Déjà vu
Hokeiści Zagłębia Sosnowiec po dwóch kolejkach sezonu 2021/2022 nie mają najlepszych humorów. Dwukrotnie byli bliscy zwycięstwa, ale tuż przed końcem regulaminowego czasu gry rywale wyrównywali, a w serii rzutów karnych okazali się skuteczniejsi.
W piątek podopieczni Grzegorza Klicha przegrali na wyjeździe z Comarch Cracovią 3:4, choć na 71 sekund prowadzili 3:2. W zamieszaniu podbramkowym trafił Erik Němec i doprowadził do dogrywki. W niej rozstrzygnięcie nie zapadło, więc o losach spotkania zdecydowała seria najazdów, które lepiej wykonywali zawodnicy „Pasów”.
W niedzielę sytuacja powtórzyła się. Zagłębie prowadziło z GKS-em Tychy 4:3, ale na 110 sekund przed końcem na listę strzelców wpisał się Christian Mroczkowski. Znów byliśmy świadkami dogrywki, rzutów karnych i koniec końców porażki sosnowiczan.
– Można powiedzieć, że była to kopia meczu z Krakowa. Bardzo szkoda straconych punktów, gdyż pokazali serce do gry i zostawili na lodzie sporo zdrowia. Musimy nauczyć się wygrywać i wytrzymywać takie końcówki. Kończymy te mecze na trzy piątki, a czasem nawet na dwie, żeby tylko wydrzeć zwycięstwo – zaznaczył Grzegorz Klich, trener Zagłębia.
– W karnych daliśmy szansę tym samym zawodnikom, którzy strzelali w piątek, by się zrehabilitowali, lecz to się nie udało. Szkoda, bo chcieliśmy wygrać przed własną publicznością. Pokazaliśmy jednak, że rywale muszą się z nami liczyć – zakończył.
W najbliższy piątek sosnowiczanie zmierzą się na własnym lodzie z GKS-em Katowice (godz. 19:00), który po dwóch seriach spotkań jest liderem Polskiej Hokej Ligi.
Komentarze