„Rozmowa Tygodnia”. Collin Shirley: Tłumy na meczach były dla mnie zaskoczeniem
W ostatnią niedzielę Collin Shirley zdobył w Tychach gola, który przesądził o zwycięstwie „Pasów” z GKS-em. Kolejna odsłona „Rozmowy Tygodnia” to dobra okazja, by poznać bliżej napastnika z Kanady. 25-latek opowiedział nam o znaczeniu hokeja w jego rodzinie, powodach przenosin do Europy oraz wyjawił, komu kibicuje w NHL.
HOKEJ.NET: – Możemy uznać hokej za religię w twoim domu?
Collin Shirley: – Zdecydowanie. Mój starszy brat także grał w hokeja, dziś już nie jest czynnym graczem. Moje młodsze siostry występują w amerykańskiej lidze NCAA, grają w tej samej drużynie. W naszym domu hokej zawsze był ważną sprawą. Wyczekiwaliśmy zimy, wspólnego czasu na lodzie, gdzie mogliśmy się dobrze bawić, po prostu być ze sobą, ale też uczyć od siebie.
Od kogo to się zaczęło?
– Mój tata też uprawiał hokej, kiedy był młodszy. To chyba było decydujące. Mój brat trenował, ja zawsze chciałem być jak on i w naszym domu utworzyła się taka naturalna i zdrowa rywalizacja, praca nad sobą.
Kiedy się spotykacie, hokej jest głównym i jedynym tematem waszych rozmów?
– Pewnie, że często wracamy do wspólnych hokejowych wspomnień i opowiadamy, co przytrafiało się nam w sezonie. Ale potrafimy też przełączyć się na inne tematy i nie powiedziałbym, że to hokej dominuje w naszych rozmowach. Wszyscy doskonale wiemy, że są w życiu sprawy o wiele ważniejsze niż hokej na lodzie.
Czy z twoim kuzynem, Adamem Beckmanem, pozostajesz w bliskich relacjach?
– Nawet bardzo bliskich. Nasze domy rodzinne dzieli odległość, którą można pokonać spacerem w pięć minut. Dorastaliśmy i graliśmy razem.
Czy jego draft (prawa do zawodnika posiada Minnesota Wild - przyp. red.) był wielkim świętem w rodzinie?
– Nieszczególnie. Wszystko odbyło się dosyć spokojnie przez pandemię. Niewiele można było zdziałać, kiedy Adam dostał tę wiadomość. Od razu przekazałem mu gratulacje i teraz czekam, aż dostanie szansę gry w NHL.
Poprzedni sezon kończyłeś w ECHL. Nie chciałeś kontynuować twojej kariery w tych rozgrywkach?
– Do ECHL trafiłem z ligi uniwersyteckiej, gdzie kończyłem swoją edukację. Rozgrywki akademickie zostały anulowane przez pandemię, a ja chciałem pozostać w grze, mieć kontakt z lodem i przygotowywać się do sezonu, który trwa obecnie. Zawsze chciałem przenieść się do Europy, by tutaj zawodowo grać w hokeja, a te kilka tygodni w ECHL miało mi pomóc w dobrym przygotowaniu do rozgrywek 2021/2022.
Skąd to marzenie, by przyjechać do Europy?
– Perspektywa podróżowania wydaje mi się bardzo atrakcyjna. To szansa na poznanie innych krajów, języków, kultur. Możesz zobaczyć różne zakątki świata, nawiązać ciekawe znajomości, zdobyć unikatowe doświadczenie. A wszystko to, grając w hokeja.
Założyłeś sobie turystyczny cel, np. 10 różnych krajów w 10 najbliższych lat?
– O nie, nic z tych rzeczy. Obecnie gram w Cracovii i myślę o tym sezonie. Nie chciałbym też planować swojej kariery do przodu. Wolałbym podejmować decyzje z roku na rok, na podstawie bieżącej sytuacji. Moim celem jest więc czerpanie radości z miejsca, w którym aktualnie jestem i do tej pory to się udaje.
Jak skontaktowała się z tobą Cracovia?
– Przez mojego agenta, który w przeszłości współpracował z zawodnikami, którzy trafili do Krakowa.
Jaki obraz klubu, miasta, ligi przedstawił ci menedżer?
– Wiedziałem, że Kraków to świetne miejsce do życia, a gra dla Cracovii będzie przyjemnością. Mój agent zapewnił, że to wymagająca i dobra liga, co potwierdziło się już w pierwszych kolejkach tego sezonu. Rozgrywki stoją na dobrym poziomie, są wyrównane, każdy może wygrać z każdym. Cracovia była dla mnie świetnym wyborem. Mogę zacząć grę w Europie w fajnym miejscu.
Zwiedziłeś już miasto od deski do deski?
– Jeszcze nie, nie miałem nadmiaru wolnego czasu w pierwszych miesiącach. Wiem już, że to miejsce, które daje wiele możliwości i z części już skorzystałem, ale lista miejsc do odwiedzenia pozostaje długa. Skupiam się oczywiście na hokeju, ale nie mogę się także doczekać chwili, by odwiedzić miejsca, które wszyscy polecają.
Są tacy zawodnicy w Cracovii, z którymi gra ci się najlepiej?
– Nie chciałbym wymieniać nikogo z nazwiska. Muszę jednak przyznać, że w Cracovii jest wielu świetnych graczy. Zdecydowana większość mówi po angielsku, co pozwala mi szybciej się przystosować do europejskiego hokeja.
Czy coś zaskoczyło cię w Polsce? Infrastruktura, organizacja, poziom gry?
– Chyba nie. Nie spodziewałem się takich tłumów na meczach hokeja. Kibice w Polsce są bardzo głośni, bardzo żywiołowi, dużo śpiewają i mają w sobie wiele pasji. To jest miłe zaskoczenie, do którego musiałem odrobinę przywyknąć.
Oglądasz mecze hokeja czy po powrocie z treningów masz zwykle dosyć tej dyscypliny?
– Oglądam oczywiście NHL. Mam dostęp do transmisji dzięki stronie internetowej. Sezon dopiero się rozpoczął, ale zdążyłem już obejrzeć kilka spotkań.
Której drużyny jesteś fanem?
– Colorado Avalanche. Kibicuję im od dziecka.
Mówi się, że to w końcu może być sezon, w którym Colorado przejdzie dwie rundy play-off. Też tak uważasz?
– Od kilku sezonów ich skład na papierze wygląda bardzo dobrze. Do tej pory napotykali jednak problemy w play-offach. Mam nadzieję, że w końcu wyciągną wnioski z poprzednich rozgrywek pucharowych i w następnym roku pójdzie im lepiej. Nie chciałbym dzielić się swoimi przewidywaniami, więc powiem tylko, że jestem pełen nadziei, że w tym sezonie zanotują w końcu naprawdę dobry wynik.
Rozmawiał: Dominik Kania
Komentarze