Sam na sam z... Filipem Drzewieckim
O tym, na co nie wystarczyłaby główna wygrana w Lotto, o byciu domatorem, a także o następcach Martina Dudasza, w kolejnym odcinku cyklu "Sam na sam z..." opowiada Filip Drzewiecki, napastnik HC GKS-u Katowice.
Zaczniemy jak zawsze, od kilku szybkich wyborów. Ciężka praca czy talent?
Ciężka praca.
Szybki strzał czy zaskakujące podanie?
Zaskakujące podanie.
Trening czy odnowa biologiczna?
Trening z odnową biologiczną.
Co jest bardziej przydatne dla napastnika szybkość czy technika?
Jedno i drugie.
Ławka rezerwowych czy ławka kar?
(śmiech) To dobre pytanie. Wybieram ławkę kar.
Rozgrywki NHL czy KHL są bardziej interesujące?
Trudno mi wybrać. Obydwie ligi są bardzo interesujące.
Z kim gra Ci się lub grało Ci się w przeszłości najlepiej?
Niegdyś, za czasów występów w Cracovii i w reprezentacji Polski, najlepiej grało mi się z Michałem Piotrowskim i Grześkiem Pasiutem. Rozumieliśmy się zarówno na lodzie, jak i poza nim bez słów. Momentami graliśmy w ciemno. Każdy z nas wiedział, co zrobi pozostała dwójka. Nie trzeba było za dużo rozmawiać. Obecnie dobrze gra mi się z dwójką z Katowic - Marcinem Frączkiem i Mateuszem Bepierszczem.
Najtrudniejszy moment w karierze?
Trudnym momentem dla mnie było przejście z Krakowa do Sanoka. Popełniłem duży błąd, ale nie ma się co nad tym teraz za dużo rozwodzić. Chciałem zmienić otoczenie, ale ta zmiana nie wpłynęła na mnie zbyt dobrze. Stało się, jak się stało. To jeden z błędów w mojej przygodzie z hokejem.
Co jest najgorszego bądź najtrudniejszego w pracy hokeisty?
Czasami trudny do opanowania jest stres towarzyszący poszczególnym meczom. On jest zawsze, ale z drugiej strony, gdyby go zabrakło, nie grałoby mi się tak dobrze. Hokej to sport szybki i widowiskowy. W Polsce postrzegany jest, tak jak jest, ale to jedna z tych dyscyplin, która wymaga zaangażowania i na lodzie i poza nim. Jest wyjątkowy.
Krytyka - motywuje czy denerwuje?
Trzeba zaznaczyć, że jestem dość chimeryczny, więc i jedno i drugie. Najlepiej by było (śmiech), jakby trener za dużo się nie odzywał, tylko mówił mi, co mam robić (śmiech). Najlepiej byłoby również, żeby nie krzyczał, nie ganił i nie chwalił.
Największy sukces w karierze?
Hmm. Nie było ich wiele (śmiech). Na pewno występ w mistrzostwach mistrzostwa świata mogę uznać za sukces i fajne przeżycie, ale przede wszystkim tytuł mistrza kraju zdobyty wraz z Cracovią. To momenty, do których fajnie się wraca pamięcią. Mam nadzieję, że te tytuły są jeszcze przede mną.
Który zawodnik z Twojej drużyny posiada największe umiejętności?
Mateusz Bepierszcz.
Kto najczęściej żartuje sobie w szatni?
Nie mogę sam o sobie mówić (śmiech). Nie, no, jest kilku chłopaków, którzy lubią sobie pożartować. Poza tym szatnia hokejowa to takie specyficzne miejsce, w którym każdy dołoży swoją cegiełkę do dobrego żartu.
Kto jest najbardziej niedocenianym polskim hokeistą?
Poza mną (śmiech)? Nie wiem. Trudno mi powiedzieć.
Najlepszy gracz w Polskiej Hokej Lidze?
Bez wątpienia od lat jest nim Leszek Laszkiewicz. To zawodnik, który sezon po sezonie trzyma poziom, strzela i podaje.
Którego obrońcę najtrudniej ograć?
Obserwuje poczynania Nicholasa Bescha. Wydaje mi się, że jest najlepszym obrońcą w lidze.
Najlepszy zawodnik przeciwko któremu grałeś w swojej karierze?
Thomas Vanek.
Największy młody talent w Polsce?
Jest taki chłopak w Nowym Targu - Patryk Wronka. Chłopak gra fajnie, ale niestety nie ma najlepszych warunków fizyczny. Bóg nie wszystko może dać.
Największy twardziel w lidze?
Hmm (śmiech). Martin Dudasz już nie gra w Polsce (śmiech). Uznajmy Maćka Urbanowicza za największego twardziela. On zawsze gra twardo ciałem, a czasami też pięściami (śmiech). Prawdziwych "hammerów" w naszej lidze jednak nie ma.
Pracę, z którym trenerem cenisz sobie najbardziej?
Dobrze wspominam współpracę z Rudolfem Rohaczkiem. Również z Jackiem Płachtą. Może w boksie nie jest jeszcze tak doświadczony, ale same treningi ma świetnie poukładane. Do tego grona dodam jeszcze Henryka Zabrockiego, który odcisnął piętno na mojej grze.
Proszę dokończyć zdanie. Polski hokej to...
Słyszałem, że Leszek Laszkiewicz powiedział, że to amatorka. Nie pozostaje mi nic innego, jak podpisać się pod tymi słowami. Nasz hokej jest półprofesjonalnym tworem.
Kiedy i czy w ogóle reprezentacja Polski zagra w światowej Elicie?
To jest problem złożony. Ja chciałbym, aby to nastąpiło jak najszybciej, ale z tego, co widać w klubach, czy w pracy z młodzieżą, może być trudno. Dobrej pracy z młodzieżą mamy jak na lekarstwo, albo w ogóle tego nie ma. Mam nadzieję, że po rozum do głowy pójdzie natomiast Ministerstwo Sportu. Mam nadzieję, że nowy minister odkryje piękno hokeja. Jeśli chcą mieć zimowe igrzyska olimpijskie w Polsce to muszą też zobaczyć, że jest taki sport jak hokej, w którego warto inwestować. Warto inwestować w młodzież, bo tylko ona może ten hokej podnieść do góry.
Ile pieniędzy potrzeba włożyć w polski hokej, aby jego poziom widocznie się poprawił?
Myślę, że wygrana w lotto to za mało (śmiech). Myślę, że każde miasto powinno mieć lodowisko, a same takie inwestycje to gigantyczne pieniądze. Nie mówię już o zatrudnianiu dobrych trenerów, czy choćby opłaceniu szkoleń dla trenerów. Wiadomo też, że sprzęt nie jest najtańszy, a gdybyśmy mieli szkolić młodzież, to musiałby on być dostępny w każdym klubie. Mógłbym strzelić więc każdą kwotą, a nie miałbym pewności, że i ona by starczyła.
Największe głupstwo, które kiedykolwiek słyszałeś?
(śmiech) Kiedyś, podczas obozu przygotowawczego, pewien pan przestrzegał nasze koleżanki, żeby nie zadawały się z tymi "krążkami", czyli nami, bo jesteśmy podobni do tych "skórokopaczy" (śmiech).
Największe kłamstwo, które kiedykolwiek usłyszałeś na swój temat?
Usłyszałem, że jestem leniem.
Gdy nie grasz i nie trenujesz, to co robisz w wolnym czasie?
Podczas wakacji czas spędzam zawsze na sportowo. W sezonie zazwyczaj wolne chwile spędzam ze znajomymi, ale to też zależy od tego, czy w klubie są wypłaty, czy ich nie ma (śmiech). Z drugiej strony, im jestem starszy, tym jestem większym domatorem, a więc filmy, muzyka, ogólnie rekreacja.
Idealny dzień według Filipa Drzewieckiego to jaki?
Poranny trening, odpoczynek, później mecz, a po nim spotkanie ze znajomymi.
Jaki inny talent niż granie w hokeja posiada Filipa Drzewieckiego?
Nieźle gram w tenisa. Gdyby nie hokej, przy wsparciu rodziny, mogłoby coś z tego być, ale to oczywiście tylko gdybanie.
Czego najbardziej się boisz?
Starości.
I na koniec, jak często się denerwujesz?
Ogólnie jestem spokojnym człowiekiem. Najczęściej denerwuje się podczas meczów, gdy sędziowie nie odgwizdują kar zawodnikom, którzy mnie faulują (śmiech).
Komentarze