NHL: Udana pogoń "zielonych" Maple Leafs (WIDEO)
Grając w obronie tak, jak ostatnio, Toronto Maple Leafs raczej nie mają co liczyć na sukces w play-offach. Tej nocy jednak, dzięki wspaniałemu pościgowi, udało im się swoimi strzeleckimi popisami przykryć słabszą postawę obrońców i brak formy bramkarza.
To był wieczór pełen odniesień do historii w Scotiabank Arenie w Toronto. Miejscowi Maple Leafs tym razem zagrali właściwie jako Toronto St. Patricks. W ten sposób, tuż przed obchodzonym jutro Dniem św. Patryka złożyli hołd swoim poprzednikom z okresu międzywojennego. 100 lat temu bowiem klub z Toronto został nazwany St. Patricks, a w 1922 roku sięgnął po Puchar Stanleya. 5 lat później został przemianowany na Maple Leafs. Drużyna Mike'a Babcocka wczoraj na mecz z Philadelphia Flyers założyła stroje w biało-zielonych barwach z napisem Toronto St. Pats, zamiast swojego charakterystycznego klonowego liścia.
A na tafli kibice zobaczyli "radosny" hokej. Padło aż 13 goli, ale ku zadowoleniu miejscowych fanów o jednego więcej strzelili gospodarze. Trudno było w to wierzyć jeszcze w 36. minucie, gdy Flyers prowadzili 5:2. Maple Leafs aka St. Pats podjęli wtedy próbę kolejnego pościgu. Dwa dni wcześniej byli bliscy odwrócenia losów rywalizacji z Chicago Blackhawks, gdy z wyniku 0:5 zrobili 4:5, ale ostatecznie przegrali. Tym razem jednak udało się strzelić 5 goli z rzędu. Jeszcze w pierwszej tercji dwukrotnie stojącego w bramce gości Briana Elliotta pokonał Jake Muzzin i było już tylko 4:5.
W 43. minucie Słowak Martin Marinčin oddał strzał spod linii niebieskiej i strzelił swojego pierwszego gola w NHL od 11 listopada 2016 roku, doprowadzając do remisu. Wtedy do pracy zabrał się z kolei Auston Matthews, który jeszcze dwukrotnie trafił do bramki "Lotników" i choć James van Riemsdyk w przedostatniej minucie, gdy Elliott był już w boksie, zdobył gola kontaktowego, to ostatecznie Maple Leafs wygrali 7:6.
Van Riemsdyk skompletował hat tricka przeciwko zespołowi, którego barwy reprezentował przez 6 poprzednich sezonów. Nie wystarczyło to jednak, by wywieźć z Toronto choć punkt. Po stronie gospodarzy Muzzin do swoich goli dołożył asystę, a swoje bramki zdobyli także: Zach Hyman i Patrick Marleau, który rozgrywał 777. kolejny mecz w NHL bez opuszczenia w tym czasie ani jednego spotkania. To szósta najdłuższa seria w historii ligi. Matthews mógł mieć hat tricka, podobnie jak van Riemsdyk, ale jego gol z ostatniej minuty pierwszej tercji nie został uznany, bo Elliott interweniując chwilę wcześniej przesunął bramkę.
Mimo takiej "strzelaniny" żaden z trenerów nie zdecydował się zmienić bramkarza. Mike Babcock nie wymienił Frederika Andersena, który ewidentnie ma słaby okres. W dwóch poprzednich spotkaniach został zmieniony przez Garreta Sparksa. Wczoraj doświadczony szkoleniowiec nie chciał go jednak wymienić po raz trzeci z rzędu. - Myślę, że chłopcy wykonali świetną pracę dla "Freddy'ego" i dali mu zwycięstwo. On dawał nam zwycięstwa w tym sezonie parę razy, więc to był taki rewanż - skomentował Babcock. - Wierzę w niego i chłopcy w niego wierzą. Siła mentalna jest potrzebna, żeby dojść daleko w play-offach. Teraz jest dla niego test, a uważam, że takie testy są dla zawodnika świetne.
Maple Leafs mają jednak w obronie duży problem, bo w trzech ostatnich meczach stracili aż 17 goli. 91 punktów daje im trzecie miejsce w dywizji atlantyckiej. 2 "oczka" tracą do swoich prawdopodobnych rywali w pierwszej rundzie play-offów, Boston Bruins. Oba zespoły walczą teraz o przewagę własnej tafli w pierwszej rundzie.
Dla Flyers wczoraj, oprócz hat tricka van Riemsdyka, po golu i asyście zaliczyli: Shayne Gostisbehere i Radko Gudas, a trafił także Jakub Voráček. Co ciekawe, w meczu, w którym jego zespół stracił aż 7 goli, van Riemsdyk ustanowił swój rekord kariery notując wynik +5 w statystyce +/-. Gracze gości zablokowali łącznie aż 26 strzałów, a i tak na bramkę Elliotta poleciało 51 kolejnych. Porażka w Toronto oznacza dla nich bardzo duże problemy w walce o awans do play-offów. Flyers w ciągu dwóch ostatnich miesięcy zdobyli 36 punktów i w tym okresie lepsi od nich byli tylko Tampa Bay Lightning, ale wszystko wskazuje na to, że misja wywalczenia awansu do play-offów po pogoni z ostatniego miejsca w lidze zakończy się jednak niepowodzeniem. Drużyna Scotta Gordona ma 76 punktów i jest czwarta w klasyfikacji "dzikiej karty" w konferencji wschodniej. Do miejsca premiowanego prawem walki o Puchar Stanleya traci 7 "oczek".
James van Riemsdyk dość obrazowo wytłumaczył po meczu, że jego drużyna nie ma już właściwie żadnego marginesu błędu. - Doszliśmy do takiego momentu, że mamy tylko tyle nabojów w magazynku, ile potrzeba - skomentował. - Musielibyśmy zaliczyć bardzo dobrą serię w pozostałych meczach, żeby znaleźć się na miejscu dającym awans.
Toronto Maple Leafs - Philadelphia Flyers 7:6 (1:1, 3:4, 3:1)
0:1 Voráček - Patrick 12:22
1:1 Marleau - Nylander - Muzzin 17:45
1:2 van Riemsdyk - Gudas - Patrick 21:15
1:3 van Riemsdyk - Giroux - Couturier 28:26
2:3 Hyman - Marner - Hainsey 29:27
2:4 Gudas - Hägg - Couturier 32:29
2:5 Gostisbehere - Giroux - Konecny 33:27
3:5 Muzzin - Hainsey - Kadri 36:08
4:5 Muzzin - Brown - Zajcew 38:11
5:5 Marinčin - Kadri - Holl 42:55
6:5 Matthews - Nylander 55:00
7:5 Matthews - Johnsson - Zajcew 57:21
7:6 van Riemsdyk - Giroux - Gostisbehere 58:46
Strzały: 51-29.
Minuty kar: 6-10.
Widzów: 19 290.
W Columbus, w meczu dwóch drużyn walczących o "dzikie karty" do play-offów w konferencji wschodniej, miejscowi Blue Jackets pokonali 3:0 Carolina Hurricanes. Zdecydowanie najlepszy na lodzie był bramkarz gospodarzy Siergiej Bobrowski, który obronił wszystkie 46 strzałów i po raz szósty w tym sezonie zachował "czyste konto". Jego kolegom do odniesienia zwycięstwa wystarczyło 20 uderzeń na bramkę. Duży udział w wygranej mieli dobrze grający tym razem w ofensywie obrońcy. Adam McQuaid strzałem z dystansu zdobył gola na wagę zwycięstwa, trafił także inny defensor David Savard, a później wynik strzałem do pustej bramki ustalił napastnik Josh Anderson. Bobrowski rozegrał 30. mecz bez wpuszczenia gola w NHL i ustanowił rekord swojej kariery oraz klubu pod względem liczby skutecznych interwencji w meczu "na zero". Jego zespół ma 83 punkty i jest drugi w klasyfikacji "dzikiej karty" w konferencji wschodniej. Przewodzą jej Hurricanes z identycznym dorobkiem punktowym, ale także z mniejszą o jeden liczbą rozegranych spotkań. W drugiej tercji wczorajszego spotkania Hurricanes mieli w strzałach przewagę 22-2. "Huragany" strzelają najczęściej w NHL (34,8 razy na mecz), a jednocześnie pozwalają rywalom na najmniej strzałów ze wszystkich zespołów (28,3).
Także bramkarz był bohaterem w Dallas. Marc-André Fleury obronił 40 strzałów i został wybrany pierwszą gwiazdą spotkania, znacząco pomagając Vegas Golden Knights w odniesieniu zwycięstwa 2:1 nad miejscowymi Stars. Wygraną dał gościom swoim golem dość nieoczekiwanie "twardziel" Ryan Reaves. Wcześniej trafił także Max Pacioretty, a William Karlsson na początku drugiej tercji nie wykorzystał rzutu karnego. Dla Reavesa obecny sezon jest najlepszym pod względem zdobyczy punktowych i bramek w karierze. Ma już na koncie 18 punktów za 9 goli i 9 asyst. A także po raz pierwszy w NHL strzelił dwa zwycięskie gole w jednym sezonie. Fleury wygrał najwięcej ze wszystkich bramkarzy, bo 35 meczów w tych rozgrywkach. W bramce Stars stał wczoraj Anton Chudobin, który zastępuje lekko kontuzjowanego Bena Bishopa, broniącego z najlepszą skutecznością w NHL. Gospodarze nie wykorzystali żadnej z 5 gier w przewadze i spadli w tabeli dywizji centralnej z premiowanego pewnym awansem trzeciego miejsca. Stracili je na rzecz St. Louis Blues, mimo że ci wczoraj nie grali. Obie ekipy mają jednak po 79 punktów, a Stars rozegrali teraz o jedno spotkanie więcej. "Gwiazdy" przewodzą klasyfikacji "dzikiej karty" na Zachodzie. Golden Knights są na trzeciej pozycji w dywizji Pacyfiku z dorobkiem 83 punktów.
Porażki, która może bardzo drogo kosztować, doznał zespół Colorado Avalanche. Wciąż mający nadzieję na awans do play-offów podopieczni Jareda Bednara przed własną publicznością ulegli grającym już tylko o prestiż Anaheim Ducks 3:5. Gospodarzom nie wystarczyło nawet prowadzenie 2:0 po pierwszej tercji. Dwa gole dla gości, w tym zwycięskiego, strzelił Corey Perry, bramkę i dwie asysty zaliczył Ryan Getzlaf, gola i asystę Daniel Sprong, a wynik ustalił w końcówce Hampus Lindholm. Perry, który pierwszą część sezonu spędził na leczeniu kontuzji, ma w tych rozgrywkach tylko 5 goli. Po raz pierwszy trafił na wagę zwycięstwa. Co ciekawe, jedynego zwycięskiego gola w poprzednim sezonie strzelił niemal dokładnie rok wcześniej, bo 16 marca 2018 roku przesądził o wygranej z Detroit Red Wings. Colorado Avalanche po wczorajszej porażce mają na koncie 72 punkty i zajmują czwarte miejsce w klasyfikacji "dzikiej karty" do play-offów w konferencji zachodniej. Na 11 meczów przed końcem sezonu zasadniczego tracą 5 "oczek" do pozycji dającej awans. Ducks z 67 punktami są przedostatni w konferencji zachodniej.
A ta ma nowego-starego lidera. Na pierwsze miejsce w niej i w dywizji Pacyfiku wrócił zespół Calgary Flames, który we własnej hali pokonał New York Rangers 5:1. Bohaterem wieczoru był mający udział przy wszystkich 5 golach gospodarzy Matthew Tkachuk. Amerykanin sam strzelił 2 bramki, a przy 3 pozostałych asystował, przekraczając granicę 100 asyst w NHL. Popisał się zwłaszcza kapitalnym podaniem w powietrzu do Johnny'ego Gaudreau przy golu otwierającym wynik. Bramki dla "Płomieni" zdobyli także: Garnet Hathaway oraz Michael Frolík. Tkachuk po raz pierwszy w NHL zdobył 5 punktów w jednym spotkaniu. W ostatnich trzech meczach strzelił 6 goli i zaliczył 4 asysty. Flames po trzecim zwycięstwie z rzędu mają 95 punktów i wyprzedzili San Jose Sharks w tabeli zarówno dywizji, jak i całej konferencji. Ich dorobek jest drugim najlepszym w NHL, tylko za zdecydowanie prowadzącymi Tampa Bay Lightning. A Rangers, którzy przegrali 9 z 10 ostatnich meczów, są przedostatni w dywizji metropolitalnej z 69 punktami.
Piękna asysta Matthew Tkachuka przy golu Johnny'ego Gaudreau
W Vancouver New Jersey Devils po rzutach karnych pokonali miejscowych Canucks 3:2, ale oficjalnie stracili wczoraj nawet matematyczne szanse na awans do play-offów. W siódmej rundzie karnych Damon Severson dał "Diabłom" zwycięstwo, padając już na lód. Wcześniej z karnego trafił także dla gości Drew Stafford, a z gry Kevin Rooney i Stefan Noesen. Dla Canucks w karnych jako jedyny trafił Elias Pettersson przy pomocy zagrania jedną ręką, spopularyzowanego w finale Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Lillehammer przez Petera Forsberga. Severson po raz pierwszy w NHL wykorzystał rzut karny. Wcześniej nie udało mu się to w trzech próbach. Devils stracili nawet teoretyczne szanse na awans do play-offów jeszcze przed rozpoczęciem swojego spotkania, gdy Blue Jackets wygrali z Hurricanes. To trzeci zespół oficjalnie wyeliminowany z rywalizacji. Wcześniej stało się tak z Ottawa Senators i Detroit Red Wings. Canucks w konferencji zachodniej jeszcze z walki o awans nie odpadli, ale są w bardzo trudnej sytuacji. Ich 68 punktów daje dopiero siódme miejsce w klasyfikacji "dzikiej karty" w konferencji zachodniej ze stratą 9 "oczek" do drugich Arizona Coyotes.
Piękny rzut karny Eliasa Petterssona
Komentarze