Stabilizacja, zadziorność i skuteczność podstawą sukcesu bytomian
Hokeiści Polonii Bytom jeszcze do niedawna byli dostarczycielami punktów, zaś dzisiaj są rewelacją rozgrywek.
Dla hokeistów bytomskiej Polonii, niewątpliwie rewelacji tegorocznego sezonu, nadszedł najważniejszy czas w sezonie zasadniczym. W dużej mierze może on zadecydować o ich dalszej przyszłości. Przed nimi trzy mecze: u siebie z Sanokiem, wyjazd do Krakowa oraz ponownie u siebie z Unią. Zdobycie 6 punktów w tych potyczkach pomogłoby im przybliżyć się do celu, czyli awansu do grupy silniejszej. To byłoby spore osiągnięcie ekipy Dariusza Jędrzejczyka przed sezonem skazywanej na marną egzystencję. W Bytomiu, przy wydatnej pomocy samorządu, powoli odradza się drużyna, która może w przyszłości nawiązać do pięknych tradycji. Choć... - To jeszcze daleka, kręta i wyboista droga – przekonują działacze.
Twierdza Bytom
Mariusz Słodczyk, 36-letni napastnik z z dużym ligowym doświadczeniem, mający za sobą grę w macierzystym Janowie, Katowicach, Stoczniowcu Gdańsk, Jastrzębiu, znów w Janowie oraz Katowicach, od 2,5 roku jest w Bytomiu, gdzie przeżywa drugą młodość. Śmiga po lodzie aż miło. Gdzie tkwi tajemnica? - W domu z żoną żartujemy, że liga tak obniżyła poziom, że wreszcie się mogę pokazać - śmieje się jeden z liderów Polonii. - A serio? Jeżeli solidnie przepracuje się sezon przygotowawczy, ma dobrze poukładaną drużynę oraz odpowiednie bodźce, wówczas można wiele osiągnąć. Tworzymy ekipę grającą od początku do końca, potrafiącą dobrze bronić - nie tylko we własnej strefie - i wyprowadzać skuteczne ataki. Straciliśmy mało goli (28 - przyp. red.) dzięki skutecznej grze obronne, nadto bramkarz, Filip Landsman, broni bardzo dobrze, a przy tym z dużym szczęściem. Ot i tajemnica naszych sukcesów.
Bytomianie na własnym lodzie przegrali zaledwie raz, z Comarch Cracovią 3:4, ale po dogrywce. O tym, jak trudno się gra w Bytomiu, przekonali się m.in. mistrzowie Polski z Tychów i brązowi medaliści z Nowego Targu.
Żona śledzi
Poloniści w 11. meczach zdobyli 48 goli. - Czy śledzi pan statystyki? - pytamy „Słodkiego”, bo tak go nazywają koledzy z lodu. - U mnie od śledzenia statystyk jest żona Ewa, ja mam swoją robotę - na lodzie - uśmiecha się napastnik.
Zestawienie zdobytych przez polonistów bramek wskazuje na największą skuteczność pierwszego ataku. Zdobył on 27 bramek, a ponadto zawodnicy tej formacji zanotowali 45 asyst. Obrońcy: Michał Działo 9 pkt (5+4), Matej Cunik 8 (1+7); napastnicy: Błażej Salamon 21 (7+14), Martin Przygodzki 17 (11+6) i Słodczyk 17 (3+14). Taki bilans może zaimponować.
- Fajnie nam się układa ta współpraca - przekonuje „Słodki”. - Mamy solidnych obrońców, którzy potrafią umiejętnie rozegrać krążek, pójść do przodu, unikają „wybijanki”. Za nami przemawia też doświadczenie ligowe, ale poza mną i Marcin Frączkiem, facetami po „30”, reszta jest młoda. Średnia wieku zespołu wynosi niewiele ponad 24 lata. W poprzednim sezonie do drużyny doszło wielu młodych zawodników, którzy radzą sobie w lidze coraz lepiej. Mamy pełne cztery formacje i trener, bez względu na rozwój sytuacji, gra nimi do samego końca. To ważne, bo tylko w ekstremalnych sytuacji można czegoś się nauczyć.
Cisza w boksie
Przed tym sezonem w Polonii powiało nowościami. W okresie przygotowawczym było 7-dniowe zgrupowanie na Mazurach. Drużynę odwiedził tam dietetyk, rozmawiał z każdym zawodnikiem, zaordynował też odpowiednie odżywki, które zapewnia klub. Trener Jędrzejczyk czasami huknie w szatni, by pobudzić zawodników, ale w boksie panuje cisza, by koncentrować się na wydarzeniach.
- Sam czasami krzyknę na kolegów, by jeszcze bardziej się skupili na grze - dodaje bytomski napastnik. - Ale rzeczywiście w klubie wszystko się zmieniło, nie można powiedzieć złego słowa. Nie musimy martwić się o sprzęt, odżywki i... wypłaty, które są przelewane zgodnie z umową, 10. każdego miesiąca. Wszystkie zaległości zawodnikom nadal grającym w klubie zostały uregulowane, zaś pozostałym są wypłacane w ratach, zgodnie z podpisanymi ugodami. Teraz skupiamy się, by osiągnąć cel, a terminarz jest napięty. Przede wszystkim musimy wygrać z naszymi bezpośrednimi rywalami, czyli z Sanokiem i Unią, a potem szukać kolejnych punktów. Zdajemy sobie sprawę, że nie unikniemy kryzysu, ale oby nas dopadł dopiero wtedy, kiedy będziemy rywalizowali już w grupie silniejszej. Na razie, odpukać, wszystko układa się po naszej myśli - mówi na zakończenie bytomski napastnik.
Włodzimierz Sowiński - Dziennik Sport
Komentarze