Obcokrajowcy w GKS Katowice nie są kołem zamachowym!
Jacek Płachta nie jest zadowolony z postawy obcokrajowców, którzy wyraźnie ustępują tym występującym w innych czołowych zespołach. Katowicki zespół ma sporo młodzieży, której jednak brakuje liderów z prawdziwego zdarzenia. Dlatego przyjdzie mu walczyć o miejsce w play offie do samego końca.
Szkoleniowiec hokeistów GKS-u w poniedziałek jeszcze raz analizował niedzielną klęskę w Krakowie 1:9. Po każdej nieudanej akcji kręcił głową z niezadowolenia. - Między drużynami była różnica klasy. Tak będą wyglądały mecze z najlepszymi, choć nie mogę odmówić chłopakom ambicji. To jednak stanowczo za mało - dodał szkoleniowiec, zerkając w komputer. Los sprawił, że katowiczanie dzisiaj trafiają na drugiego faworyta ekstraligi, GKS Tychy.
W ciągu 20 dni katowiczanie rozegrają aż 10 meczów. I potrzebują punktów. O miejscu w czołowej „6” chyba jednak trzeba zapomnieć - wystarczy zerknąć, ile dotychczas GKS zdołał uciułać.
- Mecze w Jastrzębiu, z Oświęcimiem czy w Opolu nie były złe - podkreśla trener Płachta. - To jednak słaba pociecha, bo w kluczowych momentach rywale strzelają gole i przegrywamy. Różnicę między nami a większością pozostałych ligowców stanowią obcokrajowcy. Oni są wszędzie kołem zamachowym, tylko nie u nas. Wymagam od nich zdecydowanie więcej, ale do tej pory nie odgrywali kluczowych ról.
Efekt lata
W lecie GKS Katowice działał jednak na „łapu capu”. W drużynie dominuje młodzież (rocznik 1995 i młodsi), która po raz pierwszy ma okazję grać w tak dużym wymiarze czasowym.
- Nie można zrobić wiele w ciągu miesiąca okresu przygotowawczego, choć nie mogę narzekać na zaangażowanie w pracy – jeszcze raz zabiera głos szkoleniowiec. - Jednak od pracowitości i ambicji punktów nam nie przybędzie.
- Proszę jeszcze nas nie skreślać. Przed nami runda rewanżowa i wiele punktów do zdobycia – dodaje Marek Strzyżowski, jeden z najbardziej doświadczonych zawodników w drużynie. - Brakuje nam przede wszystkim spokoju pod bramkami. Mieliśmy wiele wyśmienitych sytuacji z drużynami niżej notowanymi niż Cracovia czy Tychy, ale graliśmy zbyt nerwowo. Pod względem fizycznym nie odstajemy.
Zdementowane plotki
Od kilku dni krążyła informacja, jakoby w GKS-ie Katowice brakowało pieniędzy i klub znalazł się na krawędzi upadku. - Wolne żarty! - żachnął się dyrektor sportowy, Karol Pawlik. - To, co mamy, wydajemy roztropnie i nic nam nie grozi. Prowadzimy rozmowy ze sponsorami, niebawem poinformuję o efektach. Ten sezon jest trudny, niemniej z przeciwnościami musimy sobie poradzić.
Na horyzoncie puchar
Zespołowi z Tychów przyświecają zupełnie inne cele. Wicemistrz kraju chce odzyskać tytuł i równie dobrze wypaść w Pucharze Kontynentalnym. W poprzednim sezonie zajął 3. miejsce w finale. Powtórzenie tego wyczynu byłoby sukcesem - za dwa tygodnie przyjdzie mu rywalizować na własnym lodowisku w II rundzie PK.
Nim to jednak nastąpi, ma do rozegrania kilka ważnych meczów ligowych, w których nie może sobie pozwolić na stratę punktów.
- Możemy mieć pretensje do siebie za mecz z Podhalem, gdzie tuż przed końcem straciliśmy gola, oraz za występ w Toruniu, w którym wygraliśmy dopiero w dogrywce - przypomina napastnik Jarosław Rzeszutko. - Naszym największym mankamentem jest skuteczność. W ostatnich trzech meczach oddaliśmy łącznie 200 strzałów, a zdobyliśmy ledwie 12 bramek. Nawet był moment, że zaskoczyliśmy (9:2 z Jastrzębiem i 9:1 z Unią – przyp. red.), ale szybko wróciliśmy do „normy”. Najważniejsze jednak, by jak najlepiej zaprezentować się w pucharze...
Włodzimierz Sowiński -Dziennik Sport
Komentarze