Leszek Laszkiewicz: Chciałem jeszcze zdobyć jakiś medal
Leszek Laszkiewicz, najskuteczniejszy zawodnik wszech czasów polskiej ekstraklasy ogłosił kilka dni temu, że definitywnie kończy swoją karierę. Przy hokeju pozostaje jednak wciąż blisko, o czym świadczy jego obecność na MŚ U20 Dywizji IB w Tychach. Była to sposobność do porozmawiania z prawdziwą legendą polskiego hokeja.
HOKEJ.NET: Całkiem niedawno pojawiła się informacja, że postanowił pan definitywnie zawiesić łyżwy na kołku. Po 19 latach gry to na pewno bardzo trudna decyzja. Ciężko było ją podjąć?
I tak, i nie. Zakończenie kariery dla każdego sportowca to jest smutna rzecz. Z drugiej strony mam już 40 lat na karku i wiele długich sezonów na lodowiskach. Nie jestem 25-latkiem, który może być załamany, bo coś się właśnie skończyło, Swoje już w hokeja odegrałem. Jestem spełnionym zawodnikiem, także z pokorą przyjąłem informację o tym, że to już koniec kariery.
Powodem podjętej decyzji są problemy zdrowotne, czyli sytuacja przymusowa. Domyślam się, że nie tak planował pan rozstawać się z lodowiskiem.
Zgadza się. Tym bardziej, że w poprzednim sezonie grało mi się rewelacyjnie. Omijały mnie kontuzje, czułem się świetnie. Liczyłem na to, że w bieżącej edycji pogram jeszcze na dobrym poziomie, tym bardziej, że mamy w Jastrzębiu bardzo fajną młodzież. Moim marzeniem było, żeby z tymi młodymi chłopakami zdobyć jeszcze medal. Chciałem zakończyć jakimś sukcesem. No niestety nie udało się. Skoro nie jako zawodnik, to może w innej roli zrealizuję ten plan. Dalej będę przy hokeju i przy tych chłopakach.
Skoro wywołał pan temat przyszłości, to trudno wyobrazić sobie tak doświadczonego zawodnika w innej roli niż wychowawcę przyszłych pokoleń. Czy już niedługo zobaczymy Leszka Laszkiewicza na trenerskiej ławce?
Na razie nie chcę jeszcze nic mówić. Rozmowy trwają. Temat jest bardzo świeży, także dajmy mu trochę rozwinąć się.
Długo dojrzewał pan do decyzji o definitywnym pożegnaniu z lodowiskiem?
Miałem sporo czasu, żeby oswoić się z myślą, o tym, że to już koniec. Rehabilitacja sprzyjała rozmyślaniom i oswajaniu się z wizją tego, co nastąpiło. Przez to, że trwało to kilka miesięcy, łatwiej było mi podjąć tę ostateczną decyzję.
Pojawiła się przysłowiowa łezka w oku?
Myślę, że zakręci się, kiedy nastąpi moje oficjalne pożegnanie. Wtedy chyba sobie naprawdę uświadomię, że nie wrócę już do grania w hokeja.
Co z tej długiej i bogatej kariery ceni pan sobie najbardziej? Które z licznych sukcesów wspomina się najmilej?
Jeżeli chodzi o reprezentację to na pewno awans do Grupy A. Samo uczestnictwo w takim turnieju było już wielkim wyróżnieniem dla mnie. W karierze klubowej najbardziej cenię chyba po równi wszystkie złote medale. Nie da się określić, który była bardziej, a który mniej ważny. To jest zawsze uhonorowanie ciężkiej pracy przez cały sezon. Każdy krążek z najcenniejszego kruszcu to jest radość ogromna i życzę każdemu zawodnikowi, żeby chociaż raz miał możliwość doświadczyć tego fantastycznego uczucia.
Dla każdego sportowca zakończenie kariery to duży przełom. Kończy się pewien etap, który wyznaczał rytm dni, tygodni, miesięcy. Czego najbardziej będzie panu brakowało w tej nowej odsłonie życia?
Wszystkiego po trochu, ale najbardziej adrenaliny meczowej. Ja lubię rywalizację, towarzyszyła mi przez całe moje życie i to nie tylko w hokeju. Na pewno pozostanę przy tej dyscyplinie sportu, także kontakt zawodnikami i z lodowiskiem będę miał cały czas. To jest bardzo miłe, że spłynęło kilka propozycji, które pozwalają mi dalej trwać przy tym pięknym sporcie.
Widać, że uważnie przygląda się pan tyskim mistrzostwom. Jaka ocena płynie z tych obserwacji?
W tych chłopakach jest potencjał, to widać. Mecze są wyrównane. Przykładem jest spotkanie ze Słowenią, na którym również byłem. Zabrakło trochę skuteczności. Polska mogła wygrać, nie dopuszczając do dogrywki. Szkoda, bo te punkty były bardzo ważne. Porażka umiejscowiła nas w znacznie gorszej sytuacji. Widać, że ci chłopcy chcą, starają się. Jest potencjał w ofensywie, mamy bardzo dobrego bramkarza. Myślę, że ci zawodnicy będą w przyszłości stanowili trzon naszej reprezentacji.
Sporą grupę stanowią w naszej kadrze reprezentanci JKH GKS Jastrzębie. Można chyba śmiało powiedzieć, że są wiodącymi postaciami w zespole narodowym?
Tak, to daje się zauważyć. Trzeba podkreślić rolę Roberta Kalabera, czyli klubowego trenera. On pracuje z tą młodzieżą non stop. Praktycznie całymi dniami przesiaduje na lodowisku. Cały czas stara się pomóc tym chłopakom wejść na wyższy poziom. Jego pracę widać w tyskim turnieju. Zawodnicy JKH zdobywają tutaj najwięcej bramek. Nic tylko pogratulować szkoleniowcowi tego co robi w klubie.
Czy polskich juniorów stać w obecnym stanie na grę na bezpośrednim zapleczu światowej elity?
Wszyscy byśmy tego oczywiście chcieli, ale poziom dywizji IA jest naprawdę dużo wyższy, niż to co oglądamy w Tychach. Różnica pomiędzy tymi dwiema grupami jest ogromna. Na dzień dzisiejszy nie mamy się co czarować, że będzie lepiej. Szkolenie w Polsce jest jakie jest i wydaje mi się, że dywizja IB to adekwatny poziom do obecnych umiejętności, a także zdrowe odzwierciedlenie aktualnego stanu naszego hokeja.
Rozmawiał: Tadeusz Musioł (Polskie Radio Katowice), Dawid Antczak
Komentarze