Szwecja bez zgody na kibiców. "To dla nas kwestia przeżycia"
Nie ma zgody, by nowy sezon hokejowy w Szwecji wystartował z kibicami na trybunach. Działacze przestrzegają, że poważnie zagrozi to istnieniu klubów.
Kwestia tego kiedy i czy z kibicami na trybunach będą mogły wystartować rozgrywki ligowe, jest obecnie bardzo szeroko dyskutowana w wielu europejskich krajach. W Szwecji władze odpowiedzialne za zdrowie publiczne na razie mówią stanowcze "nie".
- To jest ryzyko, którego zdecydowanie nie chcemy podejmować w obecnej sytuacji - powiedział zapytany o to na konferencji prasowej państwowy epidemiolog Anders Tegnell, którego opinia jest decydująca w sprawie.
Szwedzkie znacznie bardziej liberalne podejście do walki z koronawirusem w pierwszej fazie pandemii odbiło się szerokim echem na całym świecie, ale dość szybko wprowadzono w tym kraju zakaz organizacji imprez publicznych z udziałem więcej niż 50 osób. Ta rekomendacja obowiązuje do dziś, więc de facto przepisy są bardziej restrykcyjne niż np. w Polsce.
Mocno rozczarowani są tym działacze sportowi, w tym także hokejowi. - Ostatecznie to jest dla nas kwestia przeżycia - mówi prezes Szwedzkiego Związku Hokeja na Lodzie Anders Larsson. - Nasze kluby z najwyższego poziomu żyją w największym stopniu z wpływów z biletów, a ten problem nie dotyczy tylko drużyn z ekstraklasy. To też mniejsze pieniądze dla zespołów młodzieżowych, a trzeba też pamiętać, że kluby z elity są często motorem napędowym hokeja w całych regionach.
Start rozgrywek SHL planowany jest na 19 września. Działacze ligowi wcześniej mówili, że zamierzają ruszyć w tym terminie niezależnie od tego czy kibice będą mogli od początku wchodzić na trybuny.
Larsson na spotkaniu z odpowiadającą także za sport minister kultury i demokracji Amandą Lind przedstawił szczegółowy protokół postępowania, który miałby pozwolić wpuszczać na trybuny kibiców. - Wydawało nam się ważne, żeby wskazać na tym spotkaniu, że mamy taki protokół, który pozwoli znaleźć się kibicom na trybunach, oczywiście w ograniczonej liczbie - powiedział.
Lind sama przyznała, że rozumie działaczy sportowych, ale w Szwecji takich decyzji nie podejmują politycy, a Urząd ds. Zdrowia Publicznego, w którym pracuje Tegnell. Działacze i sama minister liczą, że za kilka tygodni zmieni on zdanie, ale na razie jego słowa nie brzmią optymistycznie.
- W tej chwili, biorąc pod uwagę nadchodzącą jesień i niepewność, przed którą wszyscy stoimy, uważamy, że jest bardzo ważne, by ograniczyć duże skupiska ludzkie. Przez cały czas trwania tej pandemii widzieliśmy, że takie wydarzenia mogą oznaczać duże kłopoty - skomentował.
Komentarze