NHL: Znamy już prawie wszystkie pary półfinałowe play-off
Jeśli by ktoś usłyszał przed finałowymi rozgrywkami, że drużyna Vancouver Canucks, Detroit Red Wings, Chicago Blackhawks czy Pittsburgh Penguins odpadną po pierwszej rundzie, to pewnie złapałby się za głowę i ironicznie się uśmiechnął... A to jeszcze nie wszystko...
Los Angeles Kings - Vancouver Canucks
Kto by pomyślał, że ubiegłoroczny finalista i zdobywca największej ilości punktów w tegorocznym sezonie zasadnicznym - drużyna Vancouver Canucks naszpikowana takimi gwiazdami jak choćby bracia Sedinowie, Ryan Kesler czy Roberto Luongo odpadnie już w pierwszej rundzie? Wszystko za sprawą dobrze się spisującej w tym sezonie ekipie "Królów" z Los Angeles. Drużyna z LA zakwalifikowała się do play-off z ostatniego, premiowanego awansem 8. miejsca w Konferencji Zachodniej.
Pierwszy mecz bardzo wszystkich zaskoczył. To nie drużyna z Kanady, ale właśnie ze Stanów Zjednoczonych objęła prowadzenie w rywalizacji, zwyciężając na obcym, ciężkim terenie 2:4. Wszyscy myśleli że to wypadek przy pracy ekipy z Kanady, lecz dwa dni poźniej w kolejnym meczu drużyna gości po raz kolejny musiała ulec ekipie z Kaliforni, przegrywając takim samym stosunkiem bramek, co w pierwszym meczu. Wspaniały występ zanotował Dustin Brown, który zaliczył dwie bramki i asystę.
Rywalizacja przeniosła się do Stanów Zjednoczonych. W trzecim meczu ekipa gospodarzy pokonała po raz trzeci Kanadyjczyków piłkarskim wynikiem 1:0, a na listę strzelców wpisał się świetnie dysponowany Dustin Brown. W czwartym spotkaniu druźyna Vancouver przedłużyła swoje szanse (wygrana 3:1), ale piąte spotkanie należało do "Króli", którzy pokonali "Orki" 2:1, a w całej rywalizacji 4:1.
San Jose Sharks vs St. Louis Blues
St. Louis, które w ostatnich latach było wśród klubów NHL Kopciuszkiem, z łatwością przeszło przez sezon regularny i uplasowało się na 3. miejscu. W starciu z San Jose Sharks "Nutki" nie były faworytami. Na dodatek przegrały pierwsze spotkanie, ale w kolejnych schodziły z lodu w dobrych nastrojach, wygrywając 3:0, 4:3, 2:1 oraz 3:1.
Andy McDonald lewoskrzydłowy ekipy Blues w 5 meczach zdobył 8 punktów w punktacji kanadyjskiej za 4 bramki i 4 asysty i to głównie dzięki jego grze klub rozpoczął nowy rozdział.
Chicago Blackhawks vs Phoenix Coyotes.
Wyżej wymienioną historię o drużynie z St. Louis możemy porównać do Phoenix Coyotes. "Kojoty" od kilku lat miały ten sam problem, bo nie osiągnęły większych sukcesów. Dlatego w starciach z Chicago ównież nie byli faworytami.
Wydawało się, że "Czarne Jastrzębie" mające w składzie Johnathana Toewsa, Patricka Kane'a, Mariana Hossę czy Duncana Keitha nie będą miały większych problemów z odprawieniem graczy z Arizony. Tymczasem to ekipa prowadzona przez charyzmatycznego kapitana Shane'a Doana zrobiła sporą niespodziankę i czterokrotnie pokonała rywali, przy dwóch zwycięstwach graczy z Chicago.
Ojcem sukcesu "Kojotów" był Mike Smith, który bronił ze średnią skutecznością oscylującą wokół 95 procent.
Detroit Red Wings vs Nashville Predators.
Ta rywalizacja nie dość, że wyglądała najciekawiej, to wydawało się również, że będzie niezwykle zacięta. Eksperci jednak pomylili się. "Mała Szwecja", jak mawia się o drużynie z Detroit uległa "Drapieżnikom" zdecydowanie za łatwo, w stosunku 1:4. Nie pomogła im znakomita postawa Pavla Daciuka. W zespole Nashville znakomicie bronił Pekka Rinne, a Gabriel Burque i Aleksandr Radułow zdobyli po 5 punktów w punktacji kanadyjskiej. Pierwszy mecz Nashville wygrało 3:2. W drugim meczu "Czerwone Skrzydła" zdołały wyrównać rywalizacje, pokonując przeciwników takim samym stosunkiem bramek. Pozostałe trzy mecze zakończyły się zwycięstwami Predators 3:2, 3:1 i 2:1.
Komentarze