NHL: Porażka ostatnich niepokonanych (WIDEO)
Aż do spotkania z New Jersey Devils, zespół Anaheim Ducks był jedyną niepokonaną na własnym lodzie drużyną w NHL.Wyjeżdżając na lód zawodnicy “Kaczorów” mieli nadzieję utrzymać ten rekord.
I tym razem zaczęli bardzo dobrze - w dwunastej minucie zebrani w Anaheim kibice mogli cieszyć się po raz pierwszy, gdy bramkę dla ich zespołu strzelił Matt Beleskey, przy okazji zaliczając swoje pierwsze tegoroczne trafienie. Na odpowiedź Devils nie trzeba było długo czekać. Niecałe piec minut później, podczas gry w przewadze, do remisu doprowadził Marek Zidlicky. Kolejna kara dla zawodnika Ducks okazała się kolejną okazją do objęcia prowadzenia dla “Diabłów”. A tej nie zmarnował Eric Gelinas i na pierwszą przerwę zawodnicy zjeżdżali przy stanie 2:1 dla przyjezdnych. Druga tercja toczyła się pod dyktando hokeistów z Anaheim, którzy rozstrzelali drużynę przeciwną stosunkiem strzałów 11:3. Odzwierciedleniem tej przewagi były dwie bramki zdobyte przez hokeistów Ducks podczas gry w przewadze. Ich autorami byli Nick Bonino oraz Ryan Getzlaf. Tak też trzecia tercja rozpoczęła się od stanu 3:2 dla gospodarzy. Jednak, o ile Ducks dominowali w poprzedniej odsłonie meczu, tak w tej dali się całkowicie zepchnąć do defensywy. Efektem tego była emocjonująca końcówka spotkania, zakończona wyrównującym golem autorstwa Jaromira Jagra niecałe dwie minuty przez końcowa syreną. A że po końcu ostatnich dwudziestu minut na tablicy wyników był remis, jasnym się stało, że rozstrzygnięcie przyjdzie w dogrywce lub rzutach karnych. Wszelkie domysły rozwiały się dwie minuty po gwizdku sędziego, gdy Devils ewidentnie dopomogła fortuna i obrońca Ducks Ben Lovejoy, który chcąc wybić krążek spod własnej bramki pechowo skierował go w nogi partnera a stamtąd do bramki zdziwionego Jonasa Hillera. Jako, że Travis Zajac był tym zawodnikiem “Diabłów”, który jako ostatni dotykał krążka, to jemu został zapisany ów pechowy gol.
New Jersey Devils - Anaheim Ducks 4:3 (2:1, 0:2, 1:0, 1:0)
0:1 Matt Beleskey - Hampus Lindholm, Kyle Palmieri (11:31)
1:1 Marek Zidlicky - Patrik Elias, Eric Gelinas 5/4 (15:44)
2:1 Eric Gelinas - Adam Henrique, Patrik Elias 5/4 (17:10)
2:2 Nick Bonino - Dustin Penner, Cam Fowler 5/4 (22:28)
2:3 Ryan Getzlaf - Dustin Penner, Nick Bonino (35:40)
3:3 Jaromir Jagr - Patrik Elias, Dainius Zubrus (58:59)
4:3 Travis Zajac (61:58)
Na innych arenach:
Tej nocy, jako przeciwnicy w dywizji, po raz pierwszy od 20 lat spotkały się zespoły Pittsburgh Penguns oraz Washington Capitals. Jako, że oba zespoły są na fali wznoszącej zapowiadało się nie lada widowisko.I faktycznie, widowisko było, tylko że bardzo jednostronne. Capitals już od pierwszej tercji dali się zdominować rywalowi, czego skutkiem były dwa gole strzelone przez Paula Martina oraz Beau Bennetta. W ten sposób osiągnęli pełną kontrolę nad przebiegiem spotkania. Przy golu Martina asystował Sidney Crosby, dla którego była to już 17. asysta. Co prawda w pierwszej części kolejnej tercji swoje szanse mieli zawodnicy ze stolicy USA, jednak nie potrafili pokonać świetnie spisującego się na bramce Penguins Marca-Andre Fleury’ego. Za to swoją szansę wykorzystał Sidney Crosby. Po świetnym rozegraniu „zamka” podczas gry w przewadze, umieścił on krążek w bramce Capitals, tym samym notując jedenastą bramkę w tegorocznym wyścigu po Puchar Stanleya. Kolejna zmiana wyniku miała miejsce w ósmej minucie trzeciej tercji, gdy przejechawszy w samotnym rajdzie mniej więcej połowę lodowiska, Bradena Holtby’ego niespodziewanym strzałem zaskoczył skrzydłowy z Pittsburgha, James Neal, tym samym ustalając wynik meczu na 4:0. Słowa uznania należą się obu bramkarzom; zarówno Marc-Andre Fleury, jak i Braden Holtby pokazali się ze świetnej strony. Pierwszy notując drugi w tym roku mecz bez straty bramki, drugi – broniąc 36 strzałów na swoja bramkę. Mimo porażki, Capitals znajdują się na drugim miejscu Dywizji Metropolitalnej, tracąc do prowadzących Penguins jeden punkt.
Kolejny dobry mecz rozegrał Mikko Koivu. Napastnik Minnesota Wild był autorem trafienia, które przeważyło szale zwycięstwa na korzyść jego klubu podczas pojedynku z Ottawa Senators. Dzięki jego trafieniu mecz zakończył się wynikiem 4:3 dla Wild. Poza Koivu (który schodził po trzech tercjach z jednym celnym trafieniem oraz dwoma asystami na koncie) bramki dla Minnesoty zdobywali jeszcze Jason Pominville, Jonas Brodin, Dany Heatley. Ze strony Ottawy radość kibicom przynieśli: Kyle Turris, Mika Zibanejad, Milan Michalek. Do zwycięstwa Wild w sporej mierze przyczynił się aż 37 razy broniący dostępu do bramki Josh Harding. Z kolei trwa słaba passa gwiazdy Senators Bobbiego Ryana. W żadnym z ostatnich trzech meczów nie zdobył ani bramki ani asysty.
Dogrywka była niezbędna do wyłonienia zwycięzcy w pojedynku pomiędzy Calgary Flames a Columbus Blue Jackets. Na zwycięstwie tym bardziej zależało zawodnikom “niebieskich kurtek”, gdyż w ten sposób chcieli się odkupić po klęsce jaką było wczorajsze spotkanie z Edmonton Oilers. Szybko tez prowadzenie dał im gol Nicka Foligno, jednak nie potrafili tej przewagi dowieźć do końca meczu, gdyż po celnym strzale, jakim w trzeciej tercji popisał się center Calgary Joe Colborne, na tablicy wyników pokazał się remis. Zwycięstwo zawodnikom Columbus dał dopiero gol strzelony w dogrywce, a jego autorem był Nikita Nikitin. Dzięki temu Blue Jackets przerwali “serię niefortunnych zdarzeń” i tylko punkt brakuje im do zajęcia czwartego miejsca w dywizji.
Komentarze