NHL: Rangers bez Panarina po oskarżeniach. Czy to zemsta Putina?
Największa gwiazda New York Rangers Artiemij Panarin przerywa grę w NHL po oskarżeniu przez swojego byłego trenera o pobicie kobiety 10 lat temu. Klub z Nowego Jorku odpowiada, że oskarżenia mają związek z negatywnym stosunkiem hokeisty do prezydenta Władimira Putina.
Były gracz NHL, a później także trener klubów KHL Andriej Nazarow w rosyjskich mediach oskarżył Panarina, że ten w 2011 roku w hotelowym barze w Rydze pobił 18-letnią kobietę, a następnie zapłacił łapówkę w wysokości odpowiadającej 40 tysięcy euro, by sprawa nie ujrzała światła dziennego. 19-letni wówczas Panarin był podopiecznym Nazarowa w drużynie Witiazia Czechow (obecnie Podolsk), a sytuacja miała mieć miejsce po przegranym 0:2 meczu z Dinamem Ryga w KHL.
Klub New York Rangers wydał wczoraj oświadczenie, w którym stwierdza, że zawodnik "stanowczo i jednoznacznie" zaprzecza tym oskarżeniom, a cała historia jest "sfabrykowana", ale w najbliższym czasie hokeista nie będzie występował w drużynie. To duża strata dla zespołu, bo Rosjanin jest jego największą gwiazdą. W tym sezonie zdobył dla Rangers 18 punktów w 14 meczach. W poprzednich rozgrywkach zajął 4. miejsce w klasyfikacji punktowej całej ligi.
Klub w swoim oświadczeniu dodał, że oskarżenia rzucane przez Nazarowa to próba zastraszenia hokeisty znanego z krytycznego stosunku do prezydenta Władimira Putina. W 2019 roku cytowaliśmy fragmenty głośnego wywiadu udzielonego przez Panarina, w którym w ostrych słowach zawodnik wypowiadał się o obecnej sytuacji w Rosji i samym Putinie. Z kolei w styczniu na swoim profilu w serwisie Instagram hokeista domagał się uwolnienia skazanego ostatnio na kolonię karną opozycjonisty Aleksieja Nawalnego.
- To jest jasna taktyka zastraszania używana przeciwko niemu za otwarte wypowiadanie się w sprawach ostatnich wydarzeń politycznych - pisze klub z Nowego Jorku. - Artiemij jest oczywiście wstrząśnięty i zaniepokojony i przez pewien czas pozostanie poza drużyną. Klub w pełni go wspiera i będzie się starał, by zidentyfikować źródło tych bezpodstawnych oskarżeń.
Znany ze swojego poparcia dla Putina Nazarow dziś dla agencji informacyjnej RIA Nowosti powiedział, że ujawnia tę historię w poczuciu winy wobec - jak twierdzi - pobitej wówczas kobiety i jej ojca. - Nie potrzebuję pieniędzy od Panarina, jeśli ktoś tak myślał. Chcę po prostu, żeby on skomentował sytuację, o której wie pół hokejowej Rosji, jeśli nie cała - powiedział. - To nie była dla nikogo tajemnica, tylko przez wiele lat nie wyszła na jaw.
Zapytany o to, dlaczego postanowił opowiedzieć tę historię po 10 latach odpowiedział: - Nie wiem, może dojrzałem. Wtedy miałem 37 lat, wielu rzeczy nie rozumiałem. Teraz mam 46 i rozumiem, że w tamtej sytuacji zachowaliśmy się źle. Chcę przeprosić za to, że zachowałem się źle i pomogłem Panarinowi wywinąć się z tej historii.
Na razie nie ujawniła się publicznie kobieta, która miała zostać wtedy napadnięta przez hokeistę.
Znany z kontrowersyjnych zachowań i jako zawodnik, i jako trener Nazarow dodał, że jest ponad 30 świadków, którzy mogą potwierdzić to, o czym mówi. - Teraz jest tylko "Nazarow i Nazarow". Tak, Nazarow był wtedy trenerem Witiazia, ale co z tego? Ja się nie wycofuję, ale martwi mnie, dlaczego inni się boją i siedzą cicho. Nie odbierają telefonów od dziennikarzy? Mają takie prawo, ale też niczemu nie zaprzeczyli, prawda? - powiedział.
Zajmujący się m.in. KHL łotewski dziennikarz Aivis Kalniņš napisał wczoraj na Twitterze, że ani rzecznik hotelu, w którym miało dojść do incydentu, ani żadne z wielu innych źródeł, z którymi rozmawiał, nie potwierdzają, że taka sytuacja miała miejsce. - Jedna osoba, z którą rozmawiałem, odpowiedziała: "Absolutnie nie. Jeśli spojrzysz na to, co Nazarow powiedział i trochę posprawdzasz, to od razu przejrzysz jego kłamstwa" - napisał.
Dziś dodał, że koledzy Panarina z tamtej drużyny Witiazia w prywatnych rozmowach wydają się zupełnie zaskoczeni tymi informacjami. Podobnie twierdzi były dziennikarz, a obecnie asystent generalnego menedżera Awangardu Omsk Igor Jeronko. - Zawodnicy Witiazia, którzy byli z Panarinem tamtej nocy w Rydze mówią, że te doniesienia są całkowicie fałszywe - napisał na Twitterze.
O domniemanym ataku Panarina na kobietę nie słyszał ani Juris Savickism, czyli ówczesny prezes Dinama Ryga, przy okazji meczu z którym do sytuacji miało dojść, ani słowacki trener Július Šupler prowadzący wówczas łotewski zespół. Znany "zabijaka" Jon Mirasty, który grał wtedy w Witiaziu z obecną gwiazdą New York Rangers powiedział dla RIA Nowosti: - Nie pamiętam, żebym o czymś takim słyszał. Artiemij był bardzo fajnym chłopakiem i niesamowitym zawodnikiem.
Komentarze