Czy Jarome Iginla powróci? (WIDEO)
Jerome Iginla znów trenuje i jest gotowy powrócić do rozgrywek NHL, po to by spełnić swoje największe marzenie i w końcu wygrać Puchar Stanleya.
Boston Bruins na pewno sprawdzą jeszcze wszystkie dostępne opcje wymian przed upływającą w poniedziałek datą końcową okienka transferowego w NHL. Ale jeśli nie uda im się pozyskać nikogo interesującego to w zanadrzu mają jeden ciekawy ruch, który mogą wykonać. Otóż, zawsze mogą dołączyć do zespołu kogoś kto jest na liście „wolnych agentów – weteranów”.
Jarome Iginla ma na koncie 1300 punktów w karierze NHL i przez ostatnie dwa dni trenował z Providence Bruins „farmerską” drużyną Bostonu w AHL. 40-latek chce dołączyć do jakiejś drużyny, po to by jeszcze raz w życiu spróbować zdobyć upragniony Puchar Stanleya, którego jak dotąd nie udało mu się wznieść nigdy do góry.
- Wciąż kocham tę grę. Trenując tutaj, stawiam jakby pierwszy krok i patrzę jak to wszystko wygląda. Chciałem zobaczyć czy wciąż nadaję się do grania – powiedział 40-latek po tym jak pojawił się na zajęciach w Providence.
Iginla 20 lat spędził na taflach NHL i może spodziewać się dołączenia do Galerii Sław ligi w momencie gdy definitywnie ogłosi zawieszenie łyżew „na kołku”. Jest zdobywcą Trofeum Arta Rossa, nagrody Teda Lindsaya, Trofeum Kinga Clansy, dwukrotnym zdobywcą Trofeum Maurice Richarda.
Iginla mógłby być dla „Niedźwiadków” świetną opcją zapewnienia sobie głębi składu wśród strzelców. W zeszłym sezonie zdobył 14 goli i zaliczył 13 asyst w Colorado Avalanche i Los Angeles Kings. Po operacji biodra, od której minęły 4 miesiące, jeszcze nie powrócił do gry.
Dołączenie Kanadyjczyka do składy drużyny nie poniosłoby za sobą konieczności pozbycia się innego zawodnika lub praw do poszczególnych wyborów w drafcie, tak jak to ma miejsce przy wymianach pomiędzy klubami. Pytanie tylko, czy byłaby to wystarczająca pomoc w walce o Puchar Stanleya?
Z pewnością nie jest już tym zawodnikiem, którym był kiedyś. Nie posiada tej samej szybkości, zwinności, ale dysponuje niesamowitym doświadczeniem, wyszkoleniem technicznym i przede wszystkim …głodem wzniesienia w górę głównego trofeum ligi.
Iginla spośród zdobytych przez siebie 625 goli w NHL, aż 197 strzelił w okresach przewag, co właśnie mogłoby wskazywać na kierunek, w którym możnaby obecne jeszcze eksploatować tego gracza, ustawiając go w trzeciej lub czwartej formacji. Nie do pominięcia są również walory jakie wniósłby ze sobą do szatni. Posiada odpowiednie cechy przywódcze, cieszy się należytą estymą i z pewnością inni, młodsi członkowie drużyny czuliby przed nim respekt. Swoim wejściem do szatni mógłby poprowadzić zespół na wyższy poziom odpowiedzialności i skupienia na głównym celu tego sezonu.
Która drużyna mogłaby być zainteresowana usługami kanadyjskiego prawoskrzydłowego? Na początku szukania odpowiedzi na to pytanie trzeba dokonać pewnego założenia, a mianowicie siłą napędową potencjalnego powrotu Iginli jest możliwość zdobycia brakującego ogniwa w jego karierze, czyli Pucharu Stanleya. Stąd też, krąg drużyn, które mogłyby go skusić jest w pewnym sensie zawężony. Pamiętajmy jednak, że sprawa musi wyjaśnić się do poniedziałku, gdyż wtedy zamyka się okienko transferowe ligi. Opisywana wyżej możliwość dołączenia do Boston Bruins byłaby alternatywą dla niepewnej sytuacji zdrowotnej Patrice’a Bergerona, Davida Pastrňáka, czy Brada Marchanda. W Bostonie jest kilku młodych, zdolnych graczy, którzy mogliby zostać przesunięci do wyższych formacji, robiąc miejsce Iginli na przykład w czwartym ataku. Pożytkiem dla nich byłaby możliwość uczenia się od „mistrza”, a to zawsze cenna sprawa mieć przy swoim boku tak doświadczonego gracza. Tym samym, powrót do byłego klubu, dla którego zdobył 30 bramek (grał w Bostonie w sezonie 2013/14), mógłby być korzystnym ruchem dla obu stronę tej potencjalnej transakcji.
30 bramek sezonu 2013/14 dla Boston Bruins
Inną opcją, wydaje się być zespół Nashville Predators, bowiem nie jest sekretem, że „Drapieżnicy” poszukują bramkostrzelnego skrzydłowego lub też drużyna Los Angeles Kings. Mimo, iż „Królowie” mogą się poszczycić dosyć szerokim składem, to kontuzje Jeffa Cartera i Trevora Lewisa pokazują, że dołączenie do składu, kogoś takiego jak Iginla jest sensownym rozwiązaniem pojawiających się problemów.
Jeśli nie żadna z wymienionych wyżej drużyn to być może Anaheim Ducks lub Vegas Golden Knights. W Anaheim miałby szansę stworzyć wraz z Ryanem Getzlafem i Coreyem Perry podwaliny pod mentorską działalność mającą na celu pomoc dla młodszych członków ekipy, co pomogłoby im w ustabilizowaniu formy i szybszym osiągnięciu kolejnego poziomu w karierze. Vegas to obecnie bardzo łakomy kąsek dla każdego kto myśli o wygraniu ligi, ale jest to zespół stosunkowo młody i bez żadnego doświadczenia w playoffach, bowiem to ich inauguracyjny sezon. Dołączenie takie „starego lisa” jakim jest Iginla pozwoliłoby na uzupełnienie być może bardzo cennego w tym okresie elementu. 40-latek mógłby mieć odpowiedni wpływ na zespół w tych wszystkich bardzo nerwowych chwilach, które są nieodzowną częścią rozgrywek postsezonowych.
A być może właściwym kierunkiem byłoby Calgary? Iginla jest ikoną tego klubu. Spędził tam 16 sezonów, zdobywając 1095 punktów w 1219 meczach. Jest posiadaczem klubowych rekordów największej liczby zdobytych punktów, asyst, rozegranych meczów, goli zdobytych w przewagach, oddanych strzałów i zdobytych goli wygrywających mecz. To byłoby dla niego piękne zakończenie kariery, tylko czy taki uch pozwoliłby na spełnienie marzenia o wygraniu ligi?
Choć z pewnością Iginla chciałby swojego powrotu do ligi, to nie da się teraz odpowiedzieć jednoznacznie na pytanie ,czy byłbym realnym wzmocnieniem składu drużyny do której dołączyłby, czy też okazałoby się, że niestety jego czas już minął i nie stanowi poważnego wzmocnienia drużyny. Oczywistym jest, że jego powrót napisałby ciekawy wątek, a mianowicie czy temu zasłużonemu graczowi na koniec swojej kariery dane będzie spełnić swoje największe sportowe marzenie i wnieść ponad głowę główne trofeum ligi. Wszyscy śledzilibyśmy z zapartym tchem rywalizację w playoffach między innymi pod kątem tego właśnie faktu.
Najlepsze momenty kariery Iginli
Komentarze