Blackhawks znów wygrali z Canucks
Hokeiści Chicago Blackhawks podobnie jak w zeszłosezonowym półfinale Konferencji Zachodniej pokonali wczoraj Vancouver Canucks w najciekawszym środowym meczu NHL.
Tym razem o zwycięstwie łapiących formę mistrzów NHL zdecydować musiały rzuty karne. W nich skuteczni byli wszyscy gracze Blackhawks - Jonathan Toews, Patrick Sharp i Patrick Kane pokonali Roberto Luongo. Strzał Kane'a po którym krążek szczęśliwie przetoczył się pod bramkarzem gości do bramki okazał się decydujący, ponieważ w ostatniej serii karnych Mikael Samuelsson wyjechał z krążkiem za szeroko i nie zdołał oddać celnego uderzenia. Wcześniej dla Canucks trafili z karnych Daniel Sedin i Ryan Kesler. Cały mecz zakończył się wynikiem 2:1 dla ekipy Joela Quenneville'a. Na 38 sekund przed końcem pierwszej tercji prowadzenie obrońcom Pucharu Stanleya dał Viktor Stålberg, a na początku trzeciej odsłony wyrównał Daniel Sedin.
Blackhawks odnieśli czwarte z rzędu zwycięstwo i po niezbyt dobrym starcie do sezonu są już na pierwszym miejscu w całej lidze z 11 punktami. Warto jednak pamiętać, że zespół z Chicago rozegrał dotąd także najwięcej meczów (8). Wczoraj świetnie w bramce spisywał się Marty Turco. Choć przy golu Sedina nie interweniował zbyt pewnie, to obronił 36 strzałów, w tym 8 w dogrywce. - To był świetny występ całej drużyny - mówił skromnie bramkarz "Hawks" po spotkaniu. - Zwykle w takich zaciętych meczach decyduje jeden moment tu lub tam, ale dziś mieliśmy kombinację wielu dobrych rzeczy. Przypomnijmy, że w ostatnim półfinale Konferencji Zachodniej NHL Blackhawks po drodze do Pucharu Stanleya pokonali Canucks 4-2.
Najbardziej niepocieszony po wczorajszym spotkaniu był Roberto Luongo, który co prawda obronił 31 strzałów, ale po raz drugi w sezonie nie zaliczył ani jednej interwencji w rzutach karnych. Od początku rozgrywek 2008-09 mistrz olimpijski wygrał tylko jedną z ośmiu serii karnych, a łącznie w karierze ma bilans 20-24. - Oczywiście jestem rozczarowany karnymi - mówił wczoraj Luongo. - Muszę coś obronić, żeby dać drużynie szansę na odniesienie zwycięstwa. Po prostu nie jestem w karnych wystarczająco dobry. Canucks, którzy w tym sezonie jeszcze nie wygrali na wyjeździe wystąpili wczoraj bez kontuzjowanych Keitha Ballarda i Dana Hamhuisa oraz zawieszonego Ricka Rypiena. Ten ostatni w piątek zostanie przesłuchany przez ligę, a kibic, którego zaatakował we wtorek zagroził zawodnikowi sądem.
Chicago Blackhawks - Vancouver Canucks 2:1 (1:0, 0:0, 0:1, 0:0, 1:0)
1:0 Stålberg - Dowell - Skille 19:22
1:1 D. Sedin - Kesler - Ehrhoff 41:00 PP
2:1 Kane SO
Strzały: 32-37.
Minuty kar: 8-8.
Widzów: 20 859.
Swoją serię pięciu porażek przerwali Buffalo Sabres, którzy pokonali Atlanta Thrashers 4:1. Gole dla zwycięzców strzelali kolejno Tyler Ennis, Tyler Myers, Cody McCormick i Thomas Vanek, a Sabres tak zdominowali mecz, że Ryan Miller musiał w nim interweniować tylko 17 razy. Chris Mason po drugiej stronie obronił aż 38 strzałów, ale nie mógł mieć powodów do radości. Sabres wygrali w Philips Arena w Atlancie dopiero drugi z ostatnich 17 meczów, ale nie widziała tego zbyt duża liczba fanów Thrashers, ponieważ mecz obejrzało zaledwie 8 820 widzów.
Klubowy rekord najmniejszej widowni padł z kolei wczoraj w Columbus, gdzie tamtejsi Blue Jackets pokonali Anaheim Ducks 3:1 w obecności 9 802 fanów. Dwa gole, w tym jednego do pustej bramki w ostatniej minucie strzelił Rick Nash, trafił również Derek MacKenzie, ale to Steve Mason był bohaterem spotkania. Świetnie dysponowany bramkarz gospodarzy obronił 31 strzałów. Pokonać zdołał go jedynie Teemu Selänne, który w ten sposób zdobył 609. gola w karierze i wyprzedził Dino Ceccarellego zajmując samodzielnie 16. miejsce w klasyfikacji strzeleckiej wszech czasów. Kolejną bramką Selänne zrówna się z 15. w tabeli Bobbym Hullem.
Nowymi liderami Dywizji Pacyfiku zostali Los Angeles Kings. Ekipa z Kalifornii wyprzedziła w tabeli Dallas Stars dzięki pokonaniu Carolina Hurricanes 4:3. Zdecydował o tym strzelając swojego pierwszego gola w NHL 20-letni Rosjanin, Andriej Łoktionow. Bramkę i asystę zanotował wybrany graczem meczu Anže Kopitar, a pozostałe gole dla Kings zapisali Ryan Smyth i Michal Handzuš. W obu bramkach stali zmiennicy pierwszych bramkarzy. Jonathana Quicka (LAK) zastąpił Jonathan Bernier, a Cama Warda (CAR) Justin Peters. Wczorajsze zwycięstwo drogo jednak ekipę z Kalifornii kosztowało, ponieważ urazu nabawił się Drew Doughty, który raczej nie poleci z drużyną na serię pięciu meczów wyjazdowych.
WYNIKI
TABELE
Komentarze