NHL: Noc pełna akcji
Wielu fanów hokeja stanęło dzisiejszej nocy przed nie lada dylematem: który z trzynastu meczów oglądać? A działo się wiele... Nie lada pojedynek mogli obejrzeć na żywo polscy kibice. Oto dwa rozpędzone teamy Colorado Avalanche i St. Louis Blues spotkały się w walce o punkty. Tym ciekawszy było to widowisko, że do składu Avalanche, po kontuzji mięśnia, wrócił ich czołowy strzelec Matt Duchene.
Niewiele czasu, bo aż niecałe trzy minuty trwało oczekiwanie na pierwszą bramkę. Jej autorem został center St. Louis, David Backes, a asystował mu m.in. T.J Oshie, dla którego była to już 18. asysta tego sezonu. Mimo straty gola zawodnicy z Colorado nie stracili animuszu chcąc jak najszybciej doprowadzić do wyrównania. Jednak na drodze do realizacji ich planów co raz stawał świetnie dysponowany tej nocy Jarosław Halak. Co więcej, dwie minuty później, wykorzystując grę w przewadze celnym strzałem popisał się świetnie dysponowany w tym roku Alexander Steen i mógł cieszyć się z 20. Bramki, a zespół z prowadzenia 2:0. Tracąc dwie bramki do przeciwnika hokeiści z Colorado przycisnęli jeszcze bardziej, chcąc zdobyć kontaktowe trafienie, co stało się udziałem Patricka Bordeau. Jednak hokeistom Avalanche nie udało się dowieźć tego w miarę możliwego do odrobienia rezultatu do końca tercji. Niewiele przed kończącym ją gwizdkiem, po błędzie ofensywy grających w przewadze Avalanche, gola na 3:1 zdobył Jaden Schwartz. Druga część meczu toczyła się ewidentnie pod dyktando Blues, którzy raz za razem testowali bramkarza przeciwnika. Mimo prób i starań nie udało im się zmienić wyniku i w ten sposób do rozegrania pozostała tylko ostatnia tercja. Ta była już zdecydowanie bardziej wyrównana, choć zawodnicy obu stron musieli być już solidnie zmęczeni, gdyż tempo meczu widocznie spadło. Na dwie minuty przed końcem spotkania, trenujący Colorado Patrick Roy wycofał bramkarza, mając nadzieję, że jeden dodatkowy zawodnik „w polu” zrobi różnicę. Jednak na niewiele się to zdało, a wręcz przeciwnie – gola zdobył zespół z St. Louis. Autorem trafienia i osobą, która ustaliła wynik meczu został Chris Stewart. Dzięki zwycięstwu St. Louis wyprzedziło Chicago Blackhawks i zajęło pierwsze miejsce w Konferencji Wschodniej.
St. Louis Blues – Colorado Avalanche 4:1 (3:1, 0:0, 1:0)
1:0 David Backes - T.J. Oshie, Jay Bouwmeester (02:46)
2:0 Alexander Steen - David Backes, Derek Roy 5/4 (06:10)
2:1 Patrick Bordeleau - Jan Hejda, Brad Malone (08:24)
3:1 Jaden Schwartz 4/5 (18:12)
4:1 Chris Stewart - Derek Roy, Patrik Berglund (58:16)
Na innych lodowiskach:
Czwarte z rzędu zwycięstwo odnieśli zawodnicy Montreal Canadiens. Tym razem ich „ofiarą” stał się zespół Buffallo Sabres. Dla Montrealu bramki zdobywali: Alex Galczeniuk, David Desharnais oraz Brendan Gallagher. Natomiast honorowym trafieniem dla „Szabel” popisał się Matt Moulson. Należy odnotować bardzo dobry występ obrońcy Canadiens, Andrieja Markowa, który zakończył mecz bogatszy o trzy asysty.
Tylko dzięki świetnie dysponowanemu Camowi Wardowi udało się zawodnikom Carolina Hurricanes doprowadzić mecz do zwycięskiego końca. Błysnał on interwencją w osiemnastej minucie trzeciej tercji, gdy jego bramce i stanowi 4:2 zagroził napastnik New Jersey Devils Adam Henrique. Dzieki temu, gdy niecała minutę później bramkę dla „Diabłów” zdobył Jaromir Jagr, nie była ona jednoznaczna z remisem i dogrywką. A tak mecz zakończył się wygraną Hurricanes, dla której bramki strzelali: Justin Faulk, Tuomo Ruutu, Ron Hainsey oraz Patrick Dwyer. Zawodnikami Devils, którzy pojawili się jako zdobywcy goli byli: Jaromir Jagr, Travis Zajac, Andy Greene.
Cos nie idzie ostatnio New York Islanders. Tym razem przegrali 3:2 z wcale-nie-rewelacyjnymi Winnipeg Jets. Gorycz porażki była tym większa, że w ostatnich czterech meczach była to czwarta porażka „Wyspiarzy”. O losie meczu zdecydowała druga tercja, w której bramki zdobywali zawodnicy Jets. I tak, na listę strzelców wpisali się: Mark Stuart, Andrew Ladd oraz Devin Setoguchi. Co prawda kontaktowe trafienie zaliczył Andrew MacDonald, jednak sam nie był w stanie zmienić losów meczu. Nadzieję na odmianę losu dał natomiast gol Johna Tavaresa strzelony w trzeciej odsłonie meczu. Jednak nie pociągnąwszy za sobą kolejnych nie wpłynął na przerwanie ciągu przegranych.
Solidne strzelanie pokazali kibicom zawodnicy Ottawa Senators i Washington Capitals. Zgromadzeni na widowni i przed telewizorami fani byli świadkami dziesięciu bramek, z czego sześć było autorstwa zawodników zespołu z Kanady. Bobby Ryan (dwukrotnie), Chris Phillips, Colin Greening, Mika Zibanejad oraz Zack Smith byli tymi, którzy w stan euforii wprawili oglądających spotkanie kibiców Ottawy. Natomiast dla Capitals punkty zdobywali: Eric Fehr, Marcus Johansson, Brooks Laich i John Carlson. Alexander Owieczkin, co prawda nie zaliczył celnego trafienia, jednak wpisany został do protokołu za asystę, jaką zanotował przy golu Johanssona.
Jedno z najlepszych jak do tej pory spotkań rozegrał bramkarz Nashville Predators Marek Mazanec. Obronił on wszystkie 19 strzałów, jakie oddali zawodnicy Columbus Blue Jacktes, tym samym walnie przyczyniając się do wygranej swojego zespołu. A wygrana była możliwa także dzięki strzelcom bramek, którymi zostali: Matt Cullen, Mike Fisher, David Legwand oraz Nick Spaling. Wygrana ta była drugą z kolei, jaką odnieśli zawodnicy Predators, jednak czy przerodzi się to w dłuższą serię, okaże się wkrótce, gdyż następne spotkanie grają oni z Edmonton Oilers.
Siedem bramek padło podczas meczu pomiędzy Detroit Red wings a Boston Bruins, z czego sześć strzelili zawodnicy „Czerwonych Skrzydeł”, dzięki czemu „wskoczyli” na trzecie miejsce w dywizji. O poziomie Bruin niech świadczy fakt, że podczas całego spotkania oddali oni tylko 17 strzałów. Stąd też broniący w bramce Detroit Jonas Gustavsson nie mógł narzekać na nadmiar pracy. Co innego jego odpowiednik po drugiej stronie lodowiska- Tuukka Rask. Nie dość, że był sprawdzany prawie trzydzieści razy, to aż sześć krążków musiał wyjmować z bramki. A było to po strzałach, jakie oddali Justin Abdelkader, Tomas Tatar, Henrik Zetterberg, Niklas Kronwall, Drew Miller, Gustav Nyquist. Dla Bostonu jedynego gola strzelił Jarome Iginla, dla którego było to piąte tegoroczne trafienie.
Nie tak wyobrażał sobie Vincent Lecavalier swój powrót. Pauzował on jedno spotkanie po kontuzji twarzy, tak że wracał na lód głodny bramek i zwycięstwa. I faktycznie popisał się świetnym strzałem w światło bramki, jednak ta noc należała do obrońcy Tampa Bay Lightning Victora Hedmana, który po końcowym gwizdku miał na swoim koncie dwie bramki oraz asystę. W ten sposób pomógł swojemu zespołowi wygrać z Philadelphia Flyers 4:2. Pozostałymi graczami, którzy godnie zastąpili kontuzjowanego Stevena Stamkosa byli Ondriej Palat, Tyler Johnson. Natomiast dla FLyers trafienia zaliczyli: wspomniany Lecavalier oraz Mark Streit, dla którego była to pierwsza bramka sezonu.
Może niezbyt zaskakujące, ale zwycięstwo odnieśli hokeiści New York Rangers pokonując 5:2 słabo spisujący się w tym sezonie zespół Florida Panthers. Tym samym zmyli z siebie hańbę porażki, jakiej doznali przed dwoma dniami przegrywając z Tampa Bay Lightning 0:5. Tym razem problemów ze zdobywaniem bramek nie mieli: Derick Brassard, Brad Richards, Rick Nash (dla którego było to drugie celne tegoroczne trafienie), Mats Zuccarello oraz Carl Hagelin. Honorowe trafienie dla Panthers zanotowali Nick Bjugstad oraz Scottie Upshall.
Rzuty karne były konieczne, aby rozstrzygnać rezultat meczu pomiędzy Toronto Maple Leafs a Pittsburgh Penguins. Jako, że w regulaminowym czasie, po bramkach Chrisa Connera, dwóch Jewgenija Małkina, Krisa Letanga, Jamesa Neala dla Penguins i Jamesa van Riemsdyka (dwóch), Nazema Kadriego, Phila Kessela, Tylera Bozaka dla zespołu z Toronto, był remis 5:5, rozegrano dogrywkę. A ponieważ i ona nie wpłynęła na zmianę rezultatu konieczne było rozegranie loterii jaką zawsze okazują się rzuty karne. W nich 2:1 lepszymi okazali sie zawodnicy z Pittsburgha i to oni mogli cieszyć się zasłużona wygraną.
Nieco mniej bramek, bo tylko cztery, padły w wygranym przez Phoenix Coyotes meczu, w którym spotkali się z Minnesota Wild. Trzy z nich wpadły do bramki bronionej przez Niklasa Backstroma, dzięki czemu “Kojotom” udało się na trzech zahamować serię meczów zakończonych porażkami. Na listę strzelców wpisali się tacy zawodnicy Phoenix, jak: Mikkel Boedker oraz Radim Vrbata, który zakończył spotkanie z dwoma bramkami na koncie. Honorowe trafienie dla Minnesoty zostało wpisane na konto Dany’ego Heatley.
Aż do samego końca ważyły się losy spotkania pomiędzy Chicago Blackhawks a Calgary Flames. Szalę zwycięstwa na stronę obrońców tytułu przechylił w ostatnich minutach meczu Patrick Kane, który, wykorzystując podbramkowe zamieszanie, pokonał dobrze spisującego się między słupkami Flames Reto Barrę. Dla Kane’a, który dwukrotnie tej nocy wpisywał się na listę strzelców, były to odpowiednio 14. i 15. bramka sezonu.
Łącznie 80 razy bili testowani bramkarze w spotkaniu San Jose Sharks i Los Angeles Kings. Spotkanie było bardzo zacięte i wyrównane, a strzały rozłożyły się na każdego z bramkarzy po równo; zarówno Antti Niemi, jak i Ben Scrivens stanęli w obliczu 40 strzałów. Po golach, jakie dla “Królów” strzelili Jeff Carter oraz Drew Doughty, a dla Sharks Joe Pavelski i Joe Thornton na tablicy wyników widniał remis. Konieczne było rozegranie dogrywki i karnych. W nich, po osmiu seriach, lepszymi byli zawodnicy z rekinem na koszulce i skutkiem tego cały mecz zakończył się ich zwycięstwem 3:2.
Komentarze