Balansowanie na linie
Zaległości finansowe wobec zawodników sięgają już trzech miesięcy. Trwają rozmowy z potencjalnymi sponsorami, ale istnieje też groźba wycofania drużyny z rozgrywek.
Mieliśmy 7 lat chudych, ale teraz - mam nadzieję - nastał czas lat tłustych - to słowa wiceprezesa ds. sportowych HC GKS Katowice, Dariusza Domogały wypowiedziane w grudniu ubiegłego roku, gdy ówczesny beniaminek był postrachem faworytów i każdy zespół ekstraligi z trwogą przyjeżdżał do hali przy „Spodku".
Katowicka ekipa z wieloma hokeistami zza Oceanu wniosła wiele świeżości do rozgrywek, zajmując ostatecznie 5. lokatę. Wszyscy bywalcy oraz obserwatorzy cmokali z zachwytu, oczekując co najmniej powtórzenia tego w tym sezonie. Powtórki na pewno nie będzie, bo klub balansuje obecnie na cienkiej linie i istnieje nawet groźba, że nie dokończy sezonu. To, oczywiście, najczarniejszy scenariusz, ale i on jest brany pod uwagę.
Ostrożność i dyskusje
Gdy działacze tworzyli zespół, można było się spodziewać pewnych trudności. Nim podpisano kontrakty to długo były one omawiane i dyskutowane. Trudno się dziwić, bo budżet znajdował się w powijakach, a działacze mieli tylko ustne deklaracje wsparcia sponsorów. Katowiczanie już nie patrzyli za „wielką wodę", bardziej penetrując rynek za południową granicą. Z opcji amerykańsko -kanadyjskiej skwapliwie skorzystała konkurencja, zbierając teraz określone profity.
Hokejową „GieKSę" wspiera kilka firm, ale to zaledwie kropla w morzu potrzeb. W I półroczu z miasta otrzymano dotację w wysokości 200 tys. złotych lecz została ona rozdysponowana na poczet jeszcze poprzedniego sezonu. W sierpniu przyznano kolejne 160 tys. złotych i na razie otrzymano „stówkę", po której pewnikiem pozostały już wspomnienia. - Podpisywaliśmy niskie kontrakty,
zaś więcej zawodnicy mogą otrzymać w premiach za wygrane mecze - wyjaśnia prezes Domogala. - Na razie mamy trzy zwycięstwa, w tym nad Cracoyią i Tychami. Przy odrobinie szczęścia moglibyśmy jeszcze się pokusić o wygraną w Oświęcimiu. Ze sportowego punktu widzenia nie stoimy wcale źle...
Powstały zatory
Klub znalazł się w potrzasku. Na razie podejmuje próby ratowania, prowadząc rozmowy z kilkoma firmami. Gdyby jedna z nich zdecydowała się na wspieranie katowiczan, to rozwiązałoby się kilka kwestii, przynajmniej na najbliższe miesiące. Można byłoby usunąć zatory finansowe wobec hokeistów, bo one sięgają już trzech miesięcy. Na razie sztukuje gdzie może... Dla przykładu przed meczem z Polonią Ondrej Raszka nie miał kija, więc jeden z wiernych fanów wysupłał 3 tys. złotych i bramkarz mógł wyjechać na lód, zachowując czyste konto.
Działacze próbowali spotkać się z prezydentem miasta, ale skończyło się na próbach. Skierowali więc pismo do urzędu miasta z prośbą o wsparcie, ale muszą się wykazać cierpliwością. Takowej nie miał Jarosław Dołęga i przed tygodniem zdecydował się odejść z klubu. Pozostali zawodnicy nie „pękają", a swoją postawą chcą udowodnić, że w Katowicach warto zainwestować w hokej. - Na pewno nie jest kolorowo, ale wierzymy, że tak będzie. Nam nie pozostaje nic innego, jak tylko zasuwać w każdym meczu. W mieście są wszelkie warunki do uprawiania hokeja, więc mam nadzieję, że przetrwamy ten trudny okres. Czekamy na rozwój sytuacji, bo cóż innego możemy zrobić - powiedział czołowy napastnik HC GKS, Filip Drzewiecki.
Wyjście z sytuacji?
Swego czasu powstała dość ciekawa propozycja, by pod kuratelę istniejącej już piłkarskiej spółki, której właścicielem jest miasto, dołączyć hokeistów. Pomysł byłby może wart szerszej dyskusji i rozważenia. Kibice „GieKSy" - tej piłkarskiej - są również bywalcami meczów hokejowych, ale głównie tych o stawkę i pod „napięciem". Przed derbowym spotkaniem z Tychami fani wywiesili transparent „Nie dajmy upaść hokejowej GieKSie". - Nic nie stoi na przeszkodzie, by zawodowy zespół oddać pod kuratelę spółki - mocno akcentuje „alfa i omega" HC GKS, prezes Domogala. - Tyle wysiłku kosztowało nas odbudowanie zespołu. Będę ostatnią osobą, która podpisze się pod jego rozwiązaniem, a taka groźba istnieje.
Katowickich działaczy czekają trudne dni rozmów oraz negocjacji. Wszyscy są - powiedzmy - umiarkowanymi optymistami. „Jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie - śpiewał swego czasu Tilt i tak na razie mogą sobie podśpiewywać wszyscy zainteresowani, a my razem z nimi.
Włodzimierz Sowiński - Dziennik Sport
Hokej nie zginie!
Sławomir WITEK, naczelnik wydziału sportu i turystyki Urzędu Miasta Katowice: - Doskonale znam wszystkie problemy hokejowego klubu, bo jestem w stałym kontakcie z prezesem Dariuszem Domogałą. Pojawiło się światełko w tunelu, więc czekamy na sfinalizowanie rozmów z potencjalnymi sponsorami. Nie wyobrażam sobie, by w mieście, które się szczyci dwoma lodowiskami oraz dobrą pracą dziećmi i młodzieżą, nagle zabrakło drużyny w najwyższej klasie rozgrywkowej. Mam nadzieję, że te problemy klub rozwiąże. Gdyby jednak istniała groźba wycofania zespołu z rozgrywek, to na pewno będziemy interweniowali.
Komentarze