EIHC: Bratankowie lepsi o jedną bramkę
W drugim meczu gdańskiego turnieju EIHC reprezentacja Polski przegrała z Węgrami 1:2. Bramkę dla biało-czerwonych zdobył Grzegorz Pasiut.
W pierwszej tercji więcej z gry mieli Węgrzy, ale nie potrafili znaleźć sposobu na Przemysława Odrobnego, który ze spokojem bronił zarówno uderzenia z nadgarstka, jak i strzały z klepy.
A Polacy? Wykorzystali błąd węgierskiego golkipera Petera Szeveli i na 19 sekund przed końcem pierwszej odsłony wyszli na prowadzenie. Chmielewski przejął krążek, a następnie dokładnym podaniem obsłużył Grzegorza Pasiuta. 26-letni skrzydłowy długo się nie zastanawiał i uderzył po lodzie. Guma zatrzepotała w siatce, a liczna grupka polskich kibiców miała powód do zadowolenia.
- Prowadzimy 1:0 i to cieszy. Węgrzy może więcej są przy krążku, ale też staramy się atakować. Na pewno musimy częściej strzelać - mówił na antenie TVP Sport napastnik "Orłów" Adam Bagiński.
W drugiej odsłonie stroną dominująca byli już podopieczni Richa Chernomaza. I dokumentowali ten fakt dwiema bramkami. W 37. minucie do wyrównania doprowadził Csaba Kovacs, który skutecznie poprawił uderzenie Balinta Magosiego. Trzeba jednak przyznać, że w tej sytuacji błąd popełnił Przemysław Odrobny, odbijając krążek przed siebie.
Prowadzenie Węgrom na 41 sekund przed zakończeniem drugiej tercji dał Bence Szirynai, wykorzystując okres gry w przewadze (na ławce kar Kacper Guzik). Węgierski defensor przejechał z krążkiem niemal całą taflę i strzałem pod poprzeczkę pokonał "Wiedźmina". Warto dodać, że asystę przy trafieniu Szirynaia zaliczył... węgierski bramkarz Peter Szevela.
- Nasza gra wyglądała dobrze, ale zaczęliśmy niepotrzebnie kombinować. Popełniliśmy w naszej tercji za dużo indywidualnych błędów... - analizował Adam Borzęcki.
Na ostatnie dwadzieścia minut biało-czerwoni wyszli z zamiarem odrobienia strat. Sęk w tym, że nie potrafili znaleźć sposobu na węgierskiego golkipera. Peter Szevela bronił efektownie i efektywnie. W 44. minucie znakomicie odbił krążek po uderzeniu Arona Chmielewskiego, a pięć minut później zatrzymał szarżującego Mikołaja Łopuskiego.
Na 46 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry Igor Zacharkin postawił wszystko na jedną kartę. Wziął czas i ściągnął z bramki Przemysława Odrobnego, ale ten ryzykowny manewr nie przyniósł zamierzonego efektu. Trzy punkty powędrowały na konto Madziarów.
Jutro o 20.45 nasi zawodnicy zmierzą się z Białorusią. Węgrzy podejmą Włochów.
Polska - Węgry 1:2 (1:0, 0:2)
1:0 - Pasiut - Chmielewski (19:41),
1:1 -Kovacs - Magosi,Vas(36:12),
1:2 -Szirynai -Szevela(39:19, 5/4)
Sędziują: Maciej Pachucki, Vladimir Babić (główni) - Wojciech Moszczyński i Sławomir Szachniewicz (liniowi).
Kary: Polska - 4 minuty, Węgry - 6 minut.
Widzów: ok. 2500.
Polska: Odrobny (Witkowski) - Dronia, Dutka; Kolusz, Zapała, Łopuski - Borzęcki, Pociecha; Chmielewski, Pasiut, S. Kowalówka - Kotlorz, Wajda; Strzyżowski, Dziubiński, Bagiński - Wanacki (2), A. Kowalówka; Guzik (2), Galant, Witecki.
Trener: Igor Zacharkin.
Węgry: Szevela (Rajna) - Szirynai, Groschl; Kovacs, Vas, Sarpatki - Tokaji (2), Reiter; Benk, Galanisz (2), Azari - Huffner, Goz; Nemeth, Sebol, Magosi - Orban, Varga; Kocsis (2), Nemes, Dosa.
Trener: Rich Chernomaz
W drugim z dzisiejszych spotkań reprezentacja Włoch pokonała Białoruś 2:1. Bramki dla "La Squdra Azzurra" zdobyli Brian Ihnaczak i Armin Helfer. Dla Białorusinów trafił Geoff Platt.
Ciekawostką jest fakt, że wszystkie zespoły zgromadziły jak dotąd po trzy punkty. Mają także identyczny stosunek bramek: 3 strzelone i 3 stracone.
Komentarze