Grycner: - Ekwiwalent wynoszący 35 tysięcy złotych? To jałmużna
O zmianach w regulaminach oraz najnowszych uchwałach Polskiego Związku Hokeja na Lodzie rozmawiamy z prezesami klubów. Prezentujemy komentarz Janusza Grycnera z Naprzodu Janów.
- Zacznę od tego, że kwoty ekwiwalentu nie rekompensują klubowi i rodzicom wydatków, które zostały poniesione na ukształtowanie zawodnika. Od lat powtarzam, że koszt wyszkolenia zawodnika wynosi 150 tysięcy złotych i jest to realna kwota, podparta wyliczeniami. Przypomnę, że jest to kilkanaście lat szkolenia.
Klub nastawiony na szkolenie młodzieży ma w tej chwili ogromny problem. Jego budżet jest mocno ograniczony przez związkowy przepis. Ba, jego byt może być zagrożony, bo każda większa kwota jest w polskim hokeju na wagę złota. Przecież dzięki niej mogą skorzystać młodsze roczniki. Ciągłość szkolenia może zostać zachowana… Cóż, 35 tysięcy złotych to w tej chwili jałmużna.
Pamiętajmy także o jeszcze jednej kwestii - kluby, które są w czołówce i w minimalnym zakresie posiłkują się swoimi wychowankami, nie będą mobilizowały się do tego, by poprawić swój system szkolenia. Dużo tańszym rozwiązaniem jest podkupienie zawodnika, który wyróżnia się. Co to spowoduje? Ano to, że wielu entuzjastów może odejść od hokeja, a i sam poziom szkolenia jeszcze się obniży.
- Poza tym słyszymy, że za brak jednego rocznika na związkowe konto trzeba przelać kwotę 10 tysięcy złotych. To zaledwie rekompensata jednego wyjazdu do Gdańska. Autokar, noclegi, wyżywienie na dwa-trzy dni. To trochę niepoważne.
- Jeśli chodzi o przepis dotyczący promowania polskich golkiperów, to na razie niczego specjalnie dobrego nie wniósł. Być może nie jest on dopasowany do naszych realiów. Hokejowa centrala argumentowała tę decyzję faktem, iż taki system obowiązuje w KHL. Tylko tam jest z czego wybierać. U nas nie. Jak mam dobrego polskiego golkipera, to obcokrajowiec jest mi wtedy niepotrzebny. A jeśli Polak nie potrafi wygrać rywalizacji z zawodnikiem zagranicznym, to na dłuższą metę nie będzie on prezentował odpowiedniego poziomu.
Jestem zwolennikiem dawnego przepisu: zagraniczny bramkarz powinien być liczony za dwóch obcokrajowców. Poza tym dobrego golkipera, przy obowiązujących przepisach, po dwóch latach można pozyskać dla reprezentacji, bo w tej chwili na tej pozycji sztab szkoleniowy nie ma kłopotu bogactwa. Od wielu lat przewijają się te same nazwiska.
- Brak podziału na grupy to dobre rozwiązanie. Przede wszystkim nie będzie gigantycznego spadku frekwencji, z którym drużyny miały problem w poprzednim sezonie.
- W tej chwili liga powinna liczyć dziesięć zespołów. SMS w poprzednim sezonie był dostarczycielem punktów i nie prezentuje on takiego poziomu, jak było to na przełomie XX i XXI wieku. Wtedy chłopcy walczyli i potrafili napsuć krwi faworytom.
Z kolei w pierwszej lidze Ci chłopcy szansę powalczyć jak równy z równym. Tym bardziej, że szykowana jest jeszcze większa reforma rozgrywek i skurczenie PHL do ośmiu zespołów.
Komentarze