NHL: Batalię o mistrzostwo czas zacząć - Zachód
Najciekawsza część sezonu przed nami. Już dziś w nocy szesnaście najlepszych drużyn północnoamerykańskiej ligi rozpocznie walkę o najważniejsze hokejowe trofeum świata - Puchar Stanleya. Pod lupę w drugiej części bierzemy pary Konferencji Zachodniej.
Łyżwy naostrzone, lodowiska pomalowane, bilety wyprzedane. Sezon wchodzi w najważniejszą fazę - play-offy. Przed nami niemal dwa miesiące batalii o mistrzostwo najlepszej ligi świata. Prawdziwa uczta zaczyna się już dziś w nocy. Ten, kto zostanie przy stole najdłużej będzie mógł wznieść nad głowę hokejowy „Święty Graal” - Puchar Stanleya.
Do walki stanie szesnaście zespołów, po osiem z obu konferencji. Mecze rozgrywane będą tradycyjnie do czterech zwycięstw, przewagę lodowiska ma ten, kto uzbierał więcej punktów w sezonie zasadniczym.
Już na początku kwietnia wiedzieliśmy, które drużyny z Zachodu zawalczą o mistrzostwo. Przez długi czas nadzieje na awans swoich ulubieńców do fazy pucharowej mieli kibice Colorado Avalanche. Zespół z Denver zawiódł jednak fanów i pomimo słabej dyspozycji hokeistów Minnesoty Wild w ostatnich tygodniach nie zdołał zgarnąć drugiej „dzikiej karty”. Słabo przez całą kampanię radziły sobie kanadyjskie ekipy, to one zajęły cztery ostatnie miejsca w tabeli tej konferencji.
Ale nie mówmy o nieobecnych. Przyjrzyjmy się dokładniej tym, którzy już dziś w nocy rozpoczną walkę o Puchar Stanleya. Oto cztery pary z Konferencji Zachodniej.
Dallas Stars (#1 Dywizja Centralna) - Minnesota Wild (#5 Dywizja Centralna)
Bilans: Dallas Stars - 50-23-9 (109 punktów), Minnesota Wild - 38-33-11 (87 punktów)
Bezpośrednie pojedynki w sezonie regularnym: 4-1 (3:2, 4:3, 6:3, 1:2, 4:3)
Najlepiej punktujący zawodnicy: Jamie Benn (89 punktów), Tyler Seguin (73 punkty), Jason Spezza (63 punkty) | Mikko Koivu (56 punktów), Zach Parise (53 punkty), Ryan Suter (51 punktów)
Teksańczycy nie są już tą samą drużyną, która dokładnie rok temu wyjeżdżała na pola golfowe. Dzięki mądrym posunięciom generalnego menadżera „Gwiazd”, takim jak sprowadzenie do Dallas Patricka Sharpa, Anttiego Niemiego i Johnny’ego Oduyi, ekipa z południa stała się jednym z faworytów do tytułu mistrzowskiego. Duet Benn-Seguin jest przecież koszmarem dla większości bramkarzy w tej lidze.
Pod znakiem zapytania stoi jednak dyspozycja fińskiego duo. Kari Lehtonen i Antti Niemi podzielili się obowiązkami w trakcie sezonu, żaden z nich nie zasłużył na miano podstawowego golkipera „Gwiazd”, obaj bowiem grali „w kratkę”. Przed Lindym Ruffem trudna decyzja, w końcu któryś z nich powinien być numerem jeden na czas play-offów.
Wielu ekspertów przewiduje w przypadku tej rywalizacji tak zwanego „sweepa”, czyli cztery kolejne wygrane Stars. „Dzicy” po zmianie trenera znacznie się poprawili i zdołali zakwalifikować się do fazy mistrzowskiej, ale w ostatnich tygodniach ich gra nie powalała na kolana. Raczej nie ma, co liczyć na niespodziankę.
Anaheim Ducks (#1 Dywizja Pacyfiku) - Nashville Predators (#4 Dywizja Centralna)
Bilans: Anaheim Ducks - 46-25-11 (103 punkty), Nashville Predators - 41-27-14 (96 punktów)
Bezpośrednie pojedynki w sezonie regularnym: 1-2 (1:5, 4:2, 2:3)
Najlepiej punktujący zawodnicy: Ryan Getzlaf (63 punkty), Corey Perry (62 punkty), Ryan Kesler (53 punkty) | Filip Forsberg (64 punkty), Roman Josi (61 punktów), James Neal (58 punktów)
W grudniu kalifornijska ekipa była na samym dnie tabeli. Strzelecka niemoc i problemy w bramce w końcu jednak minęły. „Kaczory” zdołały powrócić na szczyt i nawet pomimo początkowych potknięć wygrać rywalizację w swojej dywizji. Czy w play-offach będzie oglądali zespół, który w ubiegłym roku był o włos od finału, czy może zobaczymy ekipę z początku niedawno zakończonego sezonu?
„Drapieżcy” pomimo problemów pomiędzy słupkami zdołali bez większych problemów awansować do fazy pucharowej. Pekka Rinne, który od lat jest jedną z głównych postaci tej drużyny zaliczył najgorszą kampanię w swojej karierze. Preds, którzy nie mogą narzekać na braki w ofensywie, potrzebują 33-letniego Fina, żeby postawić się podopiecznym Bruce’a Boudreau.
St. Louis Blues (#2 Dywizja Centralna) - Chicago Blackhawks (#3 Dywizja Centralna)
Bilans: St. Louis Blues - 49-24-9 (107 punktów), Chicago Blackhawks - 47-26-9 (103 punkty)
Bezpośrednie pojedynki w sezonie regularnym: 3-2 (6:5, 2:4, 0:2, 3:2, 2:1)
Najlepiej punktujący zawodnicy: Władimir Tarasienko (74 punkty), Alexander Steen (52 punkty), Paul Stastny (49 punkty) | Patrick Kane (106 punktów), Artemij Panarin (77 punktów), Jonathan Toews (58 punktów)
To prawdopodobnie ostatnia szansa „Nutek” w tym składzie. Drużyna, która rok w rok w trakcie sezonu zasadniczego jest jedną z najlepszych ekip z lidze, nagle traci pazur, kiedy tylko przychodzi faza pucharowa. To piąty z rzędu występ zespołu z Missouri w play-offach, w ciągu tej serii podopieczni Kena Hitchcocka tylko raz przeszli pierwszą rundę. Zadanie nie jest proste, w końcu na ich drodze najwięksi rywale i zarazem ubiegłoroczni mistrzowie, „Jastrzębie”.
Latem doszło do kilku ważnych zmian w Chicago. „Wietrzne Miasto” opuścili między innymi Patrick Sharp, Johnny Oduya, Brandon Saad i Antti Raanta. Pomimo wyraźnych braków podopieczni Joela Quenneville’a poradzili sobie bardzo dobrze. Swoje zrobił duet Rosjan, który grał u boku Patricka Kane’a. Druga linia ofensywna Hawks odpowiada za większość wygranych „Jastrzębi” w tym sezonie zasadniczym.
Wątpliwości pojawiają się jednak po obu stronach barykady. Czy Blues w końcu przełamią złą play-offową passę? Jak poradzi sobie podziurawiona obrona Hawks, która nie zachwycała w tej kampanii?
Los Angeles Kings (#2 Dywizja Pacyfiku) - San Jose Sharks (#3 Dywizja Pacyfiku)
Bilans: Los Angeles Kings - 48-28-6 (102 punkty), San Jose Sharks - 46-30-6 (98 punktów)
Bezpośrednie pojedynki w sezonie regularnym: 2-3 (1:5, 4:1, 3:5, 3:2, 2:5)
Najlepiej punktujący zawodnicy: Anže Kopitar (74 punkty), Jeff Carter (62 punkty), Tyler Toffoli (58 punktów) | Joe Thornton (82 punkty), Joe Pavelski (78 punktów), Brent Burns (75 punktów)
Obu ekip zabrakło w ubiegłym roku w pierwszej ósemce Konferencji Zachodniej. Z pewnością szczególnie dotkliwe było to dla hokeistów z „Miasta Aniołów”, którzy mieli przecież bronić tytułu mistrza. Teraz walkę o najważniejsze hokejowe trofeum świata drużyny z zachodniego wybrzeża rozpoczną od kalifornijskiego klasyka.
Na ten pojedynek czekali wszyscy fani „Rekinów”. Dwa lata temu na tym etapie triumfowali podopieczni Darryla Suttera. Hokeiści z San Jose wygrali trzy pierwsze spotkania, ale nie zdołali postawić kropki nad „i”. Wszystko skończyło się szczęśliwie dla „Królów”, to właśnie oni kilka tygodni później podnosili Puchar Stanleya nad głowy. Teraz Sharks mają okazję do zemsty.
To ważna rywalizacja dla Martina Jonesa, pierwszego bramkarza ekipy z San Jose, który zna przeciwników na wylot. W końcu jeszcze rok temu to ich ławkę grzał. Jego dyspozycja zaważy o ostatecznej wygranej lub przegranej „Rekinów”.
Komentarze