Punkt na wagę awansu?
Na tym etapie sezonu zespoły walczące o awans do rundy play-off NHL muszą przede wszystkim wygrywać. Po wczorajszym meczu w Waszyngtonie jednak hokeiści Boston Bruins cieszyli się z jednego punktu.
W 44. sekundzie dogrywki Brooks Laich wpakował do bramki Bruins krążek, który wcześniej trafił go w rękę po strzale Aleksandra Siomina. Zespół Claude'a Juliena stracił szansę na zwycięstwo, ale to co dla niego najważniejsze zdarzyło się wcześniej. Bostończycy stoczyli wyrównany bój z najlepszym zespołem sezonu zasadniczego NHL i utrzymali po 60 minutach remis 2:2. Punkt zdobyty w stolicy pozwala im odskoczyć na odległość trzech "oczek" od zajmujących w Konferencji Wschodniej 9. miejsce New York Rangers. Kiedy wszystkie drużyny staną na liczbie 82 meczów może się okazać, że wywalczony wczoraj punkt będzie miał kolosalne znaczenie. Bruins mogli w Waszyngtonie nawet wygrać, bowiem w pierwszej tercji stracili gola, którego być może nie było.
W 8. minucie tym razem to Aleksander Owieczkin kapitalnie podał do Nicklasa Bäckströma, ten strzelił, a krążek toczył się w okolicach linii bramkowej zanim wybił go Dennis Wideman. Mimo, że trudno było znaleźć powtórkę, która jednoznacznie pokazałaby, że gol padł po analizie wideo został on zaliczony. -Nie wydawało mi się, żeby krążek był za linią, ale skoro uznali, że był gol to rozumiem, że był- mówił po meczu Bäckström. Analizowany w Toronto był także drugi gol Capitals, bowiem po strzale Owieczkina krążek łyżwą do bramki skierował Mike Knuble. Również i w tym przypadku decyzja była korzystna dla gospodarzy. Nie zgodził się z nią trener Bruins, Claude Julien. - Myślę, że to był jeden z tych wieczorów, kiedy nie mogliśmy dostać (od sędziów) niczego - mówił już po spotkaniu.
Pierwszą gwiazdą meczu wybrano Owieczkina, który tym razem zaliczył dwie asysty. Rosjanin ma na koncie 104 punkty i traci 2 do prowadzącego w klasyfikacji punktowej Henrika Sedina. Jego szanse na zdobycie Art Ross Trophy mogą jednak zmaleć, bowiem trener Bruce Boudreau ma zamiar przed play-offami oszczędzać swoich graczy. Wczoraj w składzie nie było Mike'a Greena. Dla Capitals był to pierwszy mecz po zapewnieniu sobie Presidents' Trophy dla najlepszej drużyny sezonu zasadniczego. Na 23 dotychczasowych zdobywców tego trofeum tylko siedmiu wygrywało później Puchar Stanleya. Zespół z Waszyngtonu ustanowił także w tym sezonie klubowy rekord wygrywając już 52 spotkania, a do końca rozgrywek zasadniczych pozostały mu jeszcze trzy mecze.
Washington Capitals - Boston Bruins 3:2 (1:1, 1:1, 0:0, 1:0)
1:0 Bäckström - Owieczkin - Knuble 07:36
1:1 Wideman - Chára - Bergeron 19:58
1:2 Bergeron - Lucic - Recchi 27:55
2:2 Knuble - Owieczkin - Bäckström 39:31
3:2 Laich - Siomin - Bäckström 60:44 PP
Strzały: 30-30.
Minuty kar: 6-4.
Widzów: 18 277.
Swoje minimalne szanse na awans do play-off przedłużyli zawodnicy St. Louis Blues. Na nieco ponad minutę przed końcem dogrywki Erik Johnson dał swojej drużynie zwycięstwo 2:1 nad Columbus Blue Jackets i zmniejszył straty do ostatniej dającej play-offy ósmej pozycji na Zachodzie do 4 punktów. Gola i asystę zaliczył Andy McDonald, a 27 strzałów obronił wybrany pierwszą gwiazdą meczu Chris Mason. Blues wygrali piąty z rzędu mecz we własnej hali i awansowali na 10. miejsce w konferencji. Colorado Avalanche, których muszą teraz gonić zdobyli jednak o 4 punkty więcej, choć rozegrali jedno spotkanie mniej. Między obiema drużynami w tabeli znajdują się jeszcze Calgary Flames.
St. Louis Blues - Columbus Blue Jackets 2:1 (0:1, 1:0, 0:0, 1:0)
0:1 Brassard - Voráček - Dorsett 03:10 PP
1:1 McDonald - Perron - Colaiacovo 30:39
2:1 Johnson - McDonald - Perron 63:59 PP
W trzecim wczorajszym meczu Edmonton Oilers pokonali 4:1 Minnesota Wild. Obie drużyny straciły już szansę na awans do play-off.
Komentarze