Marek Ziętara: Prowadzimy rozsądną politykę
- Byt klubu zależy od finansów. Dlatego bardzo ważna jest kilkuletnia strategia finansowo-sportowa. Cieszę się, że wybrany model w Nowym Targu z powadzeniem funkcjonuje. Idziemy rozsądną drogą – przekonuje trener „szarotek”, Marek Ziętara.
Jak ważna jest strategia w prowadzeniu klubu przekonali się w Sanoku. W historii polskiego hokeja, nie tylko w tym mieście. Marek Ziętara był tym, który doprowadził do pierwszego mistrzostwa kraju drużynę z Sanoka. Dzisiaj znikła z hokejowej mapy na najwyższym szczeblu.
- Dwa lata spędziłem w Sanoku i bardzo miło wspominam ten okres – mówi Marek Ziętara. – Wstrząśnięty jestem wieściami, które dotarły do mnie z Podkarpacia. Sanok znika z hokejowej mapy Polski, aż trudno w to uwierzyć. Jestem w szoku, bo potencjał był tam duży. Niestety inne były wizje budowy drużyny niż w Nowym Targu. Gdy przejmowałem „szarotki”, po powrocie z Sanoka, wciągnąłem do drużyny chłopców z rocznika 1994 i 1995. W tych kategoriach wiekowych Sanok był mistrzem kraju, miał świetną drużynę i wygrywał z nami. Wydawało się, że ci zdolni hokeiści będą systematycznie zasilać seniorski zespół. Każdy jednak klub ma swoją politykę. Sanok wybrał inną drogę. Byt klubu zależy od finansów. Dlatego bardzo ważna jest kilkuletnia strategia finansowo-sportowa. Cieszę się, że wybrany model w Nowym Targu z powadzeniem funkcjonuje. Idziemy rozsądną drogą. W Sanoku było duże parcie na wynik. Drużynę budowano w oparciu o obcokrajowców, a to wiązało się z dużymi kosztami. Dopóki były środki, wszystko funkcjonowało, ale jak mówi przysłowie – a one są mądrością narodów - „dopóty dzban wodę nosi, dopóki mu się ucho nie urwie”. Ono się urwało. Zabrakło pieniędzy i powstała wyrwa, bo wychowankowie na przestrzeni 2-3 lat zniknęli. Młodzież zagubiła się, przepadła w okresie komfortu finansowego. Teraz trudno odbudować, to co się zniszczyło. Dlatego kurczowo trzymam się swojej polityki. Dzwonią zawodnicy z polskich klubów, że chcą grać w Podhalu, a ja te propozycje odrzucam. Przyjąłem inną zasadę. Uważam, że Nowy Targ w swojej historii opierał się zawsze na swoich wychowankach i tej tradycji jestem wierny. Nawet jak umiejętnościami juniorzy nie są jeszcze gotowi na grę w ekstraklasie, to dostają szansę. To jest moje credo od początku pracy w Podhalu. Nie interesuje mnie polityka ściągania 12 czy większej liczby obcokrajowców tylko dla doraźnego sukcesu, jak czynią to inne kluby. Poszedłem w kierunku zatrudnienia 3-4 stranieri. Staram się ich segregować, by wnosili dobre rzeczy do zespołu, podnosili jakość, ale jednocześnie uczyli naszych wychowanków. W każdej drużynie muszą być zawodnicy, którzy mogą coś ciekawego pokazać młodzieży. To jest rozsądna polityka. Przykładem jest Haverinen, świetny obrońca, przy którym rozwinął się talent Jaśkiewicza. Teraz Oskar puka do reprezentacyjnych drzwi. Jokila to kolejny świetny gracz, od którego wiele można się nauczyć. Czasem trafiają się zawodnicy ze świetnym CV, ale tafla to weryfikuje. Haverinen i Jokila to światowa półka. Jeśli dokooptuję kolejnego obcokrajowca, to chcę, żeby był z tej samej półki.
- Sanok znika, ale inni się zbroją. Cracovia wyrosła na króla polowania. Co z naszymi wzmocnieniami?
- Cracovia zmuszona jest występami w Lidze Mistrzów. Zapewne jeszcze uzupełni skład. Cracovia i Tychy to zespoły, które mają komfort finansowy. Trenerzy mają wygodę pracy. Wskazują kogo chcą i takiego zawodnika dostają. Mają mocnych sponsorów, którzy są gwarantem wyniku. W tych trudnych czasach najważniejsza jest stabilizacja finansowa. Cracovia będzie mocna. Tychy od kilku sezonów mają solidnie zbudowaną drużynę. Stabilną z zawodnikami z kilkuletnimi kontraktami. Te drużyny są bardzo mocne personalnie. Bez mała to cała reprezentacja kraju. Każdy chciałby mieć mocną drużynę, ale nie każdego na taką stać. Nie sztuka zakontraktować zawodników, a potem wygrzebywać się z finansowego dołka. Nie odkryję Ameryki jeśli powiem, że oprócz Zarotyńskiego, straciłem pięciu podstawowych graczy. Z każdej piątki. To spory ubytek i ta dziura trudna będzie do wypełnienia. Nasi wychowankowie grający obecnie w innych klubach, bo nas na nich nie stać. Polscy zawodnicy są drożsi niż Finowie. Taka wytworzyła się sytuacja na rynku. Dzisiaj dwa kluby dyktują warunki, pozostałe prosperują na innym poziomie finansowania. W tych czasach największą wartością są wychowankowie, a uzupełnieniem obcokrajowcy. Nie ukrywam, że chciałbym pozyskać dwóch napastników z Finlandii. Jestem w kontakcie z panią prezes w tej sprawie. Wszystko jednak zależy od budżetu. Niemniej jaki dostanę materiał, z takim będę pracował. Myślę jednak, że jednego napastnika uda nam się załatwić. Co się tyczy drugiego, to trwają rozmowy. Trzeba jednak zrozumieć sytuację finansową klubu. Zarząd stara się jak może, by dopiąć budżet.
Stefan Leśniowski
Komentarze