierci: - Czasem to nie jest smutna historia. Stan w ostatnich latach cierpiał tak bardzo, że czasem jest lepiej nie czuć już tego bólu.
W ostatnich latach, gdy do sukcesów Chicago Blackhawks prowadzili Patrick Kane i Jonathan Toews, często porównywano ich do wielkiej dwójki Mikita - Bobby Hull z tamtej drużyny z lat 60. Gdy przed trzema laty u Mikity zdiagnozowano chorobę, Toews mówił o nim: "Nie czułoby się dumy z grania dla Hawks, gdyby nie tacy ludzie i zawodnicy jak Stan Mikita. Długo po zakończeniu kariery on nadal jest skromnym, twardo stąpającym po ziemi człowiekiem, który znajdzie czas, by z każdym porozmawiać. Znajduje sposoby, by inni ludzie poczuli się lepiej, poczuli się szczególnie. Dla mnie to mówi o nim więcej niż cokolwiek innego. Wszyscy podziwiamy jego i to, co osiągnął w hokeju."
Teraz po śmierci Mikity Toews dodał na Twitterze: "Granie dla Blackhawks znaczy wiele dla młodych zawodników, bo możemy iść w ślady wielkich jak Stan Mikita. To, co dał dyscyplinie, nigdy nie zostanie zapomniane". Patrick Kane, także na Twitterze napisał: "Moje kondolencje dla rodziny. Stan był człowiekiem najwyższej klasy na lodzie i poza nim. Hokejowi będzie go brakowało i mnie też. Spoczywaj w pokoju."
Bobby Hull podkreślił, że w pierwszej kolejności pomyślał nie o tym, że odszedł wielki hokeista, ale wspaniały przyjaciel. - Gdy się o tym dowiedziałem, poczułem się bardzo samotny. On był nie tylko wielkim hokeistą, jednym z najlepszych w historii, ale dla mnie był wspaniałym przyjacielem. Znaliśmy się od 1959 roku. Chodziliśmy jeszcze wtedy razem do szkoły, graliśmy razem w futbol, graliśmy razem w hokeja w juniorach, a później w Chicago - skomentował. - Wiedzieliśmy, ze to nadchodzi, ale zawsze jest smutek. Pomyślałem sobie jednak, że Stan wreszcie ma spokój, a jego rodzina też może zacząć teraz normalnie żyć, bo jego żona do samego końca była przy nim w każdej sekundzie. Musiała mu poświęcać całe swoje życie.
Hull i Mikita byli w latach 60. znani z grania mocno zakrzywionymi kijami, co dawało im przewagę nad rywalami. To również z ich powodu w 1970 roku NHL wprowadziła ograniczenie wygięcia kija. Co ciekawe, "Stosh" twierdził, że zaczął trenować mocno zakrzywionym kijem z przypadku, gdy w 1962 roku jego kij został przytrzaśnięty drzwiczkami do boksu i się wygiął. Gdy zorientował się, że daje mu to przewagę, zaczął zakrzywiać kije przy pomocy pochodni propanu. Dziś nikt do końca nie wie, kto jako pierwszy zaczął sztucznie wyginać kije, a niektóre wspomnienia na ten temat sięgają nawet lat 30. ubiegłego wieku, ale Mikita jest kojarzony jako ten, który spopularyzował to w NHL do tego stopnia, że w końcu przepisy zostały zmienione. Był także jednym z pierwszych graczy, którzy zaczęli na stałe występować w kasku. To efekt urazu z 1967 roku, gdy krążek urwał mu kawałek ucha, który został później przyszyty.
Dziennikarz gazety "Chicago Sun Times" Rick Telander napisał o Mikicie: "Niektórzy hokejowi eksperci mówią, że był najlepszym zawodnikiem w historii. Nie wiem. Dla mnie dokonanie takiego wyboru jest niemożliwe. Niektórzy mówią, że najlepszy zawodnik w historii wyjeżdżał na następnej zmianie - Hull, człowiek, który grał ze 'Stoshem' przez 14 lat. Ale nie ma znaczenia, jakie są te rankingi. Mikita był supergwiazdą, wspaniałym wojownikiem i człowiekiem. Dał Chicago wielką radość. A pomnik przed United Center jest po to, żeby o tym mówić tym, którzy nigdy tego nie wiedzieli."
Komentarze