NHL: Kings po raz drugi
Historia lubi się powtarzać. W drugim finale rozgrywek o Puchar Stanleya Los Angeles Kings, podobnie jak przed czterema dniami, pokonało po dogrywce w Prudential Center New Jersey Devils (2:1).
Z pewnością nie tak wyobrażali sobie kibice „Diabłów” wczorajsze spotkanie. Miał być rewanż za środową porażkę po dogrywce i wyjazd do Los Angeles z remisowym rezultatem serii, a jest dwumeczowa strata do rywala i brak pewności czy seria wróci jeszcze w ogóle do New Jersey. Wynik spotkania w pierwszej tercji ponownie otworzyli goście. W 8. minucie Doughty po indywidualnym kontrataku wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Obrońca Kings przejechał z krążkiem przez całą szerokość tafli, wjechał jak w masło do tercji obronnej gospodarzy i strzałem z nadgarstka pewnie pokonał Brodeura.
Wczorajsze spotkanie było znacznie lepszym widowiskiem niż pierwszy mecz, obie drużyny konstruowały dobre akcje, ale i tak nie zdołały ich udokumentować większą ilością zdobytych bramek, głównie za sprawą kapitalnie spisujących się golkiperów. Gospodarze mieli wyraźny problem z pokonaniem Quicka. "Diabły" próbowały strzałami spod niebieskiej, jak i z najbliższej odległości, ale bramkarz Kings ani myślał wyciągać gumę z własnej siatki.
Ktoś w końcu musiał go pokonać, a tą osobą został Ryan Carter. Zidlicky strzelał spod niebieskiej i Quick pewnie wyłapałby ten strzał gdyby tuż przed nosem toru lotu krążka nie zmienił mu Carter. Gol Cartera dodał gospodarzom skrzydeł, którzy raz po raz atakowali bramkę gości, ale tam ponownie kapitalnie spisywał się goalkiper LA i ponownie czekała nas dogrywka.
W dogrywce role się odwróciły. To "Królowie" atakowali, a "Diabły" musiały się bronić. W 14. minucie dodatkowego czasu gry w Prudential Center ponownie można było usłyszeć jęk zawodu kiedy to złotego gola dla gości zdobył Jeff Carter i gospodarze po raz drugi przed własną publicznością, musieli zjeżdżać do szatni w roli przegranych.
- Myślę, że musimy się teraz zresetować – powiedział po meczu zdobywca pierwszej bramki dla Los Angeles, Drew Doughty. – Musimy wrócić do domu jakby seria dopiero się zaczynała. Mamy przewagę lodu i chcemy wygrać dwa pierwsze, i być może ostatnie, mecze przed własną publicznością – dodał.
„Diabły” zdają sobie sprawę z tego jak bardzo utrudnili sobie drogę do mistrzowskiego tytułu. Podopieczni Petera DeBoera, aby jeszcze zagrać w tym sezonie spotkanie przed własną publicznością muszą w LA wygrać przynajmniej raz.
- Oni są świetną drużyną, ale to nie oznacza, że tracimy nadzieję. Będzie naprawdę ciężko, ale damy z siebie wszystko – przyznał Zach Parise.
- Tak to trudna sytuacja, ale nie możemy czuć się przegrani w tej serii. Zagraliśmy znacznie lepsze spotkanie. Jedna bramka to bardzo mała różnica –powiedział Peter DeBoer.
Teraz rywalizacja przenosi się do Staples Center w Los Angeles. "Królowie" mogą rozstrzygnąć losy serii już w najbliższych dwóch meczach na własnym lodzie. Pierwsze spotkanie w LA odbędzie się już w poniedziałek, zaś drugie we środę.
- Jesteśmy szczęśliwi, że wygraliśmy dwa pierwsze spotkania, ale wracając w nocy do domu będziemy starać się zapomnieć o tych meczach. Chcemy dowiedzieć się co zrobiliśmy dobrze, a co źle. Wracamy do Los Angeles, teraz rozpoczyna się zupełnie inna seria – zaznaczył Doughty.
New Jersey Devils – Los Angeles Kings 1:2 (0:1;0:0;1:0;0:1)
1.1 –Doughty – 07:49
1.1 – R. Carter (Zidlicky, Bernier) 42:59
1.2 – J. Carter (Penner, Martinez) 13:42 OT
Strzały: 33-22.
Kary: 2 – 8 min.
Stan rywalizacji: 2-0 dla Los Angeles.
Komentarze