Déjà vu Luongo i Canucks
Roberto Luongo fatalnie wspomina zakończenie ubiegłorocznej serii w drugiej rundzie play-off przeciwko Chicago Blackhawks. Wczorajszy wieczór był dla niego niemal tak zły, jak tamten sprzed roku i choć rywalizacja Vancouver Canucks z Blackhawks trwa to trudno nie mieć wrażenia, że de facto jest już zakończona.
W ubiegłorocznym meczu numer 6 serii pomiędzy Vancouver Canucks, a Chicago Blackhawks Luongo wpuścił 7 goli i w tak nieprzyjemny sposób kończył sezon. Wczoracj w GM Place Blackhawks znów strzelili 7 goli i choć ostatni padł już po wycofaniu bramkarza Canucks to po raz kolejny miał on słaby dzień. Wygląda na to, że jeden z ostatnich w tym sezonie. Chicago Blackhawks wygrali w Vancouver 7:4, a w całej serii prowadzą już 3-1. Nigdy w swojej historii zespół ten nie wypuścił z rąk takiego prowadzenia, a jeśli dodać do tego fakt, że piąty mecz odbędzie się w Chicago to seria jest o krok od rozstrzygnięcia.
Przed rokiem także mecz nr 4 był kluczowy, tyle że wówczas dawał Blackhawks zaledwie remis 2-2, ale obok tego również przewagę psychologiczną, bo przed rezultatem 1-3 ekipa Joela Quenneville'a obroniła się wtedy w ostatnich minutach czwartego spotkania. Tym razem przewaga jest znacznie większa, skoro Blackhawks poza fatalnym meczem nr 1 i początkiem spotkania nr 2 wyraźnie dominują na lodzie. Wczoraj Roberto Luongo wpuścił 6 goli na 33 strzały, w całej serii ma skuteczność obron na poziomie 89,1 %, a w play-offach 89,2 i wpuszcza średnio 3.27 goli na mecz. Niezależnie od swojej słabej dyspozycji złoty medalista rozgrywanych na tej samej tafli, co wczorajszy mecz Igrzysk Olimpijskich jest jednak tylko ostatnim ogniwem w łańcuchu fatalnej dyspozycji swojej drużyny.
Wczoraj jego zespół złapał 8 kar i pozwolił rywalom na strzelenie aż czterech goli w przewadze i w obronie zagrał katastrofalnie. Blackhawks idealnie z tego skorzystali, a bohaterem wieczoru był Jonathan Toews. Kapitan "Hawks", który otworzył wynik rozgrywanego w GM Place finału Igrzysk Olimpijskich wczoraj błyszczał w tej samej hali strzelając 3 gole i notując 2 asysty. Zdobywając 5 punktów wyrównał klubowy rekord punktowy w rozgrywkach posezonowych, a także został pierwszym graczem Blackhawks z wyjazdowym hat trickiem w play-offach od 1972 roku, kiedy taki sam wyczyn zanotował sam Bobby Hull. Toews z 18 punktami i 13 asystami prowadzi w odpowiednich klasyfikacjach punktowych play-off. Gola i 3 asysty zanotował wczoraj Patrick Sharp, a trafiali także Brent Seabrook, Tomáš Kopecký i Dave Bolland.
Jednym z antybohaterów wczorajszego meczu był Daniel Sedin, który miał należeć do graczy prowadzących zespół do zwycięstw. Sedin w połowie drugiej tercji otrzymał dwie kary w odstępie 140 sekund, z których każdą Blackhawks zamienili na bramkę zmieniając wynik z 3:2 na 5:2 i de facto rozstrzygając mecz. - Mówimy o drużynie, która przeszła przez to samo w zeszłym roku.Codziennie podkreślamy, żeby nie tracić skupienia i kontroli nad sobą- mówił wczoraj napastnik Canucks, Ryan Johnson. -Tymczasem przegrywamy dokładnie przez to o czym mówimy cały sezon.Jeśli myślimy, że możemy łapać tyle kar i oczekiwać wygrania jakiejkolwiek serii to chyba żartujemy. Czas na żarty dawno się skończył, podobnie jak skończy się sezon ekipy Alaina Vigneault jeśli nie wygra jutro w Chicago.
Gracze Blackhawks przynjamniej oficjalnie nie czują się jednak jeszcze zwycięzcami rywalizacji, choć nic nie wskazuje na to, by mogli ją przegrać. - Wiemy, że(w niedzielę)będzie trudno - mówi Patrick Sharp. -Mecz, którym trzeba zamknąć serię jest zawsze najtrudniejszy.Teraz czujemy się dobrze, bo wygraliśmy na wyjeździe i cieszymy się, że zabieramy te zwycięstwa do Chicago. Jeśli Blackhawks wygrają tę serię po raz drugi z rzędu zagrają w finale Konferencji Zachodniej. Taka sytuacja nie zdarzyła im się od lat 1989-90.
Vancouver Canucks - Chicago Blackhawks 4:7 (2:2, 1:3, 1:2)
0:1 Seabrook - Toews - Byfuglien 00:18
1:1 Wellwood - Samuelsson - Bieksa 01:34
1:2 Toews - Kane - Sharp 09:23 PP
2:2 D. Sedin - Burrows - H. Sedin 14:36 PP
2:3 Toews 20:27 PP
2:4 Sharp - Toews - Kane 32:47 PP
2:5 Toews - Bolland - Sharp 35:22 PP2
3:5 Edler - Ehrhoff - D. Sedin 38:16 PP
3:6 Kopecký - Hossa - Sharp 46:59
4:6 H. Sedin - Burrows - O'Brien 54:37
4:7 Bolland 59:23 EN
Strzały: 30-34.
Minuty kar: 16-8.
Widzów: 18 810.
Stan rywalizacji: 1-3. Piąty mecz w niedzielę w Chicago.
Rywalizację w swojej serii przedłużył zespół Philadelphia Flyers, który pokonał po dogrywce Boston Bruins 5:4. Tak jak o wyniku meczu numer 1 przesądził wracający po kontuzji Marc Savard, tak wczoraj zwycięstwo Flyers w dogrywce dał rozgrywający swój pierwszy mecz w tej rundzie Simon Gagné. Fenomenalny występ zanotował także Matt Carle, który zaliczył 4 asysty i +5 w kategorii +/-. Obrońca Flyers był na lodzie przy wszystkich golach swojej drużyny, a nie było go przy żadnym zdobytym przez rywali. Flyers przegrywają więc 1-3, ale teraz seria wraca do Bostonu, gdzie obie drużyny zmierzą się ze sobą dopiero w poniedziałek. Wczoraj po golu i asyście dla "Lotników" zanotowali: Chris Pronger, Daniel Briere i Claude Giroux.
Niewiele brakowało, by gospodarze wypuścili zwycięstwo z rąk, bowiem mimo iż prowadzili 3:1 musieli grać dogrywkę, a Bruins doprowadzili do remisu 4:4 na 32 sekundy przed końcem trzeciej tercji. Konkretnie zrobił to Mark Recchi. 42-latek strzelił wczoraj dwa gole, a w sumie ma ich już na koncie w tych play-offach 6. Recchi w ostatnich dniach zasugerował, że obecna dobra dyspozycja może go skłonić do przemyślenia raz jeszcze decyzji o zakończeniu po tym sezonie kariery. Boston Bruins przed meczem numer 5 mogą być raczej spokojni, ponieważ są jedynym zespołem, który w tych play-offach wygrał wszystkie mecze u siebie, a z Flyers Bruins wygrywali w Bostonie w siedmiu ostatnich meczach rozgrywek postsezonowych.
Philadelphia Flyers - Boston Bruins 5:4 (1:1, 2:1, 1:2, 1:0)
0:1 Recchi - Bergeron - Paille 15:37
1:1 Briere - Giroux - Carle 19:06
2:1 Pronger - Carle - Carcillo 24:28
3:1 Giroux - Hartnell - Carle 28:35
3:2 Ryder - Hunwick - Wheeler 30:56
3:3 Lucic - Wideman - Savard 43:49 PP
4:3 Leino - Pronger - Briere 54:20
4:4 Recchi - Bergeron - Wideman 59:28
5:4 Gagné - Carle - Richards 74:40
Strzały: 34-37.
Minuty kar: 10-6.
Widzów: 19 702.
Stan rywalizacji: 1-3. Piąty mecz w poniedziałek w Bostonie.
Komentarze