Zabijanie zaplecza i niszczenie konkurencji
O hokeju na Stadionie Narodowym, ilości zespołów, które powinny grać w ekstralidze oraz powołaniach do kadry Michaela Cichego i Mike'a Dantona rozmawiamy z Mariuszem Czerkawskim, jednym z najlepszych zawodników w historii polskiego hokeja.
HOKEJ.NET: - Jak ocenisz pierwszy etap kwalifikacji II ogólnopolskiego turnieju w Sanoku?
Mariusz Czerkawski: - Jesteśmy bardzo pozytywnie zaskoczeni. W Sanoku zostaliśmy bardzo dobrze przyjęci. Widzimy, co tutaj się dzieje i jakie są emocje. Wszyscy to bardzo przeżywają, a dzieciaki robią, co mogą i świetnie się spisują. Każdy walczy i stara się z całych sił. Przykładem była dogrywka jednego z meczów półfinałowych. To było coś niesamowitego. Mecze półfinałowe są tutaj najważniejsze, gdyż ich zwycięzcy zagrają na Stadionie Narodowym w Warszawie. Rywalizacja trwa, a ja ze swej strony cieszę się, że udało się rozegrać te kwalifikacje, gdyż do zawodów zgłosiło się sporo drużyn. Jest to druga edycja i taki turniej kwalifikacyjny jest rozgrywany po raz pierwszy.
Skąd wziął się pomysł, by taki turniej zorganizować na Stadionie Narodowym?
- Ten pomysł w nas stopniowo ewaluował. Kilka lat temu organizowaliśmy turnieje na orlikach. Było to na lokalnych lodowiskach, tworzonych na wzór piłkarskich boisk przez Ministerstwo Sportu. Staraliśmy się dotrzeć do szkół i dzieci, które niezbyt często mają kontakt z hokejem. Zwłaszcza do tych z mniejszych miejscowości.
Później startowaliśmy w konkursach, gdzie mogliśmy pozyskać pieniądze na organizacje takich zawodów przy naszym dwudziestoprocentowym wkładzie. Środki na turniej pozyskaliśmy na początku roku, gdyż budżet na rok wcześniejszy był już zamknięty i nie mogliśmy pozyskać ich wcześniej. Udało się to po wcześniejszej organizacji na Stadionie Narodowym, gdzie były trzy tafle. My zajęliśmy całodobowo jedną z nich, a pozostałe dwie były dostępne. Nie blokowaliśmy w związku z tym całego stadionu.
Czy widzisz szansę na to, by wzorem innych dyscyplin, zorganizować na Stadionie Narodowym mecz ligowy?
- Rozmawialiśmy o tym z zarządcami stadionu. Ale do takiego przedsięwzięcia potrzeba jednak bardziej profesjonalnego lodowiska. Potrzebne są między innymi bandy i pleksy, a to są dodatkowe koszty dla organizatorów. Należy brać pod uwagę również termin i zainteresowanie kibiców. Nie sądzę, by udało się to w najbliższym czasie. Jest to temat przyszłościowy i trzeba to wszystko planować z dużym wyprzedzeniem.
Byłaby to niewątpliwie świetna promocja hokeja. Z pewnością mówiłoby się o tym w całej Europie…
- Oczywiście, ale na Stadionie Narodowym są trzy tafle. Naszym marzeniem jest to, by na płycie znalazło się jedno lodowisko, tak by można było zmieścić tam jak najwięcej kibiców. Podobnie jak miało to miejsce podczas mistrzostw w siatkówce. Póki co jest to nie do przeskoczenia. W grę wchodzą tutaj naprawdę poważne pieniądze. O wiele łatwiej jest zrobić w takim miejscu np. mecz rugby, ponieważ jest już murawa i nie wymaga to aż tak dużych nakładów. W hokeju potrzeba całej technologii do mrożenia lodu.
Jak skomentujesz sytuację w PHL? Mamy teraz okres, kiedy tabela powoli nabiera ostatecznego kształtu przed podziałem ligi.
- Powoli da się zauważyć dominację drużyn, które będą walczyć o mistrzostwo Polski. Toczy się również zacięta walka o ostatnie miejsca premiowane awansem do "grupy silniejszej". Jednak najbardziej martwi mnie fakt, że ekstraliga nie ma zaplecza. Na najwyższym szczeblu rozgrywkowym grają drużyny, które odstają od reszty. Cóż, trzeba sobie to powiedzieć szczerze i otwarcie - nie stać nas na dwanaście drużyn w ekstralidze tak, jak ma to miejsce na przykład w Szwecji, czy innych czołowych ligach na świecie. Jest jak jest i z tego trzeba wycisnąć maksimum. Na pewno największe emocje są dopiero przed nami.
W lidze jest kilka zespołów dla których brak awansu do „szóstki” będzie sporym rozczarowaniem. Czy jest sens tak wcześnie dzielić rozgrywki?
- Ktoś to wymyślił i ktoś za to bierze odpowiedzialność. Powinniśmy zmierzać ku lepszym ligom takim jak na przykład szwajcarska, nie mówiąc już o NHL. Oczywiście trudno to będzie przenieść na nasz polski rynek. Prezes i zarząd PZHL wymyślili to, co wymyślili. Dla tych zespołów, które się nie zakwalifikują nie będzie to dobre rozwiązanie.
Z pewnością działacze Ciarko PBS Bank STS Sanok zdawali sobie sprawę, że drużyna nie będzie walczyć o czołowe lokaty, ale na pewno spodziewali się więcej. Dobrze spisują się Polonia Bytom i Orlik Opole, cały czas walczy też Unia Oświęcim. W czołówce jest też Jastrzębie. Sądzę, że zarząd to zweryfikuje i oceni po sezonie. Nie da się każdego zadowolić. Można tylko żałować, że wiele meczów będzie toczonych w zasadzie o nic.
Według PZHL-u dokooptowanie do ekstraligi większej liczby klubów to pomoc dla nich. Wydaje się, że lepszym rozwiązaniem byłaby liga ośmio albo maksymalnie dziesięciozespołowa.
- Dokładnie. Jest to zabijanie zaplecza i niszczenie konkurencji. Dzięki takim decyzjom jest o wiele mniej meczów na wysokim poziomie o stawkę. Zespoły grają na przemian ciężkie spotkania z takimi, gdzie wygrywa się spora różnicą goli, a to nie pomaga. Trzeba się nad tym zastanowić Takich meczów jest za dużo, a później wymagamy by na mistrzostwach świata zawodnicy posiadali umiejętność grania pod presją, gdzie o zwycięstwie decyduje czasem jedno trafienie. Skąd jednak ma się to wziąć, skoro w lidze oprócz może kilku meczów w play-offach zawodnicy nie są poddawani takiej próbie nerwów.
W fazie play-off zagra osiem drużyn, jednak już po podziale dwie czołowe drużyny tej grupy będą mogły w zasadzie odpoczywać. Ich przewaga już jest tak duża, że nie będą miały problemów z zajęciem pozostałych dwóch miejsc premiowanych awansem…
- Optymalne zestawienie to osiem zespołów w ekstraklasie, a sześć lub osiem w pierwszej lidze. Gdyby do rozgrywek zgłosiła się KTH Krynica czy Legia Warszawa wtedy w każdej z lig byłoby po równo zespołów. A tak te ośrodki zniknęły z hokejowej mapy Polski.
Teraz czas na reprezentację. Co sądzisz o powołaniach do kadry Mike’a Dantona i Michaela Cichego?
- Do kadry powołuje się zawodników, którzy mają zwiększyć konkurencję. Wierzę w to, co robi Jacek Płachta i jestem przekonany, że będzie to procentować na mistrzostwach świata. Turnieje towarzyskie są po to, by optymalnie przygotować się do najważniejszych zawodów w kwietniu. Uważam, że te powołania są jak najbardziej w porządku.
Sporo zamieszania wywołała również kwestia lokalizacji mistrzostw.
- Nie znam sprawy od środka, ale z pewnością nikomu takie zamieszanie nie pomaga. Albo ustalamy, że turniej jest w Krakowie albo w Katowicach. Takie przepychanki niczego dobrego nie wróżą. Trochę współczuję, gdyż jeśli w zarządzie jest pięć osób, a trzy są przeciwko, to robi się niezły „młyn”. Wszyscy powinni ciągnąć ten wózek w jednym kierunku.
Wybór jednak został dokonany. Zapytam w ten sposób: czy Twoim zdaniem Spodek to dobre miejsce?
- Grałem w Spodku i atmosfera była tam wyśmienita. W Kraków Arenie miałem okazje być i ten obiekt, jeśli tylko jest wypełniony, może robić wrażenie. Z kolei Spodek pomieści mniej ludzi, ale za to jest większa szansa, że trybuny się zapełnią, a to doda otuchy zawodnikom. Mam nadzieję, że od strony technicznej wszystko będzie dopięte na ostatni guzik.
Dla hokeistów nie powinno mieć to żadnego znaczenia?
- Dla zawodników najważniejsze jest wsparcie i publiczność. Oczywiście na pewno będą chcieli, by wszystko było dobrze zorganizowane i związek działał tak, jak należy.
Już za niedługo zbliżają się wybory do władz PZHL. Twoje nazwisko już od jakiegoś czasu pojawiało się w tym kontekście, jednak od jakiegoś czasu ten temat nieco przycichł.
- Z pewnością wybory się odbędą i władze będą działać do końca kadencji, a później zostaną rozliczone. Tego już nie mogą zablokować. W tej chwili ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie, zobaczymy jak to wszystko się potoczy. Nie wykluczam wysunięcia swojej kandydatury, choć teraz jestem już w innej pozycji niż wtedy, kiedy przymierzaliśmy się do mojego startu w wyborach. Obecny prezes miał opuścić stanowisko, a my mieliśmy powołać nowy zarząd. Tak się jednak nie stało. Na chwilę obecną sytuacja jest dynamiczna i zobaczymy jak to się potoczy.
Rozmawiał Sebastian Królicki
Komentarze