Finał NHL: Lightning na prowadzeniu (WIDEO)
Jeszcze wczoraj rano występ Bena Bishopa w trzecim meczu finałów Pucharu Stanleya stał pod znakiem zapytania. "Big Ben" ostatecznie wyjechał na lód, wybronił 36 strzałów i poprowadził swój zespół do drugiej wygranej w serii. Tampa Bay Lightning pokonali minionej nocy Chicago Blackhawks 3:2.
Kiedy w trzeciej tercji sobotniego spotkania miejsce pomiędzy słupkami bramki ekipy z Florydy Bishopa zajął Andriej Wasilewski kibice "Błyskawic" spodziewali się najgorszego. Już po meczu trener Jon Cooper nie odpowiedział jednoznacznie, co było przyczyną zmian i jaki jest stan zdrowia Amerykanina, pozostawiając wszystkich w niepewności. "Big Ben" na lód wczoraj wyjechał i rozegrał bardzo dobre spotkanie. Pomimo widocznego bólu 28-latek zaliczył 36 udanych interwencji i dał Lightning drugie zwycięstwo w serii.
Początek meczu należał do drużyny z Florydy. Podopieczni Jona Coopera przyparli gospodarzy do ściany już od pierwszego wznowienia. Swoje szanse mieli Steven Stamkos oraz Anton Stralman, ale Corey Crawford skapitulował dopiero po strzale Ryana Callahana. Piękne podanie zza własnej bramki przez niemal całe lodowisko posłał Victor Hedman. 30-letni Amerykanin uciekł jednemu z obrońców Blackhawks i uderzył na bramkę najmocniej, jak potrafił. Krążek odbił się od konstrukcji bramki i zatrzepotał w siatce - 1:0 dla Bolts.
Po trafieniu byłego kapitana New York Rangers hokeiści z "Wietrznego Miasta" przebudzili się i przejęli inicjatywę. "Błyskawice" zostały zepchnięte do defensywy, przez niemal trzynaście minut nie zmusiły kanadyjskiego golkipera do choćby jednej interwencji. Okazji na wyrównanie wyniku gospodarze mieli wiele, w ósmej minucie Bishop całkowicie "otworzył" dostęp do bramki Marianowi Hossie, ale Słowak przestrzelił obok słupka po tym, jak sfaulował go Braydon Coburn. Chwilę później kolejny groźny strzał na bramkę przyjezdnych oddał Teuvo Teräväinen.
Do remisu Hawks doprowadzili dopiero na niecałe sześć minut przed pierwszą przerwą. Po tym, jak na ławkę kar zjechał Coburn podopieczni Joela Quenneville'a grali w przewadze liczebnej. Hokeiści z "Wietrznego Miasta" założyli "zamek" i próbowali ataków spod niebieskiej linii. Po trzech próbach Brad Richards przełamał w końcu amerykańskiego bramkarza.
Niedługo po trafieniu Richardsa swoją szansę miał Trevor van Riemsdyk. Debiutujący w play-offach młody obrońca uderzył potężnie spod niebieskiej, ale górą w tym pojedynku okazał się Bishop. Brat Jamesa van Riemsdyka w składzie wyjściowym "Jastrzębi" znalazł się kosztem Davida Rundblada. Nie była to jedyna zmiana w szykach Hawks - po krótkiej nieobecności na lód powrócił Bryan Bickell, który zajął miejsce Krisa Versteega. "Coach Q" zdecydował się też rozdzielić duet Patrick Kane - Jonathan Toews i powrócić do formacji ofensywnych znanych nam ze wcześniejszych rund.
Na początku drugiej tercji przyjezdni oddali siedem pierwszych strzałów, ale w pełni skupiony był Crawford, który nie przepuścił żadnego krążka.Dobra passa Bolts mogła skończyć się tragicznie - po błędzie Valtteriego Filppuli oko w oko z bramkarzem gości stanął Antoine Vermette. Kanadyjczyk musiał jednak uznać wyższość Bishopa w tej akcji. W 32. minucie podobna sytuacja miała miejsce w strefie obronnej Hawks - tym razem popularny "Crow" wybronił strzał Nikity Kuczerowa.
W końcówce podopieczni Jona Coopera grali z przewagą dwóch zawodników, ale nie udało im się wyjść na prowadzenie. Pomimo kilku groźnych sytuacji po obu stronach lodowiska wynik w drugiej tercji nie uległ zmianie i hokeiści zjeżdżali na przerwę przy remisie. Stan ten przełamał w 45. minucie Brandon Saad. Lewoskrzydłowy "Jastrzębi" uderzył bez zastanowienia po tym, jak dostał gumę od Hossy i dał Hawks prowadzenie. Bolts odpowiedzieli błyskawicznie - już 13 sekund później Ondřej Palát przywrócił remis.
Bohaterem meczu został Cedric Paquette. Na nieco ponad trzy minuty przed końcową syreną Hedman wjechał do strefy obronnej rywala, wymanewrował obrońców zjeżdżając na lewo i znalazł nadjeżdżającego 21-letniego Kanadyjczyka. Paquette dostał krążek w idealnym momencie i bez problemów umieścił go w siatce. Blackhawks próbowali jeszcze gry sześcioma zawodnikami w polu, ale pomimo kilku stworzonych sytuacji nie zdołali wyrównać wyniku.
Kolejne finałowe starcie w United Center już w nocy z środy na czwartek (10-11 czerwca).
Chicago Blackhawks - Tampa Bay Lightning 2:3 (1:1, 0:0, 1:2)
0:1 Callahan - Hedman - Brown 5:09
1:1 Richards - Hossa - Shaw 14:22 (w przewadze)
2:1 Saad - Hossa - Keith 44:14
2:2 Palát - Kuczerow - Johnson 44:27
2:3 Paquette - Hedman - Callahan 56:49
Strzały: 32-38
Minuty kar: 6-6
Wznowienia: 39-28
Ataki ciałem: 27-46
Widzów: 22,336
Stan serii: 1-2
Komentarze