Bobček: Dam z siebie wszystko
- Każdy trener ma swoje pomysły, które chce wpoić swojemu zespołowi. Zobaczymy jak to będzie wyglądać, ale wierzę, że będzie tylko lepiej i zaczniemy wygrywać, bo nie ma już na co czekać. Na lodzie grają zawodnicy, a nie trener, więc my musimy zrobić wszystko, by awansować do czołowej czwórki - mówi słowacki defensor GKS Tychy, Igor Bobček.
HOKEJ.NET: - Na początek chciałbym zapytać cię, jak przebiega aklimatyzacja w Tychach? Chciałbyś tu zostać dłużej?
Igor Bobček, obrońca GKS Tychy: - Na razie nie najlepiej, ale myślę, że wkrótce będzie dobrze. Co do przyszłości, to zobaczymy jak to wszystko będzie wyglądało, ale chciałbym zostać dłużej.
W krótkim czasie przeżyłeś zmianę trenera w nowym klubie. Jak układa się współpraca z nowym trenerem?
- Każdy trener ma swoje pomysły, które chce wpoić swojemu zespołowi. Zobaczymy jak to będzie wyglądać, ale wierzę, że będzie tylko lepiej i zaczniemy wygrywać, bo nie ma już na co czekać. Na lodzie grają zawodnicy, a nie trener, więc my musimy zrobić wszystko, by awansować do czołowej czwórki.
Jak wspominasz swój pobyt w Nowym Targu?
- Byłem młody i nie pamiętam zbyt wiele, gdyż to było 7 lat temu. Przypominam sobie, że w klubie były wielkie ambicje, ale przegraliśmy z Krakowem w play-off już w pierwszej rundzie.
Co skłoniło cię do powrotu do PLH? Ostatnio na Słowacji ci się nie wiodło...
- W ostatnim klubie, w którym grałem na Słowacji, były problemy finansowe. Cóż, miało być inaczej, ale...
Rzeczywiście w Tychach nie idzie mi tak, jakbym tego oczekiwał. Dam z siebie wszystko, aby kibice i trener byli ze mnie zadowoleni.
Jeśli porównasz ligę słowacką z polską? Czy coś się zmieniło od tych siedmiu lat?
- Nie chciałbym porównywać tego, co było kiedyś, bo na pewno Polska Liga Hokejowa troszkę się zmieniła, jest teraz sporo spotkań na wysokim poziomie. Zresztą słowackie rozgrywki też się zmieniły. Na Słowacji hokej jest szybszy, bardziej agresywny i więcej gra się ciałem. Sędziowie też są lepsi, przede wszystkim czują grę. A w Polsce? Gwiżdżą każdy mocniejszy atak ciałem.
Dlaczego tak często zmieniałeś kluby w swojej karierze? Jakie są przyczyny tego, że kilka razy zdarzało Ci się zmieniać dwa razy klub w czasie sezonu, a w poprzednim aż czterokrotnie?
- Poprzedni sezon nie był w moim wykonaniu za dobry, był bardzo zły. Częste zmiany otoczenia były spowodowane tym, że wiele klubów na Słowacji jest niestabilnych finansowo. Zawodnicy mają aż czteromiesięczne zaległości. Za granicą wygląda to całkiem inaczej.
Występowałeś przed publicznością w różnych krajach, jak na ich tle wyglądają tyscy kibice?
- Jeśli chodzi o tyskich fanów, to podobał mi się pierwszy mój mecz przeciwko Aksam Unii Oświęcim. To było wspaniałe przeżycie.
W Czechach są większe lodowiska, więc więcej ludzi chodzi na hokej. Poza tym ta dyscyplina sportu cieszy się dużym zainteresowaniem. Otoczka i atmosfera hokejowa jest tam wspaniała.
Jeśli chodzi o Słowację, to jeszcze trzy lata temu z frekwencją nie było źle. Teraz kibiców jest coraz mniej, około dwóch tysięcy na meczu. Wyższa średnia jest tylko na meczach Slovanu Bratysława, czy Koszyc i oscyluje ona w granicach 8-10 tysięcy.
W swojej karierze grałem także w Stanach Zjednoczonych, najwięcej kibiców przychodziło na lodowisko wtedy, gdy wygraliśmy swoją konferencję.
Rozmawiał: Sebastian Królicki
Komentarze