Po tym poznaje się prawdziwych mężczyzn. Tyszanie o awansie do półfinału Pucharu Kontynentalnego
- Nieważne jak się zaczyna, ale ważne jak się kończy - te słowa Michała Kotlorza, kapitana GKS Tychy, najlepiej obrazują poczynania trójkolorowych w drugiej rundzie Pucharu Kontynentalnego. Wicemistrz Polski wygrał swoją grupę i awansował do półfinału.
Tyszanie zmagania w turnieju rozpoczęli co prawda od wysokiego zwycięstwa z rumuńską Dunăreą Gałacz 12:0, ale później przegrali po dogrywce z HDD Acroni Jesenice 1:2. Takie wyniki oznaczały jedno: w ostatnim spotkaniu z DVTK Jegesmedvek Miszkolc podopieczni Jiříego Šejby musieli wygrać. I wygrali 5:2, choć zaczęli ten mecz nie najlepiej.
- To było zdecydowanie najtrudniejsze spotkanie tej fazy, choć może wynik tego nie pokazuje - nie ukrywał Filip Komorski, środkowy tyszan. - Awansowaliśmy do kolejnej fazy, bo byliśmy zdeterminowani i walczyliśmy do końcowej syreny.
Wicemistrzowie Polski bardzo dobrze grali w przewadze. W ten oto sposób zdobyli dwie z pięciu bramek. - Zgadza się, choć ten element nigdy nie był naszym atutem, w meczu z Miszkolcem dał nam ważne gole - zaznaczył 25-letni napastnik.
Kolejna runda zostanie rozegrana w dniach 18-21 listopada we włoskim Ritten. Oprócz gospdodarzy tyszanie zmierzą się z kazachskim Bejbarysem Atyrau i białoruskim Szachciorem Soligorsk.
- Na pewno przygotujemy się solidnie do tego turnieju - stwierdził jednoznacznie Michał Kotlorz. - Na razie ciężko powiedzieć coś o tych zespołach. Na pewno przeanalizujemy dokładnie ich grę, a później postaramy się ich pokonać i awansować do finału.
Komentarze