Hokej.net Logo
KWI
18
KWI
19
MAJ
3

Hokejowy globtroter – „Rozmowa Tygodnia” z Jeremym Welshem

Hokejowy globtroter – „Rozmowa Tygodnia” z Jeremym Welshem

Pandemiczne realia zaprowadziły do polskich klubów wiele ciekawych osobistości ze świata hokeja, a jedną z nich jest bez wątpienia Jeremy Welsh. Były napastnik Vancouver Canucks – odpowiedzialny teraz za zdobywanie bramek dla Comarch Cracovii – przekonał nas, że nie samym hokejem człowiek żyje.


HOKEJ.NET:–Na samym początku nie mogę Cię nie zapytać o ostatnie wyniki Twojego klubu. Cracovia prezentuje chwilami niezły hokej, potrafi wypracować sobie przewagę nad rywalem, ale potem zdarza się Wam wszystko roztrwonić, a przeciwnik odrabia straty i wygrywa mecz. W czym tkwi Wasz problem?


Jeremy Welsh:– Po prostu wciąż uczymy się grać w wyrównanych meczach. Zaczynamy dobrze, ale później nasi rywale strzelają po raz pierwszy, po raz drugi… Musimy dostosować się stylem do play-offów i zacząć grać lepiej. Do tego mamy problem z tym, by trzymać się z dala od ławki kar. W trakcie meczów musimy neutralizować po osiem czy nawet dziewięć osłabień, co jest ciężkim wyzwaniem.


W ostatnich tygodniach do klubu wraz z Tobą dołączyło kilku anglojęzycznych zawodników. Czy uważasz, że jest to dla Was ułatwienie, czy jednak odczuwacie pewne braki w zgraniu ze względu na Wasz krótki staż w drużynie?


– To dla nas fajna sprawa. Chodzimy razem na obiady; zawsze jest miło mieć kogoś, dla kogo angielski jest językiem ojczystym, szczególnie w czasie pandemii, kiedy nie ma zbyt wiele atrakcji. Uważam, że zgranie w zespole jest dobre. Tak jak wspominałem, musimy nauczyć się bardziej odpowiedzialnej gry. W innych zespołach zawodnicy grają ze sobą od września, mają swój system, więc wypracowali sobie pewne automatyzmy. W ostatnim czasie w naszej drużynie pojawiło się kilka nowych twarzy, więc to naturalne, że zajmie nam to trochę czasu. Dla nas najważniejszą rzeczą jest to, by osiągnąć najwyższą formę w fazie play-off.


Zdaniem niektórych kibiców odpowiedzialność za słabsze wyniki ponosi trener Rudolf Roháček. Jak układają się Wasze relacje?


– Jak do tej pory, to dobrze. W szatni rozmawiamy ze sobą przy pomocy tłumacza i czeskich zawodników. Uważam jednak, że dotychczasową przyczyną porażek była dyscyplina hokeistów. Prokurowaliśmy zbyt dużo kar, co prowadziło do dalszych frustracji i skutkowało kolejnymi wykluczeniami. Widać jednak, że nasza grupa scala się ze sobą z każdym tygodniem, więc wyniki będziemy mogli podsumować dopiero po zakończeniu sezonu. Na ten moment jednak jesteśmy optymistami i liczymy że wszystko wróci na właściwe tory, a Rudolf oczywiście nam w tym pomaga.


A jak oceniłbyś swoje dotychczasowe występy? Czy jesteś zadowolony ze swojej formy?


– Nie, chciałbym zdobywać więcej bramek. Uważam, że miałem kilka dobrych okazji. Chciałbym wypracować sobie dobrą passę. Wiesz, kiedy nie udaje Ci się zdobyć punktu w pięciu meczach z rzędu, to za wszelką cenę chcesz z powrotem zapisać się na liście strzelców. Na pewno stać mnie na lepszą grę i lepszy wynik bramkowy. Część zawodników, w tym ja czy David Goodwin, nie rozegrała przedtem w tym sezonie żadnego spotkania, więc gra w hokej i wkomponowanie się do drużyny stało się teraz naszą drugą naturą. Spodziewam się, że to, co we mnie najlepsze, jeszcze się z czasem ujawni.



Hokej.Net - Ogromne wzmocnienie „Pasów”. Grał w NHL i AHL



Play-offy zbliżają się wielkimi krokami, więc jakie są Twoje przewidywania? Która drużyna, Twoim zdaniem, gra w tym momencie najlepszy hokej?


– Ciężko stwierdzić. Graliśmy z Katowicami, to była naprawdę dobra drużyna. Do tej pory widziałem po jednym zespole w jednym meczu, więc to trudna decyzja. Przegraliśmy z Toruniem i myślę, że bardzo dobrze radzili sobie z wyprowadzaniem krążka i oni także byli mocną ekipą. Nigdy jednak nie wiesz, czy akurat zmierzyłeś się z rywalem w jego najlepszej dyspozycji. Mieliśmy niezły mecz przeciwko Oświęcimiowi. To był czysty hokej, krążek przenosił się spod jednej bramki pod drugą.


A jak oceniłbyś w tej stawce szanse Cracovii?


– Jestem podekscytowany perspektywą play-offów. Uważam, że z nowymi zawodnikami mamy spore szanse, każdy z nich chce oczywiście wygrywać. Zawodnicy czują pewnego rodzaju zobowiązanie do zwycięstw. Ciąży na nas presja, ale chcemy być w grze tak długo, jak to możliwe i dostać się do finału. Mogę powiedzieć to o sobie, ale ręczę też za Goodwina, Ferrarę i resztę chłopaków. Zanim tak się jednak stanie, musimy uporać się z niektórymi problemami. Na pewno jednak jesteśmy odpowiednio zmotywowani.


W ostatnich tygodniach w naszej lidze przeprowadzono wiele hucznych transferów, nigdy nie było u nas takiego nagromadzenia zawodników z przeszłością w NHL. Jakie jest Twoje prywatne zdanie na temat naszych rozgrywek? Czy poleciłbyś kontynuowanie kariery w Polskiej Hokej Lidze innym zawodnikom z Ameryki Północnej?


– To szybka liga. Zawodnicy szybko poruszają się na łyżwach i wkładają do gry wiele wysiłku, na lodzie toczy się więc szybka gra z dużym zaangażowaniem. W zależności, w której drużynie grasz, to styl może być nieco bardziej chaotyczny. Jednak jak już wspominałem, w naszych meczach przeciwko Unii czy też Jastrzębiu, na lodzie też był świetny hokej. Zespoły różnią się stylem, ale jestem mile zaskoczony, jak dobra jest polska liga i jak dobrzy zawodnicy tu występują.


Dlaczego więc Twój wybór padł akurat na Cracovię? Wcześniej grałeś w rozgrywkach DEL, które wznowiono dopiero grudniu. Nie otrzymałeś żadnej oferty z Niemiec?


– Planowałem przenieść się do Anglii, gdzie rozpocząłbym studia podyplomowe (MBA – Master of Business Administration – dop. red.). Kiedy odwołano tamtejsze rozgrywki, to czekałem na ruch mojej uczelni, ale ona także anulowała studia, ponieważ było tam wielu studentów z różnych zakątków świata. Nowego klubu zacząłem poszukiwać więc z początkiem listopada. To bardzo ciężki rok, mnóstwo wolnych zawodników szuka nowego pracodawcy: cała ekstraliga angielska, połowa ECHL, AHL jeszcze nawet nie wystartowała. Na rynku jest więc masa młodych hokeistów, którzy po prostu chcą gdzieś złapać angaż, byleby pozostać pod grą. Polska liga to wykorzystała, w grudniu zameldowało się tu sporo świetnych graczy.



Meet A New Wolf: Jeremy Welsh an instant hit - Chicago Wolves

fot. chicagowolves.com



Przeglądając Twoje CV, natknąłem się na epizod w Dynamie Pardubice. Nie zagrzałeś długo miejsca w Czechach. Co poszło nie tak?


– Przebywałem tam tylko na miesięcznym kontrakcie próbnym. To był dla nich ciężki rok, przez ich kadrę przewinęło się wtedy blisko pięćdziesięciu zawodników. Kiedy do nich dołączyłem, to bardzo spodobało mi się miasto, polubiłem też czeską ligę, ich styl gry. Wówczas zwolnili jednak już drugiego trenera i zatrudnili kolejnego. Po prostu starali się uniknąć spadku, przeżywali trudny czas, ponieważ wkrótce miało dojść do zmiany właściciela. Przeniosłem się więc do Wolfsburga.


Przeczytałem ciekawy artykuł, z którego dowiedziałem się że jesteś wielkim miłośnikiem podróży. Zwiedziłeś spory kawałek Ameryki Południowej i Centralnej, byłeś też w Azji w Tajlandii czy Kambodży. Co Cię natchnęło do podjęcia tak pasjonujących wypraw?


– Do tego dwa lata temu w Azji zwiedziłem też Indie i Bhutan. Rok przed wybuchem pandemii byłem też w Libanie, a konkretnie w Bejrucie. Zawitałem też do kilku państw Afryki, byłem chociażby w Ugandzie. Wszystko zaczęło się w Utice, jeszcze za czasów mojej gry w AHL. To był naprawdę długi sezon. Czułem się mentalnie przykuty do hokeja przez siedem czy osiem miesięcy w roku. Kiedy rozgrywki dobiegły końca, wraz z dwójką przyjaciół udałem się na miesiąc do Tajlandii i Kambodży. Od tamtego czasu po zakończeniu każdego sezonu staram się odwiedzić zupełnie nowe miejsce. Mamy wtedy sporo wolnego, więc staram się wrzucić na luz. Po prostu cieszy mnie możliwość wyjścia poza tę hokejową „bańkę”. W każdy weekend rozgrywany mecze, przez cały czas jesteśmy związani tylko z lodowiskiem i grą w hokej. Dlatego przyjemnie jest się wyrwać i zobaczyć, jak żyją inni ludzie, co się dzieje w innych częściach świata. Nabiera się wtedy nieco dystansu, a ja zawsze uważałem się za wielkiego szczęściarza i jestem wdzięczny, że mogę grać w hokej, a taki relaks ponownie rozpala we mnie pasję do tej dyscypliny. Kiedy wracam już do domu, to znów wsiąkam w treningi i przygotowuję się do kolejnego sezonu.


Czy zdradziłbyś, jakie wspomnienia z Twoich podróży najbardziej zapadły Ci w pamięć? Ponoć w Tajlandii miałeś okazję do przejażdżki na słoniu, a w Buenos Aires zakolegowałeś się z muzykami z „podziemia”.


– To było naprawdę super. Po sezonie spędzonym w Wolfsburgu miałem przyjemność wziąć udział w tropieniu goryli w Ugandzie. Udałem się wtedy do parku narodowego, wędrowałem przez dżunglę z przewodnikiem i śledziłem goryle srebrnogrzbiete. Miałem wtedy okazję obserwować ich życie w środowisku naturalnym, po prostu patrzyłem się na nie przez godzinę. Jeden z nich podszedł do mnie i powąchał moje krocze jakbyśmy byli jakimiś psami (śmiech), mam to nawet nagrane na Instagramie. To było coś niezwykłego, by móc je podziwiać na wolności. Wspominam też moją podróż do Libanu. Przyleciałem do Bejrutu i w hostelu poznałem świetnych ludzi. Wypożyczyliśmy razem auta i udaliśmy się na wycieczkę, to był mój pierwszy kontakt z Bliskim Wschodem. Dla mnie, jako Kanadyjczyka, jest to naprawdę odległy ląd, ale otworzyło mi to oczy na piękno świata, ludzie tak samo byli tu niezwykle przyjaźni.



Meet The Only Chicago Wolves Player To Live in Chicago: Jeremy Welsh - WestLoop - Chicago - DNAinfo

fot. dnainfo.com



Czy masz już wytyczone kolejne cele swoich podróży? Może chciałbyś szczególnie odwiedzić jakieś miejsca w Polsce?


– Tak się składa, że kiedy grałem jeszcze w Niemczech, to zawsze chciałem odwiedzić Kraków. To miasto skrywa w sobie setki lat historii. Kolejnym takim miejscem jest muzeum Auschwitz-Birkenau. Teraz wszystko jest jednak utrudnione przez koronawirusa; nigdy nie wiadomo, co w najbliższym czasie będzie otwarte i co się może zdarzyć. Słyszałem też wiele dobrego o Islandii, też kiedyś chciałbym się tam udać. W Krakowie chciałbym poznać bliżej historię Polski, zamówić wycieczkę z przewodnikiem i zobaczyć wszystkie ciekawe zabytki.


Widzę, że jesteś typem, który nie może ustać zbyt długo w jednym miejscu. Jak więc radzisz sobie z wszelkimi restrykcjami związanymi z koronawirusem?


– Nie tak źle, ale i tak jest ciężko. Mam dziewczynę w Hamburgu, lecz niestety nie możemy się teraz spotkać. W tej chwili wszystko jest utrudnione przez zasady panujące na granicach i wszelkie obostrzenia. Większość lata spędziłem jednak w Hamburgu, przed transferem do Krakowa byłem natomiast w Kanadzie, nie przebywałem więc tylko w jednym miejscu. Jak już mówiłem, bardzo mi się tu podoba. Z kolegami z drużyny mogę wyskoczyć na food trucki czy też po prostu pochodzić po mieście. Każdego dnia spędzam nawet półtorej godziny na spacerowaniu. Poznaję wtedy okolicę, udaję się nad rzekę czy podziwiam zabytki. Dla mnie to naprawdę ciekawa rzecz, bo w Kanadzie nie mamy tylu historycznych budynków, a zawsze przyciągały mnie tego typu atrakcje. Doceniam więc mój pobyt w Polsce.


Przez blisko dziewięć miesięcy byłeś bez żadnego klubu. Jak dbałeś więc o utrzymanie odpowiedniej formy fizycznej?


– Szczerze, to nie było takie ciężkie. Kiedy wróciłem do domu do Ontario, przez pięć dni w tygodniu jeździłem na łyżwach. Każde miasto ma swoje lodowisko, we wrześniu i październiku spotykałem tu kilku juniorów, z którymi szkoliłem technikę jazdy. Dwa razy w tygodniu spotykałem natomiast zawodowców. Brałem udział w lokalnej lidze 4 na 4, w której grali głównie zawodnicy z NHL i AHL, było też kilku dobrych chłopaków z OHL. Przebywałem na lodzie z takimi zawodnikami jak Nick Suzuki czy Ryan O’Reilly, a teraz mogę oglądać ich w NHL. Miałem niezłą konkurencje, nie mam więc teraz problemu z kondycją.



Developing Story: Jeremy Welsh - College Hockey, Inc.

fot. hockeycollegeinc.com



Wracając jeszcze do Twoich pasji, widzę że bardzo lubisz poznawać lokalną kulturę. Czy spróbowałeś więc liznąć nieco języka polskiego, czy okazał się on być dla Ciebie jednak zbyt trudny?


– Do tej pory nauczyłem się jedynie „dzień dobry”, „dziękuję”; po prostu takich zwrotów, które umożliwią mi pójść na zakupy do sklepu. Wciąż staram się nauczyć niemieckiego z moją dziewczyną, więc na razie to jest mój główny cel pod względem językowym.


Czy przydarzyła Ci się kiedyś sytuacja, że odrzuciłeś ofertę jakiegoś klubu, ponieważ najzwyczajniej w świecie nie spodobało Ci się miasto, w którym miałeś występować?


– Tak, zdarzyło mi się też opuścić z tego powodu kluby, w których już występowałem. Nie przyjąłem ich propozycji przedłużenia kontraktu, bo samo miasto nie było przyjemne do życia. Każda miejscowość ma swoją własną atmosferę. Sezon jest długi, a Ty musiałbyś żyć w miejscu, które Ci się nie podoba i w którym nie byłbyś szczęśliwy. Myślę, że drużyny z brzydszych miast muszą płacić znacznie więcej pieniędzy, by przyciągnąć do siebie zawodników.


Miałeś na myśli kluby z Ameryki Północnej czy Europy?


– Grałem w Utice, położonej w stanie Nowy Jork. To było małe miasto, działo się tu naprawdę niewiele. Niemieckie Bremerhaven też było całkiem nudnym miejscem. Zabawne jest to, że to właśnie te dwie drużyny, były najlepszymi drużynami w swoich ligach. Miały lodowisko na najwyższym poziomie, tworzyliśmy mocną i zgraną ekipę. Kiedy jednak schodziłem z tafli i wracałem do mieszkania, było naprawdę posępnie i depresyjnie.


To pewnie działanie lokalnych włodarzy, którzy inwestują w sport, ponieważ ich miasto nie ma zbyt wiele do zaoferowania pod kątem turystycznym.


– Zgadza się, kibice szaleli tam na punkcie hokeja. Uważam, że kiedy miasto nie jest tak urokliwe, to sami zawodnicy spędzają ze sobą więcej czasu, bo nie mają nic lepszego do roboty. Jest to więc jakiś pozytyw. Ja lubię jednak trochę powędrować, pojeździć na rowerze, usiąść w ciekawej kawiarni. Wtedy czuję się lepiej. W trakcie długiego sezonu sporo się podróżuje, a wtedy potrzebna jest chwila frajdy w swoim życiu.


Przenieśmy się do NHL. Nie byłeś nigdy draftowany, ale mimo to udało Ci się zagrać w najlepszej lidze świata. Jak to osiągnąłeś?


– Istnieje na to określenie „late bloomer”. Poszedłem do college’u, kiedy miałem 21 lat, a okres juniorski zakończyłem w OJHL, byłem więc starszy niż reszta. Kiedy podpisałem pierwszy kontrakt w NHL, miałem już 23 lata, co też jest ponadstandardowym wiekiem w porównaniu do reszty zawodników, którzy poszli do college’u zaraz po „osiemnastce” i grają profesjonalnie od 20. – 21. roku życia. Myślę jednak, że przebyłem dobrą ścieżkę na Union College, drużyna odnosiła sukcesy, to samo mogę powiedzieć o mnie. Pewne rzeczy zaczęły więc funkcjonować, jak powinny. Do tego zacząłem trenować bardziej profesjonalnie, kiedy przestałem być już nastolatkiem. Dorastałem na farmie w Ontario, nie wiedziałem więc zbyt wiele o podstawach treningu pod kątem hokeja, o siłowni. Po prostu sporo jeździłem na łyżwach i grałem swoje. Zacząłem profesjonalnie trenować dopiero po rozpoczęciu edukacji na college’u, ćwiczyłem z trenerami także latem. Wówczas mój rozwój ruszył mocno do przodu.



Chicago Weather Prevents Jeremy Welsh From Playing

fot. thehockeywriters.com



Dlaczego zatem nie zrobiłeś większej kariery w NHL? Po latach wspominasz to jako miłe uczucie, czy jednak masz wrażenie, że zmarnowałeś pewną szansę?


– Tak jak powiedziałem, pewne sprawy zaczęły się układać dopiero po moim przyjściu do college’u; trafiłem na dobrą drużynę i wszystko szło po mojej myśli. Byłem jednak nieco rozczarowany, ponieważ kiedy przebijesz się do NHL, to myślisz, że możesz zostać tam na dłużej. Wszystko zależy jednak od okoliczności. W Vancouver stanąłem przed olbrzymią szansą, kiedy trenerem był John Tortorella. Nie korzystał on jednak zbyt dużo z czwartej formacji, taki już ma styl. Otrzymywałem więc po dwie, trzy, może cztery minuty podczas każdego meczu. Ciężko jest wtedy w pełni zaprezentować swoje umiejętności. Tu nie chodzi o to, że mnie nie lubił; uważam, że to świetny trener i taka była jego taktyka – po prostu jego dwie czołowe formacje spędzały masę czasu na lodzie. W trakcie mojej kariery w Europie spotkałem jednak wielu dobrych zawodników, którzy nie otrzymali należytej szansy w NHL, a byli draftowani w pierwszej rundzie. Wraz z upływem czasu doceniłem jednak moje 27 meczów w NHL.


Żartobliwie mówiąc, rozegrałeś tylko 27 meczów, ale miałeś zaledwie jeden klub mniej niż Wayne Gretzky. Pobyt w którym z nich wspominasz najlepiej?


– Oczywiście w Vancouver. Spędziłem tam trzy i pół miesiąca. Rozegrałem wtedy 19 meczów, ale byłem poza składem na jakieś dziesięć czy piętnaście pozostałych. Miałem tu swoją imprezę powitalną, czułem się jak prawdziwy członek drużyny. W składzie byli wtedy Ryan Kessler, bracia Sedinowie, Robert Luongo. Trenerem był John Tortorella, każdy się dobrze ze sobą znał. Jest to dla mnie bardzo miłe wspomnienie.


Dlaczego więc zdecydowałeś się wyjechać do Europy?


– W Saint Louis nie podpisali ze mną nowej umowy. Latem miałem kilka ofert z AHL, być może miałbym szansę na kontrakt próbny w NHL. To co się wydarzyło, jest jednak dosyć oczywiste. Miałem już 27 lat, więc niezależnie jak dobrze bym nie zagrał, to i tak miałbym nikłe szanse na przebicie się do NHL. Kluby wolą ściągać młodszych zawodników lub dać szansę ich wybrańcom z draftu. Wtedy pojawiła się szansa gry w Niemczech. Wszedłem w to, podekscytowany perspektywą nowej przygody. AHL to naprawdę wymagające rozgrywki, trzeba rozegrać tam 76 meczów w trakcie sezonu zasadniczego. Kiedy masz szansę przebić się do NHL, jest to warte zachodu. Kiedy jednak pogodziłeś się z tym, że już tam nie zagrasz, to ciężko jest utrzymać odpowiednie nastawienie.


Nie grałeś w Ameryce Północnej już pięć lat, czy udało Ci się więc utrzymać kontakty z kolegami ze swoich byłych klubów z NHL? Zdarza Ci się wymieniać wiadomościami z Sedinami po meczach Cracovii?


– Sam bym tak chciał (śmiech). Nie mam już jednak kontaktu z żadnym z tych głośnych nazwisk, głównie przyjaźnię się z kolegami z AHL i z college’u. Sporo spośród tych hokeistów poszło swoją drogą, grają teraz w Niemczech czy Szwajcarii.



image



Czy wciąż śledzisz na bieżąco NHL, czy jednak nie przywiązujesz do tego wagi? Masz może klub, za który trzymasz kciuki?


– Nie mam klubu, któremu kibicuję, ale oglądam skróty. Od dawna nie obejrzałem pełnego meczu, ale często tuż po pobudce sprawdzam wyniki. Kilka ekip gra naprawdę dobry hokej Śledzę na bieżąco Avalanche, lubię też patrzeć, jak akurat idzie Maple Leafs i co dzieje się w kanadyjskiej dywizji. Kiedy NHL wznawia rozgrywki, to staram się za nimi nadążyć, ale później moje zainteresowanie mija i wracam dopiero na Puchar Stanleya.


Na zakończenie, jakie masz plany na przyszłość? Czy zamierzasz pozostać w Polsce na dłużej, czy jednak traktujesz ją jako tymczasowy przystanek?


– Nie mam żadnych planów. Ciężko jest mi powiedzieć, co się wydarzy i co przyniesie przyszłość. Wszystko na świecie jest teraz wywrócone do góry nogami, cieszę się więc czasem spędzanym w Krakowie.


Rozmawiał: Kacper Langowski.

Liczba komentarzy: 0

Komentarze

Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze. Zaloguj się do swojego konta!
Wypowiedz się o hokeju!
Shoutbox
  • Jamer: emeryt: OV piłka jest po Naszej stronie… zobaczymy :)
  • hanysTHU: Sezon już nie będzie taki sam...
  • kojo: Iro Vehmanen ktos go pamieta?Tez byl fajny finski grajek z niego
  • KubaKSU: Jamer za Henryka ?
  • Polaczek1: Dla mnie osobiście niczym mnie szczególnie OV nie przekonał. Ale to tylko moje zdanie. Na pewno nie byłby jakimś super wzmocnieniem a tutaj jak coś takich trzeba szukać.
  • 6908TB: Polacy po 10minutach 5:0
  • Grzegorz Kordecki: Wie ktoś czy gdzieś można obejrzeć mecz naszych hokeistów do lat 20 grają od 20 ?
  • Jamer: KubaKSU: Tego nie wiem…
  • 6908TB: u20 chyba nie gra. u18 kanał Polski Hokej TV na YouTube
  • omgKsu: Grzegorz u18 jest na youtubie
  • PanFan1: Brawo młodzież 👏 jestem dumny i pod dużym wrażeniem
  • PanFan1: YT polskihikej . tv
  • PanFan1: polskihokej. tv
  • Grzegorz Kordecki: No o u18 mi chodziło, dzięki już mam znalazłem na youtube
  • KubaKSU: Też mi siw wydaje,że OV to przesada
  • omgKsu: Syn Golden Majka ładnie śmiga .
    Widać gra w Porubie procentuje.
  • hubal: dobrze, że to hokej a nie kopana
  • weekendhero: Serio jesteś pod wrażeniem tego, ze wygrywamy na poziomie 4 ligi? To był raczej obowiązek rozjechać farmerów i powoli próbować atakowac za rok drugi szczebel…
  • Simonn23: Olli Valtola to nie jest wzmocnienie, tylko uzupełnienie a chyba nie o to chodzi 😐
  • Simonn23: Mam nadzieję że to tylko plotka niesprawdzona
  • PanFan1: A co mam nie być, chłopaki rozjechali całą konkurencję, do tej pory stracili ledwo 5 bramek, strzelili 31, zdaję sobie sprawę który to poziom, tak jak i z paru innych rzeczy które miały wpływ że dziś jesteśmy gdzie jesteśmy
  • omgKsu: Paś czy Valtola ? 🤔
  • PanFan1: W nadchodzącym sezonie 6 Polaków w składzie to już mało, w zeszłym tyloma graliście cały sezon 😉
  • PanFan1: reszta fińczyki szwedy i uk[****]
  • PanFan1: u k r y
  • omgKsu: Ukr 🙃
  • omgKsu: Lepszy Paśiut jak Paś 🤣
  • KubaKSU: 6? Ja tam widziałem 8 ,tak jak limit nakazywał ;)
  • szop: Oaś to na bank jeszcze Crosby bedzie na lige mistrzow
  • unista55: Jak Heikkinen do nas przychodził to też wielu pisało, że przeciętny chłop z Sanoka przychodzi, a OV na prawdę fajnie sobie śmigał w nie za mocnym Sosnowcu
  • emeryt: OV solidny chłop do orania,w każdej piątce jest ktoś taki potrzebny,zapomnijcie dzieci ze przyjdo same gwiazdy za duży piniondz...ktoś wnosi fortepian a ktoś inny na nim gra
  • omgKsu: Byli juz bracia Streltsov , pora na klan Valtola 🤣🇫🇮
  • uniaosw: OV ok ale nie w kategorii wzmocnienie tylko bardziej uzupełnienie
  • dzidzio: Feta w Sosnowcu w końcu medal :)
  • PowrótKróla: Przede wszystkim to OV na ten moment ma złamaną nogę. Jak chce do Unii do brata to ja bym go na siłe nie trzymał.
  • PowrótKróla: W drugim kierunku nasz chłopak Sadłocha i git.
  • born-for-unia: Kamila nie oddamy ;D
  • dzidzio: To będzie wojna grrr..
  • hubal: oby tak w Ostrawie seniorom Mazurka zagrano
    ze 2 razy
  • dzidzio: to na razie daleka perspektywa cieszmy się dniem dzisiejszym
  • uniaosw: Uładzimir Kopać sto lat
  • rawa: PF1 miałczysz?
  • rawa: No i zaczeła się druga bitwa Florydy.
  • rawa: Bennett 1:0
  • dzidzio: challenge ale czysta bramka
  • rawa: Siemka Dzidzio
  • dzidzio: Siema ja tylko na chwilkę
  • rawa: Sie zakotłowało pod brama Vasilevskiego. Kara dla Kocurów.
  • dzidzio: Tak sieją spustoszenie pod bramką Vasilevskiego
  • rawa: Bob teraz sporo szczescia. Słupek
  • dzidzio: Stamkos ma kowadełko
  • dzidzio: 141 km/godz
  • rawa: Ma
  • rawa: Może e drugim PP cos wiecej zdziałają
  • dzidzio: sporo kar do tego Błyskawice w tej tercji za dużo nie mają do powiedzenia
  • rawa: Bolts zaczęli tercje bardziej agresywnie niż w pierwszym meczu.
  • rawa: Taras 2:0
  • rawa: Ale Bennett miał okazję.
  • dzidzio: śmierdziało tą bramką
  • dzidzio: ale te przyśpieszenia akcji imponujące
  • rawa: Vasilevski znowu trzyma Boltom wynik
  • rawa: Ciekawe jak nasi w Ostrawie wytrzymaja takie tempo
  • dzidzio: 11-1 w strzałach wiadomo część zrobiły kary ale to tylko część prawdy
  • dzidzio: Amerykanie zapowiadają pełną mobilizację przed igrzyskami więc będzie na ostro
  • dzidzio: Jak się to zakończy to się okaże ale będzie przynajmniej przygoda
  • rawa: Kocury wiekowo młodsi więc zajeżdzą Błyskawice
  • rawa: Bedziesz na jakimś meczu?
  • dzidzio: wybiorę się może na 1-2 mecze
  • rawa: Wybieram sie do Leeds i Nottingam na mecze z Brytolami
  • dzidzio: droga impreza ale blisko więc grzechem byłoby nie zajrzeć
  • rawa: Jak chcialbym byc na z USA, Niemcami i Kazachami
  • dzidzio: No to zróbcie tam z PanFanem piekło Brytolom :)
  • dzidzio: ma być strefa kibica więc jakaś alternatywa będzie nie biletowana
  • rawa: PF1 nie bedzie niestety na Wyspach w tym czasie. W Leeds biletow juz chyba nie ma
    Male lodowisko.
  • rawa: Czesi z cenami troche przegieli.
  • dzidzio: dlatego jeżdżą do nas na zakupy
  • dzidzio: Ogólnie mistrzostwa świata to droga impreza choć z reguły wynikała przede wszystkim z zakwaterowania i transportu
  • rawa: Tanie nie są ale po tylu latach gramy w Elicie i jeszcze Ostrawa jest blisko. Tak jak mówisz, grzechem jest nie być na mistrzostwach
  • dzidzio: najważniejsze żeby to nie była dla nas jednorazowa impreza
  • dzidzio: tymczasem znikam udanej zabawy przy kocurkach
  • rawa: Dzięki Dzidzio
  • rawa: No i mamy 2:1
  • rawa: I zrobił się remis
  • rawa: Ale obrona Boba
  • rawa: Niestamowity Bobo
  • rawa: Teraz Vasilevsky daje popis
  • rawa: Popis obu bramkarzy w drugiej.
  • rawa: Kocury przetrwały 4 minuty osłabienia
  • rawa: Dogrywka
  • rawa: Jeeeest Verhaeghe.
    2:0 w serii dla Kocurów 🐀
  • rawa: Bobrovsky gracz meczu. Obrona play offów.
  • rawa: https://m.youtube.com/shorts/-9MaizO2bsY
  • rawa: https://m.youtube.com/watch?v=9yrVLqzEwpw
  • szmaciany75@tlen.pl: wiecie moze czy beda transmisje meczow z Wielka Brytania?
  • omgKsu: Wybiera sie ktoś na mecz Słowacja - Polska 3 maja do Ziliny?
  • AdaM1234: Ja myślę nad wyjazdem... Podeślesz stronkę, gdzie zakupię bilety na ten mecz?
  • PanFan1: Sz75 mecze jeżeli nie w TVP sport, to pewno będą na stronce onhockey
  • PanFan1: Rawa ta interwencja Boba z drugiej tercji już dostała swoje życie i wieszczę jej dłuuuuugie życie
  • PanFan1: Skończyłem właśnie oglądać ten mecz (Panthers/Tampa) powiem Ci że miałem pewne obawy przed dogrywką, bo drugą i trzecią tercję Lightning grali lepiej.
  • PanFan1: Skoro Kocury potrafią wyjść zwycięsko w takim meczu, to tej serii raczej nie przegrają, tym bardziej że Panthers w tym sezonie grają lepiej na wyjazdach.
Tylko zalogowani użytkownicy mogą korzystać z Shoutboxa Zaloguj się!
© Copyright 2003 - 2024 Hokej.Net | Realizacja portalu Strony internetowe