CTE – wyrok dla hokejowych gladiatorów
Bestie, których boją się wszyscy na lodzie, mają słabe punkty. To zawodnicy, którzy nigdy nie powiedzą ci, że coś ich boli – czasem z poczucia dumy, czasem z przyzwyczajenia do cierpienia. Wielu z hokejowych bokserów usłyszało już wyrok.. wielu nie zdążyło. CTE to trzy litery, które dla „zabijaki” brzmią jak amputacja nóg dla kolarza. To choroba zawodowa, która z potężnych, krewkich kolosów robi zagubione duże dzieci uzależnione od wszystkiego.
Co to jest?
CTE to Przewlekła Traumatyczna Encefalopatia – brzmi strasznie, i takie też jest. To choroba rozwijająca się przez lata u hokejowych bokserów w wyniku niezliczonych urazów głowy, które rzutują na cały system nerwowy zawodnika.
„Bolała go głowa, szyja, kark – godzinami siedział z dłońmi w lodzie” – tak cierpienie Dereka Boogarda wspomina jego rodzina. Boogard nigdy nie przyznał się do tych przypadłości oficjalnie, ale były to pierwsze oznaki CTE. Boogard, który już w wieku 15 lat miał ponad 185 cm wzrostu, bił się częściej niż oddychał. Kilkadziesiąt (szacunkowo) drobnych wstrząsów mózgu trwale uszkodziło mózg zawodnika, podobnie jak wielu innych, którzy trudnili się boksem na lodzie.
To stadium potrafi ciągnąć się nawet 10 lat, powoli, ale nieodwracalnie zamieniając mózg zawodnika w czarną papkę. Mózg zaczyna działać, jak w scenach z filmów, gdzie z powodu awarii prądu co chwila gaśnie światło w coraz to nowym oknie. Mózg enforcera przestaje powoli działać, a czarne punkty na mapie jego świadomości mnożą się w zawrotnym tempie… bohater kibiców, który dotąd odczuwał jedynie ból rąk, karku i czasami głowy, wchodzi w kolejny etap wyroku.
Gdzie ja jestem?
„Z biegiem czasu dostrzegałem ubytki w jego świadomości, on zresztą pewnie też. Widząc trzymany przez niego pęk tych samych kluczy do tego samego zamka, masz obraz tego co się dzieje” – tak o Stevie Montador opowiada emerytowany Daniel Carcillo. Podobnie jak Derek Boogard, Steve Montador nie dożył terapii. Na tym etapie, choroba potrafi przywdziać własną osobowość – w postaci np. ciężkiej depresji.
Każdy kolejny wstrząs może powodować depresję, zmiany w myśleniu i zupełnie nowy wymiar cierpienia dla zawodnika. Nie mówimy tu już o bólach głowy – mówimy o okresowej ślepocie, zagubieniu i otępieniu, którego gracz często jest świadomy. To właśnie w tym momencie wykończony i zniszczony mózg chorego odwraca się przeciwko niemu.
Ostatnie stadium
Ostatnie stadium CTE bardzo często stwierdza się już po śmierci zawodnika, natomiast nie jest to śmierć spowodowana „wyłączeniem się mózgu”. „Miał problemy z wejściem na drabinę, nie mógł w nocy spać na lewym boku, robił się agresywny, a za chwilę nie wiedział gdzie jest” – takie objawy opisywano w przypadku Jeffa Beukeboom – obrońcy New York Rangers, który po wielu bójkach został brutalnie znokautowany od tyłu i tym samym jego kariera dobiegła końca.
Na tym etapie choroby, bardzo często uzależniony już od narkotyków, alkoholu lub środków przeciwbólowych (lub wszystkiego na raz) zawodnik, nie ma już kontroli nad tym co robi, a jego świadomość ogranicza się do wyuczonych nawyków treningu, używek i spania (o ile potrafi zasnąć). Mózg jest starszy od reszty ciała nawet o 20 lat i zdradza symptomy nienormalnej dla wieku zawodnika demencji starczej.
Gracz często nie wie gdzie się znajduje, traci całe pokłady pamięci krótkotrwałej, a jego osobowość zmienia się czasem nie do poznania w wyniku tego, że o starej po prostu zapomniał. I niestety w tym momencie zawodnik bardzo często przyjmuje zbyt dużą dawkę leków często doprawioną alkoholem lub innymi narkotykami, co ostatecznie morduje jego system nerwowy i cały organizm.
Nie litujmy się
Nie ma co głaskać ich po głowie – każdy z tych zawodników wie, że ich zajęcie nie jest zdrowe. Bokserzy, zawodnicy MMA itp. wiedzą, czym kończą się częste urazy głowy, dłoni i tak dalej. Litość można okazywać internetowym pierdołom tworzącym fikcyjne konta by oszukać samego siebie na temat sensu swojego istnienia – Enforcerów trzeba podziwiać.
To oni nakręcają pozytywnie drużynę. To oni są w stanie przyjąć potężne ciosy na głowę, dać połamać sobie kości twarzy i dłoni, by drużyna zyskała drugi oddech do walki. Podczas meczu biją się, podgrzewają atmosferę i uśmiechają się pokazując braki w uzębieniu. Ale gdy światła gasną, często chorzy na CTE „bokserzy” cierpią, męczą się i zasypiają dopiero po potwornych dawkach medykamentów – trzeba ich podziwiać za pasję, oraz uświadamiać. Litość zostawmy dla godnych politowania.
Michał Kolasiński - nhlw.pl
Komentarze