Obrońcy tytułu gorsi od zdziesiątkowanych Red Wings (WIDEO)
Broniący tytułu Chicago Blackhawks ulegli na wyjeździe Detroit Red Wings 5:4, po emocjonującej serii rzutów karnych. Świetny mecz rozegrał kapitan Skrzydeł, Henrik Zetterberg, który zanotował trzy asysty.
Do rywalizacji, Red Wings przystąpili osłabieni brakiem Joakima Anderssona, Cory'ego Emmertona, Pawła Dacjuka, Johana Franzena, Stephena Weissa i Daniela Alfredssona.
Mecz od początku toczony był w szybkim tempie. Mimo lekkiej przewagi gospodarzy, pierwszą bramkę zdobyli zawodnicy prowadzeni przez Joela Quenneville'a. Jonathan Toews nastrzelił stojącego przed bramką Mariana Hossę, a krążek wtoczył się do bramki. Jako, że Hossa nie wykonał ruchu, aby zmienić tor lotu krążka, bramka została uznana.
Goście poszli za ciosem i dwie minuty później było już 2:0. Po błędzie Jonasa Gustavssona, w zamieszaniu pod bramką, najwięcej zimnej krwi zachował Andrew Shaw i wepchnął krążek za linię bramkową.
Red Wings nie kazali, zgromadzonym w Joe Louis Arena kibicom, długo czekać na odpowiedź. Zaledwie 48. sekund później kontaktowego gola zdobył Tomas Tatar, dobijając strzał Brendana Smitha.
2. minuty przed końcem pierwszej tercji było już 2:2. Justin Abdelkader wywalczył krążek i zagrał go w dość przypadkowy sposób do Patricka Eavesa, a ten silnym strzałem pod poprzeczkę nie dał szans Corey'owi Crawfordowi.
Wstrząśnięci Blackhawks mogli zostać pogrążeni jeszcze przed przerwą, jednak Eaves dwukrotnie okazał się gorszy od bramkarza gości.
Druga tercja mogła zacząć się bardzo dobrze dla podopiecznych Mike'a Babcocka, jednak Drew Miller nie wykorzystał doskonałego podania od Eavesa i nie trafił do pustej bramki.
W 26. minucie ponownie na prowadzenie wyszli Blackhawks. Po tym, jak za przeszkadzanie w grze, na ławkę kar powędrował Miller, zaledwie pięciu sekund potrzebowali goście aby zdobyć bramkę. Potężnym uderzeniem popisał się Patrick Sharp, pokonując Gustavssona.
Gospodarze odpowiedzieli błyskawicznie. Niecałe półtorej minuty później, swoją trzecią bramkę w tym sezonie zdobył, rozczarowujący w obecnych rozgrywkach, Kyle Quincey, którego odejście z Detroit wydaje się być kwestią czasu.
- Zwycięstwo z Blackhawks zawsze daje dużo radości. Wiemy, że jeżeli realizujemy założenia taktyczne, jesteśmy w stanie wygrać z większością rywali - powiedział po spotkaniu Quincey.
W 12. minucie drugiej odsłony, Red Wings po raz pierwszy wyszli na prowadzenie. W tercji Blackhawks krążek wyłuskał Abdelkader, a Zetterberg fenomenalnie obsłużył Gustava Nyquista, któremu nie pozostało nic innego jak wpakować krążek do bramki.
Przyjezdni doprowadzili do remisu w 45. minucie. Fatalny w skutkach błąd popełnił Brenden Smith, który we własnej tercji obronnej podał wprost do Marcusa Krugera, a napastnik Jastrzębi umieścił gumę obok Gustavssona.
Do końca spotkania wynik się nie zmienił. Rozstrzygnięcia nie przyniosła także dogrywka, a w rzutach karnych lepsi okazali się gracze Detroit Red Wings, tym samym inkasując, ważne w kontekście walki o awans do play-offów, dwa punkty.
- Nie byliśmy wystarczająco dobrzy dzisiejszego wieczoru. Rywale ciężko pracowali i zasłużyli na zwycięstwo. Zdobyliśmy tylko jeden punkt, ponieważ nie zagraliśmy tak jak powinniśmy - komentował po spotkaniu trener Blackhawks, Joel Quenneville.
Detroit Red Wings - Chicago Blackhawks 5:4 (2:2, 2:1, 0:1, 0:0, 3:2)
0:1 Hossa - Toews, Oduya (08:41)
0:2 Shaw - Kane, Saad (10:26)
1:2 Tatar - Smith, Jurco (11:14)
2:2 Eaves - Abdelkader, Zetterberg (17:40)
2:3 Sharp - Keith, Kane (25:03) - w przewadze
3:3 Quincey - Nyquist, Zetterberg (26:20)
4:3 Nyquist - Zetterberg, Abdelkader (31:14)
4:4 Kruger (45:12)
Rzuty karne:
0:1 Jonathan Toews
1:1 Patrick Eaves
1:2 Patrick Sharp
2:2 Todd Bertuzzi
3:2 Darren Helm
Z innych aren:
Carolina Hurricanes pokonali na wyjeździe Philadalphia Flyers 3:2 i zbliżyli się na 3. punkty do miejsca premiowanego grą w play-offach. Zwycięską bramkę zdobył Jiri Tlusty.
Pingwiny z Pittsburgha w pełni zrekompensowały swoim kibicom ostatnią porażkę, pokonując Montreal Canadiens 5:1. Piętnastą bramkę w tym sezonie zdobył Jussi Jokinen.
Calgary Flames zakończyli rekordową serię gier bez zwycięstwa na własnym lodzie. Podopieczni Boba Hartleya pokonali Phoenix Coyotes 3:2.
Komentarze