Hokej pod palmami
- Jak ten czas szybko leci. Ani się obejrzeliśmy, a już, z krótką przerwą, prawie 20 lat jestem poza krajem. A tak niewinnie się zaczęło – mówi Adam Wronka, były hokeista Podhala, ojciec Patryka.
Hiszpania to jego nowa ojczyzna. Tam założył rodzinę. Mieszka w Vitorii Gasteiz, w północnej Hiszpanii, stolicy prowincji Araba i wspólnoty autonomicznej Kraju Basków. Często odwiedza rodzinne strony. Spotkaliśmy się na lodowisku, gdy podpatrywał trening Patryka.
- Jak znalazłeś się w Hiszpanii?
- Gdyby nie problemy finansowe, to zapewne nie wyjechałbym z kraju. Trzeba było szukać czegoś, co pozwoli spokojnie żyć. Tuż przed Sylwestrem otrzymałem propozycję gry w Vitorii Gasteiz. Propozycja wyjazdu wyszła od Kazimierza Jurka. Początkowo miał mi pomóc w znalezieniu francuskiego klubu, ale ostatecznie wylądowałem w Hiszpanii i nie żałuję. Wyjechałem tam w ciemno, nic nie wiedząc o hiszpańskim hokeju. Jak zobaczyłem drużynę, to się załamałem. Wyobrażałem sobie, że jadę na Zachód, do zawodowego klubu, a tymczasem zastałem grupę ludzi bawiących się w hokej. Pierwsza moja reakcja, to „pakuję się i wracam”. Przyznam się, że byłem bardzo rozczarowany. Tym, co zobaczyłem. Pomalutku zacząłem się przyzwyczajać, uczyć języka. Uczyli mnie zawodnicy. Zaczęło mi się podobać. No i zostałem. W pierwszym roku byłem grającym trenerem i prowadziłem wszystkie grupy wiekowe w klubie.
- Mocna to była drużyna?
- Bardzo słaba. Przed moim przyjazdem nie miała trenera, przegrywała bardzo wysoko. Dopiero gdy ściągnąłem Tadka Ryłkę zaczęło to jakoś funkcjonować. Toczyliśmy z przeciwnikami bardziej wyrównane boje. Wówczas, w każdej drużynie, mogło grać tylko dwóch zawodników z poza Hiszpanii. Zespoły miały w swych szeregach Kanadyjczyków, Czechów, Rosjan i Polaków. Byli Rosjanie, którzy grali w naszych ligach – Roszczin, Semenczeno czy Semierak. Najwięcej było Kanadyjczyków z podwójnym paszportem. Zawodowcy zajmowali się również szkoleniem najmłodszych adeptów hokeja, prowadzili zajęcia pokazowe.
- Dużo naszych rodaków występowało w hiszpańskiej lidze?
- Spora grupa. Co roku ich przybywało. Ja, Tadek Ryłko, Leszek Jachna, Stanisław Cyrwus, Zdzisław i Wiesław Kozłowscy, Andrzej Świstak, Bogdan Pawlik, Darek Sikora, Marek Kasprzak i Zbigniew Książkiewicz. Prawie w każdym klubie grali Polacy. Najwięcej w moim klubie, Txuri Urdin San Sebastian i HC Jaca. Zazwyczaj byli pierwszoplanowymi postaciami swoich teamów. Za Pirenejami pracowali też polscy trenerzy - Józef Kurek w Jaca, Zbigniew Behounek w Txuri Urdin i Tadeusz Bulas w Vitorii. Dwaj pierwsi doprowadzili prowadzone przez siebie zespoły do mistrzowskich tytułów. Obecnie jestem sam. Wcześniej pracowałem i popołudniami prowadziłem zajęcia z najmłodszymi. Obecnie jestem tylko przy hokeju, odpowiedzialny za szkolenie młodzieży. Mogę się pochwalić, że w pierwszych drużynach gra sporo moich wychowanków.
- Hiszpania kojarzy nam się z pięknymi krajobrazami, plażami, turystyką, futbolem, koszykówką, ale nie z typowo zimową dyscypliną jaką jest hokej. Jest wielu chętnych do uprawiania tej dyscypliny sportu?
- Piłki nożnej i koszykówki nic nie przebije. Chyba nigdy. Vitorii bardzo popularny jest basket. Niemniej zainteresowanie hokejem też jest spore. W Vitorii zainwestowano spore pieniądze, ściągnięto najlepszych zawodników z Hiszpanii, uzupełniono skład dobrymi obcokrajowcami i przez trzy lata wygrała wszystko- ligę, Puchar Króla i Superpuchar. W tym czasie 5-tysięczna hala pękała w szwach. Potem pojawiły się problemy finansowe i obecnie nie ma pierwszej drużyny. Trwa intensywna praca z młodzieżą. Na mojej głowie jest odbudowa hokeja. Na razie nakreślony jest trzyletni plan szkolenia. Działacze chcą bazować na swoich wychowankach. Nie mogę narzekać na ilość trenującej młodzieży. Chętnych jest naprawdę dużo. Lodowiska robią tam furorę, a są w europejskim standardzie. Tysiące ludzi jeździ na łyżwach. Wiąże się to z faktem, iż w Hiszpanii sport masowy jest świetnie zorganizowany, stał się nieodłącznym atrybutem życia. Można uprawiać tam dosłownie wszystkie dyscypliny, w bardzo dobrych warunkach. Tego można im pozazdrościć. Szkoda, że u nas nie ma takich warunków do uprawiania sportu.
- Widać, że zakochałeś się w Hiszpanii.
- Fantastyczny kraj do życia. Zwiedziłem niemal całą Europę, byłem w USA i widziałem jak tam się żyje. Za żadne skarby nie zostałbym za Oceanem. Hiszpanią i jego mieszkańcami jestem wprost zauroczony. Hiszpanie mówią o swoim kraju, że jest to jedyny kraj na świecie i zgadzam się z tą opinią. W mieście, w którym mieszkam jest przepięknie, pełno zieleni i parków. Jest podobnie jak w naszym regionie. Baskowie to górale, a więc zwyczaje ciut podobne i dobre jedzenie (śmiech).
- Nie widać żebyś korzystał ze smakołyków hiszpańskiej kuchni. Sylweta jak dawniej, sportowa.
- Staram się dbać o zdrowie. Uprawiam sport. Cały czas jestem w ruchu.
- Hiszpania to pierwsza czy druga twoja ojczyzna?
- Teraz można powiedzieć, że pierwsza, bo tam mieszkam, założyłem rodzinę i zarabiam. Mam syna, który jest szalony na punkcie hokeja. Szaleje też za Patrykiem. Ma pięć lat, a od czterech jeździ na łyżwach. Powiedział mi kiedyś, że będzie trenował w Hiszpanii, ale jak będzie grał w hokeja, to tylko w Podhalu. Jak tylko mogę, to przyjeżdżam w odwiedziny do Polski. Zostawiłem tutaj rodzinę. Mam kontakt z ludźmi z Podhala. Na bieżąco śledzę występy Patryka.
Komentarze