Postęp! Wbrew zawirowaniom, kłótniom i logice
Na lodzie i poza nim - subiektywny przegląd wydarzeń na hokejowych taflach.
Wbrew biedzie, nieustającym zawirowaniom, częstokroć zdarzeniom i decyzjom równie smutnym, co żenującym, polski hokej zanotował postęp. Dotyczy to zarówno reprezentacji, jak i drużyn klubowych.
1. Najlepszy występ
Występy mistrza Polski, GKS-u Tychy, w Pucharze Kontynentalnym były bodaj największym pozytywnym zaskoczeniem dotychczasowej części sezonu. W półfinale tych rozgrywek tyska drużyna pokonała brytyjską drużynę Coventry Blaze 3:2 i wydawało się, że osiągnęła szczyt swoich możliwości, tymczasem wygrane z silnym białoruskim zespołem Szachtar Soligorsk 2:1 oraz ukraińskim Kremeńczukiem 3:1 (porażka z gospodarzami, Rouen Dragons, nie zmieniła układu tabeli) dały tyszanom awans do finału europejskich rozgrywek pucharowych. Zdarzyło się to po raz pierwszy od 23 lat. Mistrzowie kraju z Tychów od 8 do 10 stycznia 2016 r., znów w Rouen, zagrają w turnieju z udziałem miejscowych Dragonów, włoskiego Asiago oraz duńskiego Herning.
2. Największy regres
Ciarko PBS Bank STS Sanok, podobnie jak w poprzednich sezonach, nie ukrywał wysokich aspiracji, tym bardziej że wzmocnił się kilkoma zagranicznymi zawodnikami. Ale ekipa z Sanoka, prowadzona przez fińskiego szkoleniowca Kari Rauhanena, spisywała się przeciętnie, notując nieoczekiwane porażki z niżej notowanymi rywalami. W drużynie pojawiły się pęknięcia, z którymi trener nie mógł sobie poradzić. Sezon byłby stracony, gdyby nie decyzje Polskie Hokej Ligi. Sanok dostał się do grupy silniejszej „kuchennymi drzwiami”, bo otrzymał – naszym zdaniem – niesłusznie walkower w meczu z GKS Tychy. Mistrz Polski próbował odkręcić sprawę, ale Komisja Odwoławcza była nieugięta: Sanok został „nagrodzony” awansem do grupy silniejszej.
3. Największa przemiana
Hokejowa reprezentacja Polski pod kierunkiem Igora Zacharkina ponownie awansowała do Dywizji IA, ale odejście rosyjskiego szkoleniowca niosło poważne zagrożenie, że nasi hokeiści powrócą na stare tory i do starych nawyków. Okazało się jednak, że trener Jacek Płachta jest w stanie udanie kontynuować dzieło zapoczątkowane przez swojego byłego szefa. Z przyjemnością oglądało się biało-czerwonych podczas mistrzostw świata w Krakowie, gdzie ostatecznie zajęli trzecie miejsce, ustępując Kazachstanowi oraz Węgrom. W ostatnich dwóch turniejach Euro Ice Hockey Challenge z silnymi rywalami również zaprezentowali się dobrze, co sprawiło, że nabrali pewności siebie. Wyjeżdżając na lód przeciwko silnemu rywalowi, nie z myślą jedynie o uniknięciu wysokiej porażki, lecz potrafią walczyć o wygraną. To niezły prognostyk przed kolejnymi jeszcze ważniejszymi występami: w lutowych kwalifikacjach olimpijskich w Budapeszcie oraz kwietniowych mistrzostwach świata Dywizji IA w katowickim „Spodku”.
4. Największy... obciach
Przypadki z tego gatunku co i rusz fundują nam działacze związkowi, a ta kadencja pod tym względem jest wręcz rekordowa i na pewno przejdzie do historii tej dyscypliny. Oto jeden z kilku przykładów. W lecie obserwowaliśmy żenujący spektakl z lokalizacją kwietniowych mistrzostw świata Dywizji IA. Podczas kongresu władz międzynarodowych (IIHF) w Pradze Polska otrzymała po raz drugi z rzędu prawo organizacji turnieju mistrzowskiego. Wydawało się, że impreza będzie zlokalizowana w najnowocześniejszej obecnie polskiej hali - Tauron Arena w Krakowie. Ostatecznie mistrzostwa zostaną rozegrane w katowickim „Spodku”. Tę decyzję (na pewno niejednogłośną) zarządu poprzedziły kłótnie wysoko postawionych działaczy na forum publicznym. Zwolennicy organizacji turnieju w „Spodku” przekonywali, że podczas mistrzostw wypełni się on do ostatniego miejsca, no i że będzie się odbywał 40 lat po pamiętnym zwycięstwie nad ZSRR 6:4 w mistrzostwach świata grupy A. Natomiast nie jest wielką tajemnicą, że włodarze Katowic przekażą więcej pieniędzy na organizacje imprezy niż przewidywał Kraków...
5. Największa zagadka
W przyszłym roku kończy się kadencja obecnego zarządu związku i najprawdopodobniej w czerwcu odbędą się wybory nowych władz. Największą zagadkę stanowi osoba prezesa, Dawida Chwałki, który jeszcze cztery lata temu niewiele wiedział o hokeju, ale po mało chlubnych rządach i rezygnacji Piotra Hałasika został szefem związku. Ta rola najwyraźniej mu się spodobała i chodzą słuchy, że chętnie pozostałby na tym stanowisku. Grupa opozycjonistów wprawdzie nie chce nawet o tym słyszeć, ale Chwałka montuje swoją koalicję i jej głosami może zostać wybrany ponownie prezesem. Ba, chodzą słuchy, że próbuje się dogadać z potencjalnym kontrkandydatem, Mariuszem Czerkawskim. Ten ostatni, pytany o ewentualność pracy w związku, dyplomatycznie milczy. Co nie zmienia faktu, że rodzimy hokej wymaga gruntownych zmian w szkoleniu i reformy rozgrywek. Już nie mówiąc o potrzebie zmiany wizerunku.
I pozostaje jeszcze jedno pytanie: kto spłaci długi, których narobił prezes Hałasik? Na ich darowanie nie ma co liczyć.
Włodzimierz Sowiński - Dziennik Sport
Komentarze