Seria Flyers przerwana w Waszyngtonie
Gol Mike'a Greena w sytuacji, gdy jego zespół grał w nietypowym dla dogrywki składzie pięciu zawodników w polu przerwał serię sześciu zwycięstw Philadelphia Flyers i wypchnął Washington Capitals na pierwsze miejsce w Konferencji Wschodniej NHL.
Capitals zmierzyli się wczoraj w Verizon Center w Waszyngtonie z Flyers w meczu na szczycie Konferencji Wschodniej. O wyniku spotkania przy stanie 2:2 po 60 minutach decydowała dogrywka, a że w momencie jej rozpoczęcia na ławce kar gości siedzieli Chris Pronger i Sean O'Donnell "Stołeczni" musieli ją rozpocząć grając w piątkę przeciwko trzem rywalom. Pronger wrócił po 5 sekundach, ale zanim to samo zrobił O'Donnell było już po meczu. Najpierw strzał Mike'a Knuble'a zatrzymał się na słupku, ale chwilę później Green potężnym uderzeniem pokonał Siergieja Bobrowskiego i dał swojej drużynie zwycięstwo oraz prowadzenie w Konferencji Wschodniej, którym do wczoraj cieszyli się właśnie Flyers.
Wcześniej gole dla zwycięzców zdobyli Eric Fehr i Aleksander Siomin, który także trafił w przewadze. Rosjanin zdobył gola w czwartym meczu z rzędu, a w sumie ma w tym sezonie już 9 trafień. Gole Flyers zdobyli Nikołaj Żerdiew i Ville Leino. Capitals, którzy na początku sezonu mieli problemy z wykorzystywaniem przewag, wczoraj zagrali w nich ze skutecznością 33,3 % i odnieśli czwarte kolejne zwycięstwo. - Bardzo chcieliśmy strzelić tego decydującego gola w przewadze, przede wszystkim dla pewności drużyny w takich sytuacjach - mówił po meczu trener "Stołecznych", Bruce Boudreau. - Dało nam to zwycięstwo, więc plan zadziałał. Co ciekawe podopieczni Boudreau są prawdziwymi królami dodatkowego czasu gry, ponieważ wygrali w tym sezonie wszystkie 5 spotkań, które trwały ponad 60 minut.
Capitals i Flyers mają na koncie po 20 punktów - tyle samo, co Los Angeles Kings, ale ekipa z Kalifornii przewodzi ligowej tabeli dzięki temu, że rozegrała najmniej spotkań. W bramce gospodarzy stanął wczoraj 21-letni Braden Holtby po raz pierwszy rozpoczynający mecz w NHL. Po drugiej stronie był także debiutujący w tym sezonie Siergiej Bobrowski. Rosjaninowi nie udało się wyrównać ustanowionego przez Pelle Lindbergha klubowego rekordu 7 zwycięstw w pierwszych 7 meczach w NHL, ale obronił 36 strzałów i był chwalony przez swoich kolegów. - Można powiedzieć, że "Bob" dał nam w ten weekend 3 punkty (w sobotę zwycięstwo 2:1 z New York Islanders - przyp. red.). On pozwala nam wierzyć w odnoszenie zwycięstw - mówił po meczu Chris Pronger.
Washington Capitals - Philadelphia Flyers 3:2 (1:1, 1:1, 0:0, 1:0)
0:1 Żerdiew - Nödl - Timonen 09:51
1:1 Fehr - Erskine - Sloan 17:29
1:2 Leino - Meszároš - Brière 24:04
2:2 Siomin - Bäckström - Owieczkin 28:54 PP
3:2 Green - Bäckström - Knuble 60:29 PP
Strzały: 39-25.
Minuty kar: 4-12.
Widzów: 18 398.
St. Louis Blues zmienili bramkarza, ale wciąż nie tracą goli. Jaroslav Halák, który w tym sezonie nie dał się pokonać trzy razy wczoraj odpoczywał, a do bramki wszedł Ty Conklin i to on został bohaterem w Madison Square Garden. Rozgrywający dopiero drugi mecz w sezonie Conklin obronił 27 strzałów i zaliczył 15. "czyste konto" w swojej karierze. Zwycięstwo 2:0 dał drużynie z St. Louis Alexander Steen, który strzelił obydwa gole. W 26. minucie zapewnił swojej drużynie prowadzenie, a na 4 sekundy przed końcem trafił do pustej bramki rywali. W trzeciej tercji po pięciominutowej karze dla B.J.'a Crombeena za rzucenie na bandę Rangers mogli wyrównać, ale w czasie swojej przewagi oddali zaledwie 4 strzały, w tym pierwszy dopiero po 93 sekundach. Blues stracili w sezonie 2010-11 18 goli - najmniej w całej lidze.
Chicago Blackhawks drugi raz w tym sezonie ulegli u siebie najsłabszemu zespołowi Zachodu, Edmonton Oilers. Tym razem mistrzowie NHL przegrali w United Center 1:2. Zdecydowało o tym 14 sekund trzeciej tercji, w odstępie których gole dla gości zdobyli Kurtis Foster i Sam Gagner. Dla Blackhawks w pierwszej tercji trafił były gracz Oilers, Fernando Pisani. Pozostałych 26 strzałów zespołu Joela Quenneville'a obronił Nikołaj Chabibulin. Do składu "Hawks" wróćił po kontuzji Marián Hossa, który spędził na tafli ponad 21 minut, oddał 2 strzały i wykonał jeden atak ciałem. W drugiej tercji olbrzymi (203 cm, 117 kg) obrońca Blackhawks, John Scott rozbił w walce na pięści ważącego "zaledwie" 98 kilogramów Zacka Stortiniego.
Paul Mara bardzo długo czekał na kolejnego gola w NHL, ale zdążył go zdobyć. Trafienie Amerykanina na 1,7 sek. przed końcem wczorajszego meczu z Nashville Predators dało Anaheim Ducks zwycięstwo 5:4. Obrońca ekipy z Kalifornii nie trafił do bramki w sezonie zasadniczym od 11 lutego 2009 roku. Przed dramatyczną końcówką Saku Koivu strzelił dwa gole i ma już na koncie 700 punktów w NHL, a Teemu Selänne zaliczył bramkę i asystę. "Finnish Flash" przeżywa kolejną młodość, bowiem w 15 meczach tego sezonu zdobył już 17 "oczek", a w całej karierze ma ich łącznie 1 277. Dla Ducks trafił wczoraj także Ľubomír Višňovský, a dla "Preds" po golu i asyście zaliczyli Cody Franson, Patric Hörnqvist i Cal O'Reilly.
WYNIKI
TABELE
Komentarze