NHL: Bruins wciąż w grze (WIDEO)
Sytuacja na Wschodzie staje się coraz bardziej skomplikowana. O ostatnie dwa miejsca gwarantujące awans do fazy mistrzowskiej walczą trzy zespoły. Wczoraj kwalifikację zapewnić sobie mogli hokeiści Detroit Red Wings, ale nie pozwolili im na to ich bezpośredni rywale - Boston Bruins.
Dla podopiecznych Claude’a Juliena wczorajsze starcie było jednym z najważniejszych w tym sezonie regularnym. Dzień wcześniej „Skrzydła” rozgromiły inną ekipę walczącą o dziką kartę - Philadelphia Flyers - i kolejnym zwycięstwem mogły zapewnić sobie udział w fazie pucharowej. Byłby to 25 z rzędu występ ekipy z „Miasta Motoryzacji” w play-offach, to najdłuższa taka seria w północnoamerykańskich sportach zawodowych. Bostończycy postawili się jednak rywalom i zdołali wygrać to arcyważne spotkanie.
Zawiódł bohater ostatniego pojedynku z „Lotnikami” - Jimmy Howard. Amerykański golkiper, który w poprzednim meczu odnotował czyste konto, od początku wczorajszego spotkania rozczarowywał. 32-latek przepuścił dwie bramki przy zaledwie czterech strzałach Bostończyków. Trener Jeff Blashill uznał jednak, że nie jest to wystarczający powód na zmianę pomiędzy słupkami, wciąż licząc na poprawę Amerykanina. Ostatecznie Petr Mrázek i tak pojawił się na lodzie, ale dopiero w trzeciej tercji, kiedy było już za późno.
Tuż po przerwie do listy strzelców dopisał się Torey Krug. Na to trafienie defensor Bruins czekał bardzo długo. 24-latek nie umieścił krążka w siatce od piątego grudnia, to ponad pięćdziesiąt spotkań. - Wybiliśmy ich z rytmu, wycofali się, stracili pewność siebie - mówił w szatni autor trzeciego gola. - My wręcz odwrotnie, od tego momentu byliśmy pewni, że trzymając się swojej gry jesteśmy w stanie zgarnąć wygraną.
Odpowiedź ze strony przyjezdnych przyszła po niecałych dwóch minutach. Alexei Marchenko wystrzelił gumę pod bramkę, ta zupełnie przypadkiem odbiła się od łyżwy jednego z obrońców „Niedźwiadków” i znalazła się za plecami zdezorientowanego Tukki Raska. Na tym wielka pogoń Red Wings jednak się skończyła. Tuż po drugiej przerwie gospodarze dołożyli kolejne dwa szybkie gole i wiadomo było, że „Skrzydła” nie mają już większych szans na doprowadzenie do remisu. W przeciągu zaledwie 25 sekund trafienia odnotowali Lee Stempniak i Loui Eriksson. Na nic zdał się celny strzał Andreasa Athanasiou.
O tym, kto zawalczy o Puchar Stanleya powinniśmy dowiedzieć się już jutro w nocy. Wtedy na lód wyjeżdżają wszystkie drużyny. Red Wings i Bruins mają do rozegrania już tylko jeden mecz, oba zespoły skompletowały dotychczas 93 punkty. Ekipa ze stanu Michigan zmierzy się z New York Rangers, podopieczni Claude’a Juliena zagrają przeciwko Ottawa Senators. W grze o dziką kartą jest jeszcze drużyna z Filadelfii. Flyers mają do rozegrania jeszcze dwa starcia, najbliższe przeciwko rozpędzonym Pittsburgh Penguins.
Boston Bruins – Detroit Red Wings 5:2 (2:0, 1:1, 2:1)
1:0 Pastrňák – Liles, Miller 1:25
2:0 Marchand – Krug, Bergeron 2:44
3:0 Krug – Eriksson, Krejčí 25:02 (w przewadze)
3:1 Marchenko – Zetterberg, Nyquist 26:59
4:1 Stempniak – Krug, Marchand 40:20
5:1 Eriksson – Krejčí, Spooner 40:45
5:2 Athanasiou – Marchenko, Quincey 58:37
Minuty kar: 8-8
Strzały na bramkę: 34-15
Widzów: 17,565
Minionej nocy hokeiści Philadelphia Flyers dopisali do swojego konta tylko jeden punkt. „Lotnikom” postawiła się drużyna Toronto Maple Leafs, a przede wszystkim Jonathan Bernier, który wybronił aż 41 strzałów podopiecznych Dave’a Hakstola. „The Buds” na pierwszej przerwie prowadzili dwoma bramkami, później jeszcze gola po pięknej akcji indywidualnej ustrzelił Michael Grabner i wydawało się, że zespół z Filadelfii będzie musiał uznać wyższość rywali już w regulaminowym czasie gry. „Lotnicy” zdołali jednak doprowadzić do wyrównania, w dogrywce złapali niepotrzebną karę, która kosztowała ich arcyważne punkty. Autorem decydującego trafienia był Jake Gardiner.
Jonathan Drouin dostał wczoraj kolejną szansę i pokazał swoją wartość. 21-letni napastnik, który odmawiał gry w afiliacyjnej ekipie Tampa Bay Lightning - Syracuse Crunch, wrócił do składu głównego po ponad trzymiesięcznej przerwie. Z jego pomocą „Błyskawice”, które w ostatnim czasie z powodu kontuzji straciły wielu kluczowych zawodników, pokonały na wyjeździe New Jersey Devils 4:2 i na pewno zakończą te rozgrywki na drugim miejscu w Dywizji Atlantyckiej.
Na dziesięć sekund przed końcową syreną wynik wczorajszego starcia pomiędzy San Jose Sharks i Winnipeg Jets ustalił Dustin Byfuglien. Pomimo że w protokole meczowym widnieje nazwisko defensora „Odrzutowców”, to trafienie należy zapisać na konto… Brenta Burnsa. Obrońca ekipy z zachodniego wybrzeża źle skierował kij walcząc pod bramką, krążek odbił się od niego i znalazł za plecami zdezorientowanego Martina Jonesa.
Pierwszego hat-tricka w karierze ustrzelił minionej nocy Mikael Backlund. Dzięki świetnej grze drugiej formacji ofensywnej Calgary Flames zdołali pokonać Vancouver Canucks aż 7:3. Poza 27-letnim Szwedem na listę strzelców wpisali się Dougie Hamilton, Joe Colborne, Deryk Engelland i Sam Bennett, a po stronie „Orek” - Bo Horvat, Emerson Etem oraz Nikita Triamkin, dla którego było to pierwsze trafienie w karierze. Oba zespoły już dawno odpadły z wyścigu o miejsca premiowane awansem do play-offów.
Wciąż nie wyłoniono najlepszej ekipy Konferencji Zachodniej. O stołek lidera w dalszym ciągu walczą St. Louis Blues i Dallas Stars, ale oba zespoły zaliczyły wczoraj zwycięstwa i wciąż mają dokładnie tyle samo punktów. „Nutki” pokonały po dogrywce innego rywala z Dywizji Centralnej - Chicago Blackhawks, zaś Teksańczycy triumfowali nad Colorado Avalanche 4:2. Dla „Lawin” to piąta porażka z rzędu.
Czekamy także na lidera Dywizji Pacyfiku. Po wczorajszej wygranej w derbach Kalifornii nad bezpośrednim rywalem bliżej dywizyjnego tytułu są hokeiści Los Angeles Kings. „Królowie” pokonali Anaheim Ducks 2:1 i mają teraz nad nimi dwa punkty przewagi. Zadecydowała druga tercja, w której lepsi okazali się gospodarze, w przeciągu niecałych dwóch minut zawodnicy Kings dwukrotnie pokonali Johna Gibsona. Najpierw na listę strzelców wpisał się Milan Lucic, a niedługo później krążek w siatce umieścił Kris Versteeg. Trafienie Ryana Keslera z pierwszej odsłony meczu nie wystarczyło.
Derby Nowego Jorku czwarty raz z rzędu poszły po myśli Islanders. Podopieczni Jacka Capuano pokonali wczoraj New York Rangers 4:1 i zaliczyli tak zwanego sezonowego „sweepa”. Dzięki zwycięstwu przeskoczyli „Strażników” w tabeli. Jeśli play-offy zaczynałyby się dziś, „Wyspiarze” zagraliby przeciwko Pittsburgh Penguins.
WYNIKI WSZYSTKICH WCZORAJSZYCH SPOTKAŃ
Komentarze