Skuteczni i waleczni
GKS Tychy udanie rozpoczął półfinałową serię z TatrySki Podhalem Nowy Targ. Trójkolorowi wygrali 4:1 i w rywalizacji do czterech zwycięstw prowadzą 1:0.
Cóż, był to klasyczny mecz fazy play-off. Pełen twardej i męskiej walki, a także wzajemnych uszczypliwości. W zasadzie na lodzie iskrzyło już od samego początku.
Nie zabrakło też niezłych akcji, jak i skutecznych interwencji bramkarskich. Przemysław Odrobny w dobrym stylu obronił uderzenia Gleba Klimienki, Kamila Górnego, Tomáša Sýkory i Michaela Cichego. Z kolei John Murray dobrze zatrzymał strzały Kacpra Guzika, Mateusza Michalskiego i Bartłomieja Neupauera.
Na pierwszego gola trzeba było poczekać do 26. minuty. Stalo się momencie, gdy była sygnalizowana kara dla zawodnika gości, a„Jasiek Murarz” zdążył zjechać do boksu. Michael Cichy popisał się znakomitym przeglądem pola i dograł przed bramkę do Filipa Komorskiego. Środkowy pierwszej formacji nie zawiódł i otworzył wynik spotkania.
Nowotarżanie mogli błyskawicznie wyrównać, bo na ławkę kar odesłany został Mateusz Gościński. Jednak przy rozgrywaniu zamka „Szarotkom” przydarzył się dość prosty błąd. Gumę na linii niebieskiej stracił Joona Tolvanen, a Tomáš Sýkora błyskawicznie popędził na bramkę gości. Po chwili słowacki skrzydłowy miał już przed sobą tylko Przemysława Odrobnego, którego wymanewrował i ze stoickim spokojem umieścił gumę w siatce..
Ale z dwubramkowego prowadzenia trójkolorowi cieszyli się przez niespełna minutę. Wzorowo rozegrany zamek na bramkę zamienił Joonas Sammalmaa, który popisał się przepięknym uderzeniem bez przyjęcia. Ten gol zwiastował dalsze emocje.
Na początku trzeciej odsłony aktywniejsi byli gospodarze, ale długo nie mogli znaleźć sposobu na Przemysława Odrobnego. Interwencje „Wiedźmina” sprawiły, że ekipa Podhala przetrzymała dwa okresy gier w osłabieniu i była w grze praktycznie do samego końca meczu. Na dodatek podczas wykluczenia Jakuba Witeckiego górale mogli wyrównać, ale nie zrobili użytku z tej sytuacji.
Losy spotkania definitywnie rozstrzygnęły się w końcówce. W 58. minucie trzeciego gola dla tyszan zdobył Michael Cichy, który sfinalizował ładną akcję Alexandra Stachury i Gleba Klimienki. Podanie rosyjskiego skrzydłowego, jak i strzał Cichego mogły podobać się nawet najbardziej wybrednym kibicom. Na trzy sekundy przed końcem regulaminowego czasu gry pieczęć na zwycięstwie postawił Aleksiej Jefimienko, umieszczając gumę w pustej bramce.
Powiedzieli po meczu:
Tomek Valtonen, trener TatrySki Podhala Nowy Targ: – Złapaliśmy dziś zbyt dużo kar, przez co straciliśmy sporo sił. To był średni mecz zarówno w wykonaniu całego zespołu, jak i poszczególnych formacji. Następny mecz w piątek
Andrej Husau, trener GKS-u Tychy: – Dobre spotkanie: szybkie, twarde i agresywne. Jednak mam wrażenie, że za dużo było głupich przepychanek. W końcówce, bodajże na 3 sekundy przed ostatnią syreną, facet bije kijem tuż po wznowieniu, to nie jest hokejowe zachowanie.
GKS Tychy – TatrySki Podhale Nowy Targ 4:1 (0:0, 2:1, 2:0)
1:0 - Filip Komorski - Michael Cichy (25:02, 6/5),
2:0 - Tomáš Sýkora (26:34, 4/5),
2:1 - Joonas Sammalmaa - Krzysztof Zapała, Marcin Kolusz (27:33, 5/4),
3:1 - Michael Cichy - Gleb Klimienko, Alexander Szczechura (57:32),
4:1 - Aleksiej Jefimienko - Jarosław Rzeszutko (59:57, 5/6, do pustej bramki).
Sędziowali: Paweł Breske, Maciej Pachucki (główny) – Wojciech Moszczyński, Sławomir Szachniewicz (linowi).
Minuty karne: 10–18.
Strzały: 38-24.
Wznowienia: 24-22.
Widzów: ok. 2500.
Stan rywalizacji (do czterech zwycięstw): 1:0 dla GKS-u Tychy
Kolejny mecz: w piątek w Nowym Targu (20:00).
GKS Tychy: Murray – Kotlorz, Ciura; Sýkora, Komorski, Michnow – Górny, Bryk; Jefimienko, Rzeszutko, Bagiński – Jeronau (2), Pociecha; Klimienko (4), Cichy, Szczechura – Kolarz; Jeziorski Galant, Witecki (2) oraz Gościński (2).
Trener: Andrej Husau.
TatrySki Podhale: Odrobny – Jaśkiewicz, Kolusz; Dziubiński (2), Koski, Różański – Tolvanen, Suominen (4); Sammalmaa, Zapała, Michalski – Mrugała (2), Hovinen; Moisio (6), Neupauer, Guzik – Moskunen, Wajda; Siuty, D. Kapica (4), Worwa.
Trener: Tomek Valtonen.
Komentarze