Ruszył jak Owieczkin. Kapitalny rajd dał zwycięstwo Capitals (WIDEO)
To że Aleksandr Owieczkin strzeli w sezonie przynajmniej 30 goli jest pewne jak śmierć i podatki. Rosjanin w meczu z Philadelphia Flyers po raz jedenasty w karierze osiągnął taki wynik w NHL, ale w decydującej akcji spotkania jak Owieczkin zagrał Matt Niskanen.
Owieczkin wpisał się dziś w meczu z Flyers na listę strzelców w 36. minucie, gdy dostawił kij do krążka lecącego po strzale Karla Alznera i doprowadził do remisu 1:1. Wcześniej prowadzenie dał "Lotnikom" Michael Del Zotto. Dla rosyjskiej gwiazdy Washington Capitals był to 30. gol w tych rozgrywkach, co oznacza, że Owieczkin osiągał tę granicę w każdym ze swoich dotychczasowych 11 sezonów w NHL. Przed nim takiej sztuki w swoich pierwszych 11 sezonach w najlepszej lidze świata dokonały tylko dwie wielkie sławy z przeszłości - Wayne Gretzky i były gracz Capitals Mike Gartner. Tym razem jednak to nie do Owieczkina należał wieczór w Waszyngtonie. 69 sekund po jego golu prowadzenie dał "Stołecznym" Dmitrij Orłow, ale na samym początku trzeciej tercji po wygranym wznowieniu do remisu doprowadził mocnym strzałem Nick Schultz.
Decydującą akcję meczu przeprowadził w 46. minucie Matt Niskanen, który jakby zapatrzył się na swojego kapitana. Niskanen przejął krążek we własnej tercji obronnej i ruszył sam do przodu w stylu Owieczkina. Gracze Flyers wyglądali na zaskoczonych takim rajdem obrońcy rywali i nie potrafili zaatakować go bardziej aktywnie. Niskanen poszedł więc sam do końca i pokonał Steve'a Masona, trafiając na 3:2. Jak się później okazało, był to gol zwycięski, bo więcej bramek tego wieczoru w stolicy USA nie padło. Niskanen w całym meczu oddał najwięcej strzałów, bo aż 7. Do tego zablokował 3 uderzenia rywali. Dzięki jego akcji Capitals mają na koncie już 80 punktów i umocnili się na prowadzeniu w całej lidze. Po meczu Owieczkin porównał akcję Niskanena do podobnych, jakie przeprowadzał kiedyś legendarny Bobby Orr, ale obrońca Capitals wolał być samokrytyczny. - Szczerze mówiąc nie znam zbyt wielu zwodów, więc to był raczej przypadek - wypalił.
Gol Matta Niskanena
Matt Niskanen pojechał po całości. Po całości tafli... ;)
Hokej Na Lodzie 7 luty 2016Zwycięstwa Capitals nie byłoby także bez kolejnego dobrego występu w bramce Bradena Holtby'ego, który obronił 33 strzały i wygrał już 33. mecz w tym sezonie. Bramkarz "Stołecznych" wydaje się już powoli przymierzać do historycznego rekordu Martina Brodeura, który w sezonie 2006-07 odniósł 48 zwycięstw w rozgrywkach zasadniczych. Zespół Flyers pokonał Holtby'ego 2 razy, ale nie wykorzystał żadnej z aż pięciu gier w przewadze. Co więcej, w liczebniejszym składzie "Lotnicy" strzelali na bramkę rywali łącznie tylko 8 razy. Flyers po dzisiejszej porażce pozostają z 55 punktami na przedostatnim, siódmym miejscu w dywizji metropolitalnej. - To rozczarowujące, że nie zdobyliśmy dziś punktów, bo przecież prowadziliśmy, ale gramy ostatnio dobry hokej w trudnym i wymagającym okresie - pocieszał się trener ekipy z Filadelfii Dave Hakstol.
Washington Capitals - Philadelphia Flyers 3:2 (0:1, 2:0, 1:1)
0:1 Del Zotto - Gostisbehere - Cousins 18:21
1:1 Owieczkin - Alzner 35:56
2:1 Orłow - Burakovsky - Kuzniecow 37:05
2:2 Schultz - Bellemare 40:51
3:2 Niskanen - Alzner 45:24
Strzały: 30-35.
Minuty kar: 10-4.
Widzów: 18 506.
Prawdziwy pogrom zafundowali ekipie Edmonton Oilers gracze New York Islanders. "Wyspiarze" pokonali najsłabszy zespół NHL aż 8:1. Do wygranej prowadził swój zespół Kyle Okposo, który zanotował hat trick i raz asystował. John Tavares zaliczył gola i dwie asysty, Cal Clutterbuck do bramki dołożył jedno punktowe podanie, swoje gole strzelali także: Johnny Boychuk, Nikołaj Kulomin i Josh Bailey, a Nick Leddy asystował trzykrotnie. Stojący w bramce Islanders Thomas Greiss obronił 30 strzałów. Podopieczni Jacka Capuano dzięki zwycięstwu mają na koncie już 60 punktów i awansowali na dające bezpośredni awans z dywizji do play-offów trzecie miejsce w dywizji metropolitalnej. Oilers z 47 punktami są na ostatnim miejscu w tabeli całej NHL. Na wyjeździe ze swoimi dzisiejszymi rywalami nie wygrali od 1999 roku.
Rzuty karne były potrzebne do wyłonienia zwycięzcy w meczuMontréal Canadiens z Carolina Hurricanes. Lepiej wykonywali je gracze z Montrealu, którzy wygrali cały mecz 2:1. Dopiero w piątej serii karnych jako jedyny trafił dawny podopieczny Henryka Grutha w juniorskim systemie klubu z Zurychu Sven Andrighetto. Wcześniej z gry gola dla "Habs" strzelił Max Pacioretty. Między słupkami Canadiens świetnie spisał się Ben Scrivens, który obronił 34 strzały z gry i wszystkie 5 rzutów karnych rywali. Zespół Michela Therriena ma 56 punktów i nadal jest piąty w dywizji atlantyckiej. Ten dorobek według stanu na dziś nie daje mu prawa startu w play-offach. Hurricanes zdobyli dotąd o 1 punkt więcej, ale są dopiero na szóstym miejscu w dywizji metropolitalnej.
Komentarze