Czerkawski: Nie będziemy zespołem do bicia
"Absolutnie nie należymy do faworytów, ale też nie należymy do tych, którzy powinni walczyć o utrzymanie. Wśród zespołów, które zagrają na MŚ w Krakowie, nie ma ani jednego, który byłby zespołem do bicia. Nie ma też stuprocentowych faworytów" - podkreśla Mariusz Czerkawski. W rozmowie z RMF FM komentuje próby odwołania prezesa hokejowej centrali i poziom ligowych zmagań, mówi też o kulisach organizacji turnieju finałowego Pucharu Polski w Kraków Arenie.
Edyta Bieńczak: Kiedy rozmawialiśmy tuż po rezygnacji Piotra Hałasika ipowołaniu Dawida Chwałki na p.o. prezesa PZHL-u, wydawało się, że wybór nowych władz związku jest kwestią tygodni. Tymczasem mamy status quo. Jak pan ocenia ten niespełna rok prezesa Chwałki na stanowisku? Jest dobrym szefem hokejowej centrali?
Mariusz Czerkawski:Prezes Chwałka został wybrany spośród członków ówczesnego zarządu na pełniącego obowiązki po prezesie Hałasiku iokazało się, że tak spodobało mu się bycie prezesem, że postanowił nie zwoływać nowych wyborów ichce sam poprowadzić polski hokej ku chwale (uśmiech). Mam nadzieję, że mu się to uda. Przed nim najważniejsze tak naprawdę zawody ispore wyzwanie - mistrzostwa świata wKraków Arenie. Cieszymy się, że Polsce przyznano organizację tej imprezy, choć wnieprzyjemnych okolicznościach, bo pierwotnie mistrzostwa miały być rozgrywane na Ukrainie, wDoniecku. Wiemy, jak wygląda tam sytuacja, we wrześniu prawo organizacji MŚ dostali Polacy.
Tak że wszystko chyba dopiero przed prezesem. Mam nadzieję, że to wszystko się dobrze ułoży.
Prezes Chwałka ma sporą opozycję wśród hokejowych działaczy, ostatnio głośno było ospotkaniu wTychach przedstawicieli siedmiu klubów, którzy chcieliby jego odwołania. Pana zdaniem, zmiana władz PZHL-u tak krótko przed tak ważną dla polskiego hokeja imprezą to dobry pomysł? Nie zaszkodziłoby to organizacji MŚ wKrakowie?
Ludzie, którzy są wtych silnych klubach, utrzymują je, działają whokeju od wielu lat, wiedzą chyba, co robią. Komuś zzewnątrz może się wydawać, że przed mistrzostwami nie jest to dobry pomysł, ale nie sądzę, by to miało większe znaczenie. Zostało jeszcze kilka miesięcy, nie wydaje mi się, żeby prezes Chwałka miał tu już wszystko dopięte na ostatni guzik. Znając życie, wszystko będzie dopinane na ostatni wieczór, na ostatnią dobę przed imprezą.
Zdrugiej strony zmiany we władzach związku są teraz mało prawdopodobne, więc pozwólmy prezesowi Chwałce pracować izobaczymy, jak sytuacja się potoczy.
Część działaczy, którzy chcą odwołania prezesa Chwałki, popiera pańską kandydaturę na stanowisko szefa PZHL-u. Pan rok temu deklarował gotowość objęcia sterów związku. Podtrzymuje ją pan?
Środowisko - mówię tu owładzach największych klubów - rzeczywiście chciałoby zmian. Gdyby była taka potrzeba, jestem gotowy pokazać swój program, możliwości, które przed nami widzę, przedstawić ludzi, zktórymi bym współpracował, którzy naprawdę mają ohokeju pojęcie. Ale nie jest tak, że się narzucam czy do czegokolwiek namawiam. Mogę jedynie zadeklarować, że zrobiłbym wszystko, żeby polski hokej szedł do przodu. Myślę, że wielu znas, ludzi, którym leży na sercu dobro tej dyscypliny, zrobiłoby na moim miejscu to samo.
Na ostatnim Walnym Zjedźcie prezes Chwałka chwalił się m.in. sukcesem organizacyjnym turnieju finałowego Pucharu Polski wKraków Arenie. Ten sukces rzeczywiście odnieśliśmy, 12 tysięcy widzów na finale, 12800 na drugim półfinale. Takie wydarzenia są tej dyscyplinie potrzebne.
Absolutnie. Cieszy, że zawodnicy dobrze czuli się wArenie, że lód był przygotowany na naprawdę wysokim poziomie, podobnie jak cała oprawa. Mądre podejście do cen biletów, tak żeby pozwolić wszystkim chętnym na udział wtym wydarzeniu. Fajnie oglądało się te mecze, wydaje się, że zawodnicy grali chyba nawet lepiej, niż widzimy to czasem na ligowych lodowiskach.
Wiem dobrze - idlatego też wspomniałem wcześniej oprzygotowaniach do MŚ - że pewne rzeczy były dopinane do ostatniej chwili, pewne sprawy organizacyjne były załatwiane jeszcze wnoc poprzedzającą pierwszy mecz.
Na szczęście wszystko się udało izawodnicy mieli komfort grania wfajnej hali, wświetnych warunkach ipoczuli, jak to jest grać przed naprawdę wielką publicznością. Kibice byli zadowoleni. Oto nam wszystkim chodziło.
Powie nam pan, jakie to sprawy były dopinane na ostatnią chwilę?
Chociażby zwykłe przygotowanie szatni dla chłopaków. Nie mieli nawet gdzie siedzieć, nie było ławek, nie było szafek, nie było nic. Wiadomo przecież, że sprzęt hokejowy to nie są kąpielówki iklapki, tego sprzętu trochę jest. Wszystko było ściągane jeszcze wnocy, nad ranem.
Takie rzeczy się oczywiście zdarzają, ale... to chyba trochę taka nasza polska cecha, że fajnie to wszystko wypada, ale pewne rzeczy dopina się wostatnich sekundach.
Faktycznie, jesteśmy mocni wdopinaniu szczegółów na ostatnią chwilę...
...jak jesteśmy przyciśnięci do muru. Ale na mistrzostwach też będziemy przyciśnięci do muru. Mówię tu też ozawodnikach. Mam nadzieję, że staną na głowie, zrobią wszystko, żeby powalczyć osukces. Kibice marzą otym, żeby kiedyś nasza reprezentacja wróciła do Elity.
A jak pan ocenia realnie nasze szanse? Będziemy walczyć outrzymanie czy jest jakaś iskierka nadziei na awans?
Nie powiedziałbym, że "iskierka nadziei". Chłopcy wto wierzą, wierzy na pewno trener Płachta ze swoim sztabem imy wierzymy, że to wszystko się poukłada. Oczywiście przy dobrej naszej grze - bo mówimy ozespole, oindywidualnościach, które muszą się połączyć, pokazać swój potencjał, zagrać wtych najważniejszych momentach na najwyższych obrotach. Absolutnie nie należymy do faworytów, ale też nie należymy do tych, którzy powinni walczyć outrzymanie. Te zespoły, które do Krakowa przyjeżdżają, są bardzo wyrównane, nie ma wtym gronie ani jednego, który byłby zespołem do bicia. Nie ma też stuprocentowych faworytów. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że Kazachowie czy Ukraińcy grają wlepszych ligach, że często są lepiej indywidualnie wyszkoleni - ale tutaj ważny będzie tzw. team spirit, to, co się wydarzy wzespole. Może być ciężko wygrać wszystkie mecze, nie wiadomo, które zespoły zktórymi potracą punkty. Każdy mecz będzie tym najważniejszym.
Wracając jeszcze do Pucharu Polski: trofeum wywalczyła drużyna najbliższa pańskiemu sercu. GKS Tychy jest wtej chwili faworytem do zdobycia tytułu mistrza Polski?
Na pewno ipowinni się ztą myślą oswoić. Sporo przeszli przez ostatnie dziesięć lat, to niesamowite, że mistrzostwo Polski zdobywali ostatni raz dekadę temu, choć często mieli sytuacje na to, żeby ten sukces powtórzyć. Teraz wydaje się, że ponownie do tego dojrzeli. To, co dotąd prezentują, wygląda całkiem nieźle. Są oczywiście słabsze mecze, słabsze dni, ale jest to drużyna, która ma wielkie szanse na tytuł, wPucharze Polski pokazała, że jest tym najlepszym zespołem. Zobaczymy, jak poradzi sobie wkilku następnych miesiącach, wplay offach, które rządzą się swoimi prawami.
Trzymam za nich kciuki, bo - jak pani wspomniała - to jest moja drużyna ijedyna, którą reprezentowałem wnaszym kraju. Zgóry przepraszam innych kibiców za to, że choćby komentując mecze, jestem po stronie GKS-u, trudno to zmienić (uśmiech).
Już kiedy rozmawialiśmy wczasie ubiegłorocznych play offów, podkreślał pan, że wostatnich latach Tychy często były blisko zwycięstwa, ale nie wygrywały, iwspomniał pan, że wNHL mówi się, że to jest "zaraźliwe", że pojawia się jakiś strach, blokada psychiczna. Zwycięstwo wPucharze Polski może chyba tę barierę przełamać.
Tak rzeczywiście jest - kiedy człowiekowi coś się nie udaje iw tych najważniejszych momentach ciągle zawodzi, to wpewnym momencie pojawia się taka psychiczna blokada. Wtym sezonie zawodnicy Tychów pokazują, że zrzucili to zsiebie, przezwyciężyli. Ale czy tak faktycznie jest, stwierdzimy dopiero, kiedy zdobędą złoty medal mistrzostw Polski.
Jak ocenia pan obowiązujący wtym sezonie system rozgrywek, wktórym sezon zasadniczy podzielony jest na dwie fazy, aw tej drugiej zespoły rywalizują wgrupie słabszej imocniejszej?
Jeżeli kluby mocniejsze grają między sobą, to powinno to stwarzać więcej emocji izwiązek do tego zapewne dążył. Prezes Piotr Hałasik próbował wprowadzić trochę zasad zawodowego sportu, zawodową ligę. Nie do końca się to wszystko pospinało, mamy za duże różnice wpoziomie niektórych klubów. Jak to wprzyszłości zorganizować, to kwestia do poważnej dyskusji. Ana razie jest, jak jest, itrzeba to zaakceptować. Czy to jest dobre czy złe, to już temat na osobną rozmowę.
Taki system rozgrywek daje chyba sposobność do tego, by przed końcem sezonu, przed mistrzostwami świata ustabilizować poziom wtych najmocniejszych klubach, zktórych wywodzą się reprezentanci Polski.
Oczywiście. Rozmawiamy onaprawdę zróżnicowanej lidze.
Koledzy zNaprzodu Janów ciężko pracują, wielu znich ma przecież na kopalniach zwykłą pracę, awieczorami przychodzą na treningi ina lodzie zostawiają serce - dla kibiców, dla siebie, dla swojej pasji. To jest niesamowite.
Wtym sezonie chyba po raz pierwszy zdarzyła się drużyna, która nie jest wstanie wygrać meczu. Nie jest to na pewno dobre dla ligi jako całości, bo jakie może być nastawienie, kiedy jedzie się do takiej drużyny? Ijak czują się sami zawodnicy wKatowicach - wyobraża sobie pani grać wzespole, wprzypadku którego jest tylko pytanie, jak wysoko przegra?
Az drugiej strony, mamy te drużyny, tych zawodników, którzy będą nas reprezentować na mistrzostwach świata ibędziemy oczekiwać od nich tego, żeby pokazali jak najlepszy poziom.
Są pewne fajne zaskoczenia - Orlik Opole, Podhale Nowy Targ, po którym nikt nie spodziewał się takich wyników, przez jakiś czas byli nawet liderem tabeli. Jest Sanok - jak zawsze silny, Cracovia - nigdy nie wiadomo, co pokaże ico trener Roháček ma zanadrzu. Oświęcim zaczyna nieźle pogrywać. Nie możemy zapominać oJastrzębiu, które gładko, można powiedzieć, przegrało zTychami wPucharze Polski, ale jest solidną drużyną irównież ma wielkie ambicje.
Na pewno będzie ciekawie.
Edyta Bieńczak
Komentarze