Sędzia jako "święta krowa"? Zły chłopiec powalił liniowego (ZOBACZ WIDEO)
Mówi się czasem, że sędzia powinien być w hokeju traktowany jak powietrze. Gorzej, jeśli zawodnik się z tym powietrzem zderzy. A już zwłaszcza gdy za zawodnikiem ciągnie się zła reputacja. Oto jak boleśnie przekonał się o tym amerykański "zły chłopiec" Ben Blood.
Sytuacja miała miejsce w dzisiejszym spotkaniu fińskiej ekstraklasy pomiędzy HPKHämeenlinna, a Pelicans Lahti. W 16. minucie amerykański obrońca Pelicans Ben Blood po wznowieniu w tercji obronnej ruszył do przodu i wpadł na cofającego się sędziego liniowego, przewracając go. Po zakończeniu akcji nastąpiła narada czwórki sędziowskiej i zapadła decyzja. Blood został ukarany karą meczu za niesportowe zachowanie i musiał się udać pod przedwczesny prysznic.
Ben Blood kontra sędzia liniowy
Choć można przyznać, że zawodnik wybrany w 2007 roku w drafcie NHL przez Ottawa Senators nie zrobił wszystkiego, by uniknąć kontaktu z arbitrem liniowym, to też jego zachowanie nie wyglądało na złośliwe i wśród hokejowych kibiców oraz ekspertów w Finlandii trudno znaleźć kogoś, kto zgadzałby się z karą dla gracza "Pelikanów". "Sędzia jest więc w naszej lidze jak święta krowa w Indiach. Może stać gdzie chce, przeszkadzać jak mu się podoba i nigdy nie wolno go dotknąć" - napisał jeden z dziennikarzy na Twitterze.
Wszyscy obserwatorzy zgadzają się, że Blood zapłacił cenę za reputację, jaką sobie w fińskiej Liidze wyrobił. To bowiem gracz znany w Finlandii z prowokacyjnych i chamskich zachowań, takich jak to rzucenie na bandę Anthony'ego Guttiga.
Dość wspomnieć, że w tym sezonie już 4 razy był za swoje zachowania zawieszany. Łącznie z powodu kar dyskwalifikacji opuścił już 14 meczów i uzbierał najwięcej w całej lidze, bo razem z dzisiejszymi 154 karne minuty. Ba, w dzisiejszym meczu z HPK wracał do składu ekipy z Lahti po czteromeczowym zawieszeniu. Co ciekawe, kiedyś nie był znany z aż tak brutalnej gry. 100 minut kar w sezonie przekroczył wcześniej tylko raz, jeszcze grając w szkole średniej. W całych poprzednich rozgrywkach w lidze ECHL i norweskiej ekstraklasie było ich "zaledwie" 74.
W ostatnich dniach Blood udzielił portalowi internetowemu telewizji YLE wywiadu, w którym kajał się za swoje zachowanie. - Wszystkie te kary były zasłużone. Musiałem zapłacić pewną cenę za swoje wybryki - mówił. I dodawał, że po powrocie na lód kibice zobaczą zupełnie innego, spokojniejszego obrońcę. Długo jednak jego widokiem na tafli się nie nacieszyli, bo spędził dziś na lodzie tylko nieco ponad 7 minut. Eksperci są jednak zgodni, że o ile kiedyś Blood na swoje kary zasługiwał, to tym razem sędziowie ukarali go raczej "za nazwisko".
A kara była dla drużyny dotkliwa, bo w momencie wyrzucenia z gry Blooda ekipa Pelicans prowadziła 2:0. Tymczasem w trakcie pięciominutowej gry w osłabieniu po jego wykluczeniu goście stracili 2 gole i zrobiło się 2:2. Ostatecznie jednak koledzy Blooda zjeżdżali z lodu jako zwycięzcy, bo w trzeciej tercji zwycięstwo 3:2 dał im Joonas Alanne.
A Ben Blood? Otrzymał już czwartą w tym sezonie karę meczu i powoli wydaje się zmierzać w kierunku 10-letniego rekordu fińskiej ekstraklasy należącego do innego Amerykanina Matta Nickersona, który uzbierał w sezonie 2005-06 aż 236 karnych minut.
Komentarze