NHL: Sissons znów ustrzelił "Lawinę" (WIDEO)
Nashville Predators wrócili tej nocy polskiego czasu na prowadzenie w tabeli całej NHL. Ich bohaterem w meczu z Colorado Avalanche został zawodnik, który najwyraźniej zespołu z Denver bardzo nie lubi.
Predators na wyjeździe pokonali Avalanche 4:1 i z 24 punktami ponownie są pierwsi w tabeli całej ligi, wyprzedzając o jedno "oczko" Tampa Bay Lightning. Do zwycięstwa drużynę poprowadził Colton Sissons, który popisał się hat trickiem, strzelając o dwa gole więcej niż w poprzednich 14 meczach tego sezonu łącznie. Lewoskrzydłowy trzeciego ataku "Drapieżników" miał stuprocentową skuteczność, bo jego trzy strzały zaowocowały trzema golami.
Strzelanie zaczął w 14. minucie, dobijając z bliska uderzenie swojego środkowego Nicka Bonino. Nieco ponad 3 i pół minuty później Bonino znów mu asystował, tym razem przy golu na 2:0. A po raz trzeci Sissons trafił do siatki na zaledwie 3 sekundy przed końcem drugiej tercji podczas gry w przewadze, podwyższając wynik na 3:1 po tym, jak Matt Calvert zmniejszył straty gospodarzy w kontrowersyjnych okolicznościach. Gracz Avalanche zmienił tor lotu krążka zagrywając go wysoko uniesionym kijem. Sędziowie na lodzie pokazali, że był on podniesiony powyżej poziomu poprzeczki, ale po analizie decyzja została zmieniona. Wynik w końcówce strzałem do pustej bramki ustalił Ryan Hartman.
"Co my Ci zrobiliśmy, Coltonie Sissonsie?" - zapytał w swojej relacji z meczu dziennikarz miejscowej gazety "Denver Post", bo rzeczywiście napastnik z Nashville wydaje się mieć szczególną ochotę do strzelania w meczach przeciwko Colorado Avalanche. A nie jest to gracz zdobywający gole na potęgę. Nigdy jeszcze w sezonie NHL nie osiągnął ich dwucyfrowej liczby. Tymczasem z 26 bramek zdobytych w 205 meczach 8 strzelił właśnie Avalanche. To z tym rywalem zaliczył swój poprzedni mecz z więcej niż jedną bramką w ubiegłym sezonie, gdy trafił do siatki dwukrotnie. Od początku poprzednich rozgrywek w 5 meczach strzelił "Lawinie" już 7 goli - najwięcej ze wszystkich graczy ligi. Wczoraj wyprzedził w tej klasyfikacji samego Connora McDavida.
To wszystko tylko w rozgrywkach zasadniczych. A gdy obie ekipy spotkały się w pierwszej rundzie ostatnich play-offów, Sissons strzelił Avalanche kolejne 3 gole. W następnej rundzie przeciwko Winnipeg Jets w ogóle nie trafiał do siatki. Wczoraj jego trzecia formacja nie tylko była świetna w ofensywie, ale też znakomicie radziła sobie z pierwszym atakiem gospodarzy złożonym z Gabriela Landeskoga, Nathana MacKinnona i Mikko Rantanena. Bo właśnie ją trener Peter Laviolette wystawiał przeciwko najgroźniejszemu w tym sezonie atakowi ligi. Zadziałało to bardzo dobrze, bo MacKinnon zaliczając przy golu Calverta swoją asystę numer 200 w NHL był jedynym punktującym graczem tej formacji.
Jednym z bohaterów gości został także sam trener, który przyczynił się do anulowania aż dwóch goli gospodarzy z powodu spalonych. Laviolette zgłosił challenge przy bramce Iana Cole'a w drugiej oraz przy trafieniu swojego byłego podopiecznego Colina Wilsona w trzeciej tercji. W obu przypadkach miał rację Trener Avalanche Jared Bednar miał jednak pretensje zwłaszcza o drugą sytuację. - Próbowałem się dowiedzieć, jakie powtórki sędzia widział, bo wydaje mi się , że przynajmniej przy tym drugim golu sprawa jest co najmniej dyskusyjna. A może i przy pierwszym też - skomentował.
Jego podopieczni wrócili do własnej hali po serii trzech spotkań wyjazdowych. Wszystkie te mecze przegrali. Z 17 punktami zajmują obecnie piąte miejsce w dywizji centralnej. Tymczasem Predators wygrali w tym sezonie wszystkich 7 spotkań na wyjazdach.
Colorado Avalanche - Nashville Predators 1:4 (0:2, 1:1, 0:1)
0:1 Sissons - Bonino - Ekholm 13:39
0:2 Sissons - Josi - Bonino 17:21
1:2 Calvert - Girard - MacKinnon 27:08 (w przewadze)
1:3 Sissons - Turris - Fiala 39:57 (w przewadze)
1:4 Hartman - Bonino - Subban 57:06 (pusta bramka)
Strzały: 25-34.
Minuty kar: 6-6.
Widzów: 16 923.
Już piątą porażkę z rzędu poniosła drużyna Pittsburgh Penguins, która uległa Washington Capitals 1:2. Decydującego o wygranej "Stołecznych" gola strzelił na minutę i 14 sekund przed końcem trzeciej tercji T.J. Oshie, a wcześniej Aleksandr Owieczkin zdobył swoją 235. bramkę w przewadze w NHL. Obrońcy Pucharu Stanleya wykorzystują przewagi z najlepszą w lidze skutecznością 34 %. Oshie strzelił gola niemal prosto z szatni, bo udał się do niej po tym, jak w 44. minucie ostro zaatakował go Jewgienij Małkin. Amerykanin musiał się poddać ligowej procedurze postępowania w przypadkach podejrzenia wstrząśnienia mózgu, a Małkin otrzymał karę meczu. Asysty przy obu golach Capitals zaliczył John Carlson, ale najlepszym zawodnikiem spotkania wybrano Bradena Holtby'ego, który obronił 41 strzałów i odniósł pierwsze zwycięstwo od czterech meczów. "Pingwiny" przegrały pięć razy z rzędu po raz pierwszy od grudnia 2015 roku i z 15 punktami spadły z drugiego na czwarte miejsce w dywizji metropolitalnej. Teraz drugą pozycję zajmują Capitals, którzy zdobyli dotąd 17 "oczek".
Kara meczu dla Jewgienija Małkina za atak na T.J.'a Oshie'ego
Zespół Anaheim Ducks przerwał serię czterech zwycięstw Calgary Flames. "Płomienie" w znanym z tego sezonu swoim stylu odrobiły dwubramkową stratę, ale ostatnie słowo należało do Ryana Getzlafa, który strzelił zwycięskiego gola dla "Kaczorów" na 3:2 w 47. minucie, zaledwie 27 sekund po tym, jak Mark Jankowski w osłabieniu doprowadził do remisu. Dla drużyny z Kalifornii trafiali także: Jakob Silfverberg i Adam Henrique. Calgary Flames w tym sezonie już 5 razy wygrywali mecze, w których przegrywali po dwóch tercjach. Inne drużyny mają maksymalnie 2 takie zwycięstwa. 37 strzałów gości z Calgary obronił wczoraj Ryan Miller. Ducks wygrali z Flames 27 z ostatnich 28 meczów w sezonach zasadniczych. 17 punktów daje im piąte miejsce w dywizji Pacyfiku. Ich wczorajsi rywale z 19 "oczkami" są jej wiceliderem.
Komentarze