NHL: Ciekawostki 1.meczu serii finałowej
Nikt w historii nie był skuteczniejszy niż Jonathan Marchessault w debiutanckim sezonie swojego zespołu w rozgrywkach play-off, a John Carlson to król strzelców fazy postsezonowej wśród obrońców Washington Capitals w dziejach tej drużyny.
Ze statystycznego punktu widzenia szanse „Rycerzy” na końcowy ligowy triumf, po wygraniu pierwszego spotkania, wzrosły o ponad 28%, ponieważ przed pierwszym gwizdkiem sędziego każda z drużyn miała ich po 50%, ale jak wynika z historii finałów granych do czterech zwycięstw (od 1939), zwycięzca meczu numer 1, wygrywał całą serię w 78,2% przypadków. Tak stało się w 61 z 78 konfrontacji. Nie tylko zamierzchłe czasy potwierdzają tę regułę, gdyż miała ona 100-procentowe zastosowanie w ostatnich 6 edycjach. Ostatnimi, którzy zadali kłam tej zasadzie byli w 2011 roku hokeiści Boston Bruins, którzy pomimo porażki w pierwszym spotkaniu, ostatecznie w 7-meczowej serii pokonali Vancouver Canucks i wznieśli do góry Puchar Stanleya. Jeśli faktycznie statystyka będzie górą i hokeiści ze stolicy światowego hazardu wygrają ligę to będzie to pierwszy przypadek od 1950 roku w którejkolwiek z najwyższych, głównych lig profesjonalnych (koszykówka, hokej na lodzie, baseball, futbol amerykański) w Ameryce Północnej, żeby zespół inaugurujący dopiero swoje współzawodnictwo z innymi na tym froncie, zdobywał od razu główne trofeum. Taka sztuka udała się w 1950 roku w NFL futbolistom Cleveland Browns, którzy rozgrywali swój debiutancki sezon w najwyższej profesjonalnej lidze, po 4-letnim „ogrywaniu się” w AAFC.
Vegas Golden Knights, jak na razie tylko "statystyczni" mistrzowie NHL, ale być może już niedługo
będą to prawdziwi zdobywcy Pucharu Stanleya.
Wczorajszej nocy prowadzenie przechodziło z rąk jeden drużyny w ręce drugiej i z powrotem. Działo się to 4-krotnie. Najpierw na 1:0 strzelili gospodarze, by następnie przegrywać z waszyngtończykami 1:2, ale kolejne dwa trafienia były sprawą Vegas, co dało im prowadzenie 3:2. Capitals nie ustali w dążeniach do zmiany rezultatu i wysunęli się na czoło z wynikiem 4:3, po czym ostateczny atak Golden Knights ustalił końcowy rezultat na 6:4 dla tej drużyny. Był to trzeci przypadek w historii rozgrywek postsezonowych i pierwszy w finale NHL, żeby prowadzenie w meczu zmieniało się aż 4 razy. Pierwszy raz zdarzyło się tak w 1936 roku w ćwierćfinale Chicago Black Hawks – New York Americans 5:4, a po raz drugi było to w 1992 roku w półfinale dywizji, kiedy to Los Angeles King pokonali Edmonton Oilers 8:5.
Hokeiści z Las Vegas lubią udowadniać jako pierwsi w meczu wyższość nad swoimi przeciwnikami, a to ich ewidentnie napędza do kolejnych sukcesów. W bieżących play-offach już 12 razy to oni otwierali wynik bramkowy w spotkaniach, z czego 11-krotnie kończyło się ich triumfem w końcowym rozrachunku.
Oczywistym jest, że kibice w każdym sporcie, w którym trafia się do określonego celu, typu bramka, kosz najbardziej lubią gdy jest dużo goli lub zdobytych punktów. Wczoraj w Las Vegas tego elementu akurat nie brakowało. Hokeiści obu drużyn, łącznie 10 razy umieszczali krążek w siatce rywali, co w pierwszym meczu finałowym stało się po raz trzeci od 1983 roku (również w 2000 i 2010), a po raz dziewiąty w całej historii. Ostatni raz w finale więcej bramek oba rywalizujące zespoły strzeliły w meczu numer 4 w 2013 roku, kiedy to Boston Bruins przegrali po dogrywce 5:6 z Chicago Blackhawks.
To w ogóle bardzo bramkostrzelny rok w rozgrywkach postsezonowych. W dotychczasowych 80 meczach zdobyto aż 472 gole, co daje średnią 5,9 bramki na mecz, a jest ona najwyższa od 2010 roku, kiedy średnio w play-offach wpadało równo 6 w każdym spotkaniu.
W pierwszej odsłonie finałowego spektaklu najlepszej ligi świata Vegas Golden Knights pokonali na swoim terenie Washington Capitals, strzelając przeciwnikom 3 ostatnie bramki w tym meczu, począwszy od stanu 3:4, co całkowicie odwróciło losy tego pojedynku. Dwa z tych goli należały do 25-letniego Tomáša Noska. Dla Czecha było to pierwszy występ (bez podziału na fazy rozgrywek) w jego 97-meczowej karierze w NHL, w którym zdobył więcej niż jeden punkt, również po praz pierwszy to do niego należał gol wygrywający. Vegas otrzymali Noska z Detroit Red Wings w ubiegłorocznym drafcie uzupełniającym, z którego powstawał skład Golden Knights, rozpoczynający ich przygodę z najlepszą ligą świata. Rodowity pardubiczanin z zespołem „Czerwonych Skrzydeł” związał się umową w 2014 roku, będąc tak zwanym niezależnym wolnym agentem. W Golden Knights Nosek w 67 meczach sezonu regularnego zdobył 15 punktów (7G + 8A), a w 12 pojedynkach play-off dołożył jeszcze gola i dwie asysty, zanim wczoraj zdobył dwie bramki. Nosek to prawdziwy specjalista od meczów otwierających serie finałowe. W ubiegłym roku w 1.spotkaniu o Puchar Caldera w AHL zdobył wygrywającego gola dla Grand Rapids Griffins na 13,9 sekund przed końcową syreną pojedynku z Syracuse Crunch. Był wtedy najskuteczniejszym zawodnikiem swojej drużyny (10G + 12A) i trzecim w całej obsadzie ligowej fazy play-off. Tamte rozgrywki jego ekipa zakończyła wzniesieniem Pucharu Caldera, teraz zatem pora na kolejne trofeum za wygranie ligi.
Tomáš Nosek pokonuje Bradena Holtby'ego, zdobywając pierwszego swojego gola w finale NHL.
Napastnik Golden Knights Jonathan Marchessault w 16 meczach tegorocznych rozgrywek postsezonowych zdobył 19 punktów (8G + 11A), dokładając wczoraj „oczko” za asystę. To najlepszy wynik w historii, zawodnika występującego w pierwszym, debiutanckim sezonie jego drużyny w fazie play-off. 27-letni Kanadyjczyk zdetronizował gracza New York Islanders, Jude’a Drouina, który w 1975 roku zdobył 18 punktów i występującego w San Jose Sharks w 1994 Rosjanina Igora Łarionowa, zdobywcę również 18 „oczek”. Po piętach depcze mu już jego klubowy kolega Reilly Smith. Jego dorobek z bieżących rozgrywek postsezonowych wynosi już 18 punktów (3G + 15A), po tym jak wczoraj zdobył gola i asystę.
Jonathan Marchessault, najskuteczniejszy w historii gracz play-offów w debiutanckim starcie
swojej drużyny w tej fazie rozgrywek.
Deryk Engelland z Vegas potrzebował aż tak dużej stawki jak finał Pucharu Stanleya, żeby wreszcie „odpalić” i zdobyć pierwsze punkty w rozgrywkach postsezonowych w bieżącej kampanii. Jego niemoc trwała 15 spotkań, ale za to w meczu z Washington Capitals od razu dopisał sobie do swoich osiągnięć dwa punkty za asysty do swoich partnerów.
Okazało się, że magia T-Mobile Arena w Las Vegas trwa nadal. „Rycerze” rozegrali tam 8 pojedynków w play-off i przegrali tylko raz, 3:4 po dwóch dogrywkach z San Jose Sharks w drugim meczu 2.rundy. Ich bilans bramkowy na własnym lodzie w rozgrywkach postsezonowych to 31-16. Dobra postawa w obecnej części kampanii nie odbiega od tego, co Golden Knihgts prezentowali w swojej hali w sezonie zasadniczym. Wygrali wtedy u siebie 29 pojedynków, ulegając rywalom 12 razy, w tym dwukrotnie za jeden punkt, co było trzecim wynikiem w całej lidze w bieżących rozgrywkach. Vegas nie przegrali u siebie od 15 października do 24 listopada, notując 8-meczową serię bez porażki.
„Rycerze” to specjaliści nie tylko od wygrywania pojedynków domowych, ale również od udzielania rywalom szybkich odpowiedzi na ich wyczyny bramkowe. Wczorajszej nocy waszyngtończycy w trzeciej tercji tylko 91 sekund cieszyli się z prowadzenia 4:3, po czym wyrównujące trafienie zadał im Ryan Reaves. Poniżej 2 minut drużyna z Vegas na odpowiedź swoim rywalom po stracie gola w play-offach potrzebowała również w kolejnych czterech meczach z Winnipeg Jets. Począwszy od pierwszego spotkania wyglądało to w następujący sposób: 35 sekund (od 7:35 do 8:01 w pierwszej tercji), 88 sekund (od 7:17 do 8:45 w 3.tercji), 12 sekund (od 5:28 do 5:40 w 2.tercji), 43 sekundy (od 9:29 do 10:12 w 2.tercji).
Dwa klubowe rekordy pobili w 1.meczu finałowym zawodnicy Washington Capitals. Jewgienij Kuzniecow dzięki zaliczonej asyście, przedłużył serię punktową do 11 kolejnych spotkań. W tym czasie zdobył 16 „oczek” (6G + 10A). Jest to najdłużej trwająca seria punktowa w play-offach od 2010 roku i piąty najlepszy wynik od 1997. W tym czasie lepsi od Rosjanina byli: Eric Staal (15 pkt., Carolina Hurricanes, 2006), Cory Stillman (13 pkt., Carolina Hurricanes, 2006), Jonathan Toews (13 pkt., Chicago Blackhawks, 2010) i Johan Franzen (12 pkt., Detroit Red Wings, 2010).
John Carlson zdobywając wczoraj gola został najlepszym w historii Capitals strzelcem w play-offach wśród obrońców. 28-letni Amerykanin zadał swoje 17.trafienie w rozgrywkach postsezonowych w karierze, a jak dotąd najlepszy wynik miał Kevin Hatcher, który trafił 16 razy. Carlson to w ogóle najskuteczniejszy obrońca bieżących play-offów. Odnotował jak na razie 17 punktów (4G + 13A), co jest rekordem jego klubu na pozycji defensora jako zdobycz z jednej kampanii play-off, tak samo jak i jego 13 zaliczonych asyst.
John Carlson, najlepszy snajper wśród obrońców w całej historii startów Washington Capitals w play-off.
Drugi mecz finałowy odbędzie się już dzisiejszej nocy, a całość można śledzić na żywo dzięki transmisji w TVP Sport. Start o godzinie 2:05, choć studio przedmeczowe rusza już o godzinie 1:15.
Komentarze