NHL: „Diabły” na skraju przepaści (VIDEO)
Los Angeles Kings, w pierwszym meczu przed własną publicznością, pokonało po raz trzeci New Jersey Devils (4:0) i „Królom” do zdobycia Pucharu Stanleya brakuje już tylko jednego zwycięstwa. „Diabły” aby odwrócić jeszcze losy serii muszą liczyć na pomoc „hokejowych bogów”.
Pierwsze spotkanie w Los Angeles znacznie różniło się od dwóch poprzednich w New Jersey. Gospodarze już od początku pierwszej tercji stwarzali groźne ataki, lecz nie zdołali ich udokumentować zdobytymi bramkami, głównie za sprawą dobrze spisującego się Brodeura. Po drugiej stronie tafli również bardzo dobrze spisywał się Quick. „Diabły” pod koniec pierwszej tercji wpierw podczas gry w pojedynczej, a chwilę potem podwójnej przewadze ostrzeliwały bramkę Kings, lecz Quick raz po raz oddalał niebezpieczeństwo spod własnej bramki.
Druga tercja, podobnie jak pierwsza, była dosyć wyrównana. Wynik otworzył dopiero w 26. minucie meczu Martinez, który po ogromnym zamieszaniu pod bramką gości i serii dobitek Kinga zdołał pokonać Brodeura. 10. minut później po zabójczym kontrataku Los Angeles było już 2:0. Williams wjechał do tercji New Jersey, podał do Browna, a ten na drugą stronę do Kopitara, który pewnym strzałem posłał gumę do siatki gości.
W trzeciej tercji „Królowie” tylko dobili „Diabły”. Wpierw w 46. minucie trzecią bramkę dla LA podczas gry w przewadze zdobył Carter, a niespełna trzy minuty później, również podczas gry w przewadze, guma wylądowała po raz czwarty w siatce przyjezdnych po strzale Williamsa. Zrezygnowane „Diabły”, które wbrew wynikowi prezentowały się z dobrej strony, nie zdołały już podjąć walki i w ostatecznym rozrachunku Los Angeles Kings pokonało New Jersey Devils 4:0.
- Myślę, że nasza gra w przewagach, podczas których zdobyliśmy dwie bramki, była kluczem do zwycięstwa – przyznał po meczu Jonathan Quick, który wczoraj zaliczył swój trzeci shootout w tegorocznych rozgrywkach play-off.
- Nie sądzę żeby dzisiejsze zwycięstwo było jakąś wielką niespodzianką – powiedział Drew Doughty. – Wiemy, że mamy wspaniałą drużynę. Do meczu podchodziliśmy na luzie, ponieważ prowadziliśmy w serii 2:0. To oni grali pod presją. Dzisiejszy mecz był zdecydowanie naszym najlepszym w całej serii – dodał.
„Diabły” mogą teraz już tylko liczyć na cud. New Jersey wyraźnie ma problem z pokonaniem goalkipera Los Angeles. W całej serii Quick kapitulował dopiero dwukrotnie. Devils za swoje porażki z pewnością nie mogą oni obwiniać Brodeura, który we wczorajszym spotkaniu pokazał się z dosyć dobrej strony. Kings swoje zwycięstwo mogą przypieczętować już we środę kiedy to odbędzie się czwarte, i być może ostatnie, spotkanie tej serii.
- To nie jest najlepsza sytuacja… Prawdopodobnie to najgorsza sytuacja w jakiej mogliśmy się znaleźć, ale nadal wierzymy w siebie. W następnym meczu zagramy najlepiej jak tylko potrafimy, a jakim wynikiem zakończy się i to spotkanie to zupełnie inna sprawa. Jeszcze wszystko jest możliwe – powiedział Brodeur.
Los Angeles Kings – New Jersey Devils 4:0 (0:0;2:0;2:0)
1-0 – Martinez (Kings, Lewis) 25:40
2-0 – Kopitar (Brown, Williams) 15:07
3-0 – Carter (Richards, Mitchell) PPG 44:15
4-0 – Williams (Doughty, Kopitar) PPG 46:47
Kary: 10 – 6 min.
Strzały: 22-21.
Stan serii: 3-0 dla Los Angeles
Komentarze