Finał NHL: Zmiany Juliena dały remis Bruins (WIDEO)
Widząc niezbyt dobrze radzący sobie w meczu numer 2 finału Pucharu Stanleya 2013 zespół Boston Bruins trener Claude Julien przemeblował ustawienie drużyny. To właśnie zmiana, której dokonał, pozwoliła "Niedźwiedziom" wygrać w Chicago z Blackhawks i wyrównać stan rywalizacji przed przeniesieniem jej do Bostonu.
Po trwającym łącznie ponad 4 i pół godziny, zakończonym w trzeciej dogrywce meczu numer 1, wczoraj kibice znów musieli na rozstrzygnięcie poczekać nieco dłużej niż 60 minut czystej gry. Blackhawks broniący w rywalizacji przewagi własnego lodu prowadzili 1:0 po golu, którego w 12. minucie strzelił Patrick Sharp. Było to jego 9. trafienie w tegorocznych play-offach, dzięki czemu zrównał się na czele klasyfikacji snajperów z graczem Bruins, Davidem Krejčím. Nieco później Marián Hossa wepchnął krążek do bramki Tuukki Raska, ale sędziowie po analizie wideo w siedzibie ligi w Toronto uznali, że gra została wcześniej przerwana gwizdkiem. Po fatalnej pierwszej tercji, w której Blackhawks uzyskali w liczbie oddanych strzałów przewagę 19-4, Claude Julien postanowił dokonać zmian w ustawieniu drużyny gości. Do formacji, w której grali Chris Kelly i Daniel Paille za Shawna Thorntona wstawił Tylera Seguina i to właśnie ten nowy atak okazał się kluczowy dla losów meczu numer 2.
W 35. minucie Paille oddał strzał na bramkę Coreya Crawforda, który bramkarz Blackhawks odbił, ale Kelly znalazł się w odpowiednim miejscu, by doprowadzić do remisu 1:1, strzelając swojego pierwszego gola w tegorocznej fazie play-off. Mało tego, był to dopiero pierwszy punkt 32-letniego środkowego w walce o Puchar Stanleya 2013. W drugiej i trzeciej tercji Bruins grali znacznie lepiej niż w pierwszej, choć obie drużyny nie stwarzały sobie zbyt wielu okazji do zdobycia goli. Dość wspomnieć, że przez 40 minut ekipa z Bostonu oddała 16 strzałów, a jej rywale zaledwie 9. Wobec remisu po 40 minutach gry o wyniku znów musiała decydować dogrywka.
Część kibiców zapewne miała przed oczami kolejny maraton kończony po wielu godzinach rywalizacji, być może znów - tak jak w środę - dokładnie o północy miejscowego czasu, ale już w 2. minucie dodatkowego czasu Jaromír Jágr mógł rozstrzygnąć spotkanie, jednak po jego strzale krążek trafił w poprzeczkę. Mecz i tak zakończył się pomyślnie dla Bruins, tyle że nieco później. Znów decydująca była postawa nowopowstałej trzeciej formacji gości. Brandon Bollig (CHI) w 74. minucie stracił krążek w tercji obronnej Blackhawks, a Tyler Seguin obsłużył podaniem Daniela Paille, który pokonał Crawforda, dając swojej drużynie zwycięstwo 2:1 we wczorajszym spotkaniu i remis 1-1 w całej serii.
Asystujący przy zwycięskim golu Seguin kończył mecz nr 1 zastępując kontuzjowanego Nathana Hortona w najlepszej dotąd formacji z Krejčím i Milanem Lucicem, a wczorajsze spotkanie rozpoczął razem z Richem Peverleyem i Kasparsem Daugaviņšem. Dopiero jednak ustawienie 21-letniego skrzydłowego z Kellym i Paille dało pożądane efekty. Cała trójka nie strzelała wczoraj bardzo często, bo łącznie tylko 7 razy, ale to oni rozstrzygnęli mecz numer 2. Zapytany po meczu, skąd pomysł akurat na taką zmianę, trener Claude Julien odpowiedział: - Trenerzy mają czasem przeczucie. Daniel świetnie jeździ na łyżwach i potrafi stwarzać zagrożenie, Seguin był jednym z chłopaków, którzy po pierwszej tercji zaczęli grać lepiej, a Kelly grał dobrze od początku. Postanowiłem ich połączyć w jeden atak, a oni właściwie na to odpowiedzieli.
Julien dokonując zmian w ustawieniu poświęcił Daugaviņša i Thorntona, którzy od drugiej tercji bardzo rzadko pojawiali się na lodzie. Ten ostatni wyjechał na taflę jeszcze tylko 4 razy, w tym ani razu w dogrywce. - Claude ma dobre wyczucie swoich graczy i za każdym razem stara się znaleźć odpowiednie relacje między konkretnymi zawodnikami - mówi Chris Kelly. - Nasz atak ustawił w nowy sposób na przełomie pierwszej i drugiej tercji. Myślę, że zagraliśmy całkiem dobrze. Zawodnicy Blackhawks nie chcieli się jednak zgodzić, że zwycięstwo gości jest zasługą ich Juliena, czy zawodników Bruins. - To nie miało nic wspólnego z ich lepszą grą. Po prostu my pozwoliliśmy im robić wszystko, co chcieli i dawaliśmy im kolejne okazje - przekonuje Jonathan Toews. - Oddanie takiego meczu jest dość frustrujące.
Po raz drugi z rzędu finał Pucharu Stanleya rozpoczął się dwoma meczami rozstrzyganymi w dogrywce. Rok temu Los Angeles Kings obie dogrywki w Newark przeciwko New Jersey Devils wygrali. Tym razem po dwóch meczach w Chicago jest remis 1-1. Trzecie spotkanie w poniedziałek w Bostonie.
Chicago Blackhawks - Boston Bruins 1:2 (1:0, 0:1, 0:0, 0:1)
1:0 Sharp - Kane - Handzuš 11:22
1:1 Kelly - Paille 34:58
1:2 Paille - Seguin - McQuaid 73:48
Strzały: 34-28.
Minuty kar: 4-6.
Widzów: 22 154.
Stan rywalizacji: 1-1.
Komentarze