Pidło: Musiałbym znaleźć sobie żonę w Szwajcarii
Musiałby – jeśli chciałby występować w wyższej lidze. Na przeszkodzie stoi bowiem brak szwajcarskich korzeni. O zaletach i braku wad tamtejszego hokeja rozmawialiśmy z Grzegorzem Pidło.
HOKEJ.NET: To już twój drugi sezon w Szwajcarii. Nie zanosi się na zmianę otoczenia?
- Tak, to mój drugi sezon w „Swiss”. Na pewno zostanę tutaj do końca tego sezonu, a co będzie dalej, to zobaczymy po jego ukończeniu.
Jak w tym roku radzi sobie HC Portes du Soleil Champery?
- W tym sezonie jako drużyna radzimy sobie całkiem nieźle. Zajmujemy czwarte miejsce w tabeli. Myślę, że ten sezon jest o wiele lepszy od poprzedniego, zarówno dla mnie jak i dla całego zespołu.
W zeszłym roku myśleliście o awansie, a jakie cele sobie wyznaczacie na ten sezon?
- Także myślimy o awansie, bo to w końcu najwyższy cel każdej drużyny. I zrobimy wszystko, aby go osiągnąć. Mamy wielkie szanse, ponieważ w tym sezonie mamy dwóch nowych trenerów. Jednym z nich jest Bob Mongrain. Jest to trener pochodzący z Kanady. Przyszedł do nas z Szwajcarskiej Ligi A. Drugi trener to Szwajcar, który także jest znakomitym szkoleniowcem. Dzięki nim robimy postępy i mamy szansę osiągnąć cel, jaki założyliśmy przed sezonem.
Czy jest możliwość, żebyś mógł grać w wyższej lidze, czy w kwestii obcokrajowców nic się nie zmieniło?
- Niestety w tej kwestii nic się nie zmieniło. Chcąc grać w I lidze musiałbym mieć szwajcarskie korzenie lub znaleźć tu sobie żonę szwajcarskiego pochodzenia (śmiech – dop.red.). Natomiast w lidze B i lidze A może grać trzech obcokrajowców, lecz obie ligi, a szczególnie liga A są poza moim zasięgiem.
Jeśli twoja drużyna awansowałaby, to musiałbyś zmienić klub? Co wtedy?
- W przypadku awansu do I ligi musiałbym szukać nowego klubu, ale bardzo chciałbym spróbować swoich sił w lidze B, choć byłoby to dla mnie wielkie wyzwanie. Zobaczymy, co czas pokaże.
Dlaczego twój wybór padł akurat na Szwajcarię?
- Miałem możliwość pokazania się tutaj w pewnym klubie pierwszoligowym i gdyby nie problemy z moim pochodzeniem, mógłbym tam grać. Potem nawiązałem kontakt z HC PdS i tak zostałem w Szwajcarii.
Opowiedz o wadach i zaletach tamtejszego hokeja.
- Z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że hokej szwajcarski nie ma wad, a zalety długo można by wymieniać, począwszy od przygotowania do sezonu, atmosfery jaka panuje w świecie hokejowym i poziomie, na jakim prowadzone są rozgrywki.
Jakie są twoje sportowe plany na bliską i dalszą przyszłość?
- Na razie skupiam się na tym sezonie i nie myślę co będzie dalej. Pewnie będę chciał grać i rozwijać się dalej w Szwajcarii.
Czy śledzisz, co się dzieje w hokeju w Polsce? Kluby upadają, PLH zubożała o Nestę Toruń. Czy w Szwajcarii kluby też się borykają z takimi problemami?
Oczywiście na bieżąco śledzę polską ligę, ponieważ bardzo mnie ona interesuje. A to, że Toruń i Krynica wycofały się z rozgrywek jest smutne i miejmy nadzieję, że znajdzie się ktoś kto będzie chciał inwestować w te kluby. Natomiast w Szwajcarii nie ma takiego problemu ze sponsoringiem jak w Polsce. Tutaj firmy biją się o to, aby sponsorować szwajcarski hokej.
Czy w tej perspektywie myślisz o tym, żeby wrócić kiedyś do Polski?
- Oczywiście, że wrócę kiedyś do Polski, ponieważ mam tam dom rodzinny i znajomych. To w Polsce czuję się jak w domu. Ale kiedy to nastąpi, nie potrafię odpowiedzieć.
Czy wyjazd za granicę w naszych realiach to jest jedyna, słuszna droga rozwoju? Czy nie uważasz, że jak zawodnicy będą wyjeżdżać z kraju, to poziom ligi będzie spadał?
- Uważam, że w Polsce mamy także dobrych szkoleniowców i młodzież mogła by się bardziej rozwijać, gdyby nie problemy finansowe. Ale twierdzę też, że jeżeli ktoś ma okazję wyjechać za granicę, by grać w lepszej i silniejszej lidze, to powinien spróbować i podnosić swój poziom gry. Jednak nie musi się to wiązać z obniżeniem poziomu naszej polskiej ligi.
Pozdrawiam czytelników portalu Hokej.net i wszystkich kibiców polskiego hokeja!
Rozmawiała: Paulina Szulc
Komentarze