Finał NHL: Puchar dla Capitals na 97 procent (WIDEO)
Patrząc na historyczne statystyki można powiedzieć, że Washington Capitals na 97 % będą mistrzami NHL. "Stołecznych" po czwartym meczu finałowym już tylko jedno zwycięstwo dzieli od Pucharu Stanleya, a jeśli Vegas Golden Knights chcą odwrócić losy rywalizacji, to muszą zrobić coś, co zdarzyło się tylko raz w historii.
Capitals w samą porę zaczęli w tych play-offach grać dobrze u siebie. Przed finałem odnieśli we własnej hali zaledwie 4 z 12 zwycięstw w tegorocznej rywalizacji o Puchar Stanleya. Mieli w niej bilans 4-5. Tej nocy jednak po raz trzeci z rzędu cieszyli się z triumfu w Captial One Arenie. Dzięki zwycięstwu 6:2 nad Vegas Golden Knights w meczu numer 4 finałowej rywalizacji, podopieczni Barry'ego Trotza prowadzą już 3-1 w serii i zaledwie jednej wygranej potrzebują, by sięgnąć po pierwszy w historii klubu Puchar Stanleya.
Wynik wczorajszego spotkania gospodarze rozstrzygnęli właściwie w pierwszej tercji, choć początkowo nic tego nie zapowiadało. Aleksandr Owieczkin już w 49. sekundzie trafił co prawda w słupek, ale nim skończyła się 5. minuta goście mieli na koncie 2 strzały w słupki. Bliscy szczęścia byli Erika Haula i James Neal, który miał odsłoniętą niemal całą bramkę. Ale niecelne strzały były tego wieczoru zmorą "Rycerzy". A Capitals okazali się znacznie skuteczniejsi. W 10. minucie, gdy na ławce kar siedział Colin Miller, Marc-André Fleury zdołał jeszcze obronić strzał najskuteczniejszego gracza play-offów Jewgienija Kuzniecowa, ale nie był w stanie zatrzymać dobitki T.J.'a Oshie'ego.
A w 17. minucie Kuzniecow znów asystował. Tym razem na listę strzelców wpisał się Tom Wilson. Goście już wtedy byli w trudnej sytuacji, ale na ich nieszczęście, jeszcze pogorszyła się ona w samej końcówce pierwszej odsłony. Wtedy to Devante Smith-Pelly po zagraniu Matta Niskanena strzałem z bliska pokonał Fleury'ego i podwyższył na 3:0. Napastnik czwartej formacji Capitals wprost uwielbia grę w play-offach. W sezonie zasadniczym 2017-18 w 75 meczach strzelił 7 goli, a w 23 spotkaniach play-offów już 6. Trener gości Gerard Gallant nie zdecydował się zdjąć z bramki Fleury'ego, który w pierwszej tercji wpuścił 3 z 10 strzałów, a jego zespół już losów meczu nie odwrócił.
Co więcej, w 36. minucie podczas gry w przewadze John Carlson strzałem "z klepy" podwyższył na 4:0. Przez moment Golden Knights mogli mieć nadzieję na wspaniały pościg, gdy w trzeciej tercji bramki zdobyli Neal i Reilly Smith, ale strata była zbyt duża. Zaledwie 73 sekundy po trafieniu Smitha odpowiedział Michal Kempný, a wynik na 6:2 w przedostatniej minucie w podwójnej przewadze ustalił Brett Connolly. Drużyna z Waszyngtonu wykorzystała 3 z 5 gier w liczebniejszym składzie. Tak skuteczna w tych play-offach jeszcze w tym elemencie nie była. W poprzednich trzech meczach finałowych zamieniła na gola tylko jedną z 7 przewag.
Pierwszą gwiazdą meczu wybrano Oshie'ego, który do swojego gola otwierającego wynik dołożył dwie asysty, a do tego znów znakomicie - zwłaszcza jak na skrzydłowego - zagrał w kołach wznowień. W meczu numer 3 zastępując swoich środkowych wygrał wszystkie 5 "bulików", a wczoraj miał w tym elemencie bilans 4-1. Fantastyczny mecz rozegrał także Jewgienij Kuzniecow, który aż czterokrotnie asystował. W tych play-offach Rosjanin ma na koncie już 19 asyst i 31 punktów. W XXI wieku tylko Jewgienij Małkin 9 lat temu zdobył w play-offach NHL więcej punktów. 3 asysty zaliczył wczoraj z kolei Nicklas Bäckström.
Wynik wczorajszego meczu może być bardzo mylący, bo długimi fragmentami drużyna z Las Vegas była dla Capitals co najmniej równorzędnym rywalem, a nawet przeważała. "Rycerze" wyprowadzili aż 71 prób strzałów. 30 z nich doleciało w światło bramki rywali. Aż 17 było jednak niecelnych, a 24 Capitals zablokowali. W tym elemencie ekipa z Waszyngtonu znów była zdecydowanie lepsza od rywali, którzy zaliczyli tylko 8 bloków. Po raz pierwszy w tym finale ekipa Gallanta częściej atakowała rywali ciałem (39-29). Lepiej zagrała także we wznowieniach. O ile w sobotę w trzecim meczu wygrała ich tylko 39 %, to tym razem była minimalnie lepsza od rywali (33-31).
Gallant po meczu powiedział, że był to najlepszy występ jego zespołu w finale. - Oczywiście było kilka sytuacji w naszej tercji obronnej, w których oni wykonali niewiarygodne zagrania, jak ten gol Smith-Pelly'ego, więc trzeba im to oddać. Ale byłem rozczarowany tym, że przegrywaliśmy 0:3 po pierwszej tercji. Wszyscy byliśmy rozczarowani. Powiedzieliśmy sobie nawet, że musimy grać dalej tak, jak do tej pory i zobaczyć, co się zdarzy - skomentował. W pewnym sensie z jego oceną przebiegu meczu zgodził się bramkarz Capitals Braden Holtby. - Myślę, że zapracowaliśmy na swoje szczęście - powiedział Kanadyjczyk. - Oni ostro na nas ruszyli i wiemy, że są elementy nad którymi musimy przez najbliższe dni popracować i poprawić je przed piątym meczem. Chcemy zrobić wszystko, żebyśmy nie musieli polegać na szczęśliwych zdarzeniach.
Nie zmienia to jednak faktu, że w nocy z czwartku na piątek polskiego czasu przed własną publicznością Golden Knights w meczu numer 5 będą się bronić przed ostateczną porażką w finale Pucharu Stanleya. Historyczne statystyki dają im nadzieję w tym spotkaniu, bo drużyny znajdujące się w takiej sytuacji jak oni wygrywają piąty mecz serii częściej niż przegrywają (58,3 % przypadków), ale szanse na odrobienie strat i zdobycie pucharu mają nikłe. 33 drużyny próbowały dotąd w finale NHL odwrócić losy rywalizacji od stanu 1-3. Udało się tylko raz i to 76 lat temu. W legendarnym finale w 1942 roku Toronto Maple Leafs przegrywali z Detroit Red Wings nawet 0-3, a w czwartym meczu na wyjeździe 0:2 i 2:3, ale zdołali wygrać tamto spotkanie i trzy kolejne, by zdobyć Puchar Stanleya. W pozostałych 97 % przypadków finały wygrywała drużyna prowadząca 3-1.
Jewgienij Kuzniecow przestrzega jednak przed przedwczesnym świętowaniem. - Znacie mnie, nigdy nie myślę o tym, co zdarzy się za 72 godziny - powiedział po meczu dziennikarzom. - Teraz chcę tylko iść do domu i odpocząć.
Washington Capitals - Vegas Golden Knights 6:2 (3:0, 1:0, 2:2)
1:0 Oshie - Kuzniecow - Bäckström 09:54 (w przewadze)
2:0 Wilson - Kuzniecow 16:26
3:0 Smith-Pelly - Owieczkin - Niskanen 19:39
4:0 Carlson - Kuzniecow - Oshie 35:23 (w przewadze)
4:1 Neal - Haula - Miller 45:43
4:2 Smith - Marchessault - Sbisa 52:26
5:2 Kempný - Bäckström - Oshie 53:39
6:2 Connolly - Bäckström - Kuzniecow 58:51 (w podwójnej przewadze)
Strzały: 23-30.
Minuty kar: 20-32.
Widzów: 18 506.
Stan rywalizacji: 3-1. Piąty mecz w nocy z czwartku na piątek w Las Vegas.
Komentarze